Jak tak dalej pójdzie, to Piotr Protasiewicz straci miano króla Zielonej Góry. Jako zawodnik zyskał status legendy Falubazu, ale ten sezon, to pasmo porażek w roli dyrektora klubu. Falubaz przegrał trzy pierwsze mecze sezonu 2025 i w zasadzie może zapomnieć o play-off. Klub, który wydał blisko 5 milionów na nowego lidera Leona Madsena, czeka trudna walka o utrzymanie. Kibice wytykają Protasiewiczowi błędy kadrowe, stratę ważnych zawodników i bierne przyglądanie się temu, co robi Madsen. Zatrzymał się kilometr przed stadionem. Klub wysłał pismo do władz, stanowcze żądania Słaby wynik Madsena bije w dyrektora Protasiewicza. Jak mógł na to pozwolić? Protasiewicz nie załatwiał transferu Madsena. Zrobił to były prezes Wojciech Domagała. Jednak to, jak jedzie Madsen zdecydowanie obciąża Protasiewcza. Duńczyk miał gorszą średnią w karierze jedynie w pierwszym sezonie w PGE Ekstralidze. Wszystko dlatego, że ktoś biernie przyglądał się jego sprzętowym eksperymentom. Co bardziej przytomni kibice Falubazu zwracają na to uwagę i pytają, co Protasiewicz zrobił, żeby zmusić Madsena do zakończenia ryzykowanych testów. Madsen rok temu był jedynką u tunera Briana Kargera. W lidze jeździł bardzo dobrze (minus należy mu się jedynie za postawę w kluczowych biegach), ale wypadł z Grand Prix i najwyraźniej uznał, że coś trzeba zmienić. Na zakupy pojechał do Włoch, do warsztatu Giuseppe Marzotto. GM zaczął produkować swoje silniki po tunerskiej obróbce. Tańsze niż u innych. Bardziej wytrzymałe. Ekstraliga chciała je kupić dla juniorów, ale nie uzyskała satysfakcjonującej ceny i zrezygnowała. Nikt nie zastopował eksperymentów Madsena z silnikami, choć aż się o to prosiło Trudno powiedzieć, co podkusiło Madsena, żeby eksperymentować z silnikami, których dotąd nie sprawdził nikt z czołówki. Może Duńczyk chciał być sprytny, może liczył na to, że stanie się cud. Eksperci i mechanicy mówią jednak wprost, że te silniki może są i dobre, ale dla Krajowej Ligi Żużlowej, gdzie trzeba oglądać każdą wydaną złotówkę dwa razy. Na poziomie Ekstraligi nie da się tymi silnikami rywalizować z najlepszymi. Madsen w tym roku wygrał raptem 1 bieg, więc to chyba jest najlepszy komentarz do całej sytuacji. Aż dziw bierze, że dyrektor Protasiewicz nie zastopował na starcie eksperymentu, który odbywa się kosztem wyniki drużyny. Można zrozumieć, że Falubaz daje Madsenowi jedną szansę, ale dwie to ryzyko, a trzy to przesada. Zwłaszcza że mecz z Bayersystemem GKM-em Grudziądz był bardzo ważny. Wygrana dawała nadzieję na play-off. Teraz to zostało ucięte. Madsen w meczu z GKM-em nie wygrał wyścigu, zdobył 5 punktów, a jego para nie wygrała biegu (2:4, 1:5, 3:3, 3:3). Włókniarz też to przerabiał. Prezes Świącik wkroczył do akcji Kiedy Madsen eksperymentował z silnikami, będąc we Włókniarzu Częstochowa, to prezes Michał Świącik wkroczył do akcji. Poruszył temat przed kamerami, wywołał gwiazdora do tablicy i sprawa szybko się wyjaśniła. Skończyły się eksperymenty kosztem wyniku drużyny. Tymczasem Falubaz bez lidera tonie. Tym bardziej że cały zespół wygląda na źle skonstruowany. I to też "zasługa" dyrektora Protasiewicza, który lekką rączką pozbył się Piotra Pawlickiego i czeskiego U24 Jana Kvecha. Chyba tylko sam Protasiewicz wie, dlaczego zdecydował się na to, by na U24 dać szansę Michałowi Curzytkowki. Chłopak ma ambicję, ale tym Ekstraligi nie zawojuje. Natomiast dyrektor najwyraźniej źle ocenił potencjał i dokonał wyboru U24 na podstawie znanych tylko sobie kryteriów. Są drugą siłą polskiej ligi. Wystarczyło, że skreślili mistrza świata Dyrektor Falubazu odpuścił ważnych zawodników. Jest coś jeszcze Jeśli dodamy, że Piotr Pawlicki byłby pewniejszą opcją od Jensena (poprzedni sezon Polaka nie był może wybitny, ale za to solidny i z przebłyskami), to mamy jasność, dlaczego były menadżer Falubazu Jacek Frątczak nazywa Protasiewicza "profesjonalistą". Na deser zostawiliśmy sobie sprawę przygotowania toru. Na pierwszy mecz z Orlen Oil Motorem Lublin zrobiono przyczepniejszy, na GKM twardszy. Wszystko fajnie, ale Motor lubi przyczepnie, a GKM twardo. Falubaz zachował się tak, jakby chciał być najbardziej gościnnym klubem w Ekstralidze. Nie trzeba chyba dodawać, że tor, aby sprzyjał gospodarzom, musi być powtarzalny i pasować przede wszystkim kluczowym zawodnikom Falubazu.