Zlepek nielogicznych pomysłów Probierza
Po dwóch pierwszych meczach eliminacyjnych mistrzostw świata 2026 reprezentacja Polski ma na koncie dwie wygrane, strzelone trzy gole, żadnego straconego i jest liderem grupy. Dla piłkarskiego laika może się wyłaniać cudowny obraz drużyny i piękna perspektywa rozwoju. Jeśli jednak przyjrzymy się nieco z bliższa, na tym obrazku pojawiają się nawet nie rysy, a grubsze pęknięcia.

Już nie rozwodząc się specjalnie nad tym, czy te trzy gole z takimi rywalami (jeden z Litwą i dwa z Maltą) to dużo, czy jednak niewiele, zdziwienie budzą wypowiedzi zawodników, którzy w meczu z Maltą widzieli znaczny postęp i czuli, że gra była bliska ideału. Na szczęście wciąż jest w tej drużynie ktoś, kto potrafi trzeźwo spojrzeć na rzeczywistość i nie próbuje jej pudrować. Mam oczywiście na myśli Roberta Lewandowskiego, z którego analizy, tak w skrócie, wynika jeden wniosek: przed nami jeszcze mnóstwo pracy nad wieloma aspektami - nad schematami, nad zgraniem.
Żeby coś wypracować, niezbędny jest jakiś pomysł i konsekwencja w dążeniu do niego. Są to elementy, za które odpowiada selekcjoner. Tymczasem mam wrażenie, że gdyby piłkarze sami skrzyknęli się na te dwa spotkania i sami ustalili wyjściowe składy oraz taktykę, to nasza gra nie wyglądałaby gorzej. Może byłoby więcej walki, odwagi, zaangażowania. Można bowiem odnieść wrażenie, że trener Michał Probierz staje się mistrzem chaosu. Podejmuje decyzje, które nie mają logicznego wytłumaczenia. Weźmy, chociażby tę odnośnie gry Lewandowskiego w poniedziałkowym spotkaniu. Nie mogę doszukać się żadnego sensu w tym, że nasz najlepszy napastnik wychodzi na boisko przy prowadzeniu 2:0 po godzinie gry, na podmęczonych Maltańczyków. A potem selekcjoner tłumaczy, że i tak trzeba być wdzięcznym "Lewemu", że w ogóle przyjechał na to zgrupowanie, bo miał co prawda lekkie, ale wciąż niezaleczone urazy.
Nie można nie zadać pytania: jaki sens ma wystawianie tego zawodnika i narażania na pogłębienie urazów na pół godziny gry, gdy wynik jest rozstrzygnięty?
Próbuję sobie wyobrazić w podobnej sytuacji Leo Messiego czy Cristiano Ronaldo, no i po prostu nie mieści mi się w głowie, żeby selekcjoner Argentyny czy Portugalii wpadł na podobnie szalony pomysł. Jeśli Robert miał ryzykować zdrowie, albo z jakiegoś innego powodu (np. ku uciesze kibiców) musiał wyjść na boisko, to nie na ostatnie 30 minut, a od początku. Mówimy o kapitanie tej drużyny i jej najlepszym piłkarzu. Moim zdanie Probierz naraził Lewandowskiego na śmieszność. Pokazał, że nasza największa gwiazda potrzebna mu jest do tego, by dobić krwawiącą Maltę. Co gorsze, nawet to się nie udało.
Przy okazji, przypomniał mi się mój debiut w drużynie narodowej - również w spotkaniu z Maltą, również w eliminacjach mundialu (w 1982 w Hiszpanii). Wszedłem na boisko około 68 minuty przy stanie 4:0 i zdążyłem strzelić na 5:0. Ale miałem wtedy 19 lat i niewielkie doświadczenie. Trener Antoni Piechniczek stwierdził, że w takich okolicznościach można dać pograć chwilę młodemu. Michał Probierz postawił wszystko na głowie - na końcówkę wpuszcza najskuteczniejszego i najbardziej doświadczonego zawodnika...w jakim celu?!
Nie rozumiem, dlaczego selekcjoner wyciąga pomocną dłoń do będącego jednym z najgorszych zawodników w meczu z Litwą, czyli Kamila Piątkowskiego, tłumacząc, że po słabym wstępie nie chciał go dobijać tylko dać kolejną szansę, natomiast na zgrupowanie w Warszawie przyleciał jedyne w roli turysty jeden z wyróżniających się jesienią zawodników, czyli Kacper Urbański. Niewiele zagrał Bartosz Bereszyński, chociaż mógłby z powodzeniem zastąpić wspomnianego Piątkowskiego. Ale skończyło się tak, że więcej czasu niż na boisku spędził udzielając wywiadów.
Nie wiem, dlaczego selekcjoner jest tak ślepo przywiązany do Przemysława Frankowskiego, chociaż ten w porównaniu z jesienią prezentuje się dużo gorzej.
Zarządzanie Probierza składem zadziwia od początku jego kadencji. I niestety niewiele się w tej kwestii poprawia, ciągle widząc wyjściową jedenastkę na kolejne spotkanie przecieramy oczy ze zdumienia, żeby nie powiedzieć - pukamy się w głowę. Jak więc liczyć na to, że zespół wypracuje jakieś automatyzmy, pojawią się jakieś schematy, skoro po półtora roku pracy selekcjoner nie jest nawet pewny tego kiedy wystawić Lewandowskiego...
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje