Andrzej Klemba, Interia: Na występ reprezentacji Polski na mundialu czekaliśmy 16 lat. Pojechaliście do Korei Południowej i już po dwóch spotkaniach było jasne, że odpadliście z mistrzostw świata. Co wtedy działo się w drużynie przed meczem o nic ze Stanami Zjednoczonymi? Maciej Murawski, były piłkarz m. in. Lecha i Legii: Po porażce w pierwszym spotkaniu z Koreą Południową, presja przed Portugalią było bardzo duża. Nie poradziliśmy sobie, przegraliśmy 0:4 i żegnaliśmy się z mundialem. Na początku atmosfera była fatalna. Byliśmy załamani. Szybko jednak zbliżał się kolejny mecz. W końcu byliśmy na mistrzostwach świata i reprezentowaliśmy kraj. Mogę mówić tylko za siebie, ale ja bardzo chciałem zagrać. By pokazać się jak najlepiej i choć trochę zmazać plamę z tych porażek. Dla mnie każdy mecz w kadrze, czy to byłby o honor, czy o wyjście z grupy, był wielkim przeżyciem. I takie powinno być myślenie przed Francją. A jak podchodził do tego selekcjoner Jerzy Engel? - Atmosfera była inna niż przed Koreą Południową czy Portugalią. Wtedy była napięta do granic możliwości. Tym razem wszystko było niby jak na początku. Trener przygotował analizę, była odprawa i widać było, że mecz ze Stanami Zjednoczonymi jest ważny. Presja była jednak mniejsza. Dla mnie to była wielka sprawa, bo nie miałem zbyt wielu spotkań w kadrze. Często jeździłem na zgrupowania, ale zwykle siedziałem na ławce rezerwowych. A tu mogłem podczas mistrzostw świata wyjść w podstawowym składzie i na boisku odsłuchać Mazurka Dąbrowskiego. Nie wiem, jak zawodnicy z większą liczbą spotkań, ale dla mnie to były wielkie emocje. Mogłem reprezentować Polskę, byłem skoncentrowany i chciałem się dobrze zaprezentować. Udało się wygrać. Pokazaliśmy, że najgorsi na tych mistrzostwach nie jesteśmy. Teraz, na Euro 2024, sytuacja jest taka sama. Po dwóch meczach reprezentacja odpadła z turnieju, ale ostatnie sparingi przed mistrzostwami, a nawet przegrany mecz z Holandią nieco rozbudziły nadzieje. - Te mecze pokazują, jak ważna jest sfera mentalna w sporcie. Dostaliśmy się na Euro, choć w wielkich bólach. Dziwnie oglądałoby się te mistrzostwa bez Polski, bo ostatnio regularnie na nich graliśmy. Może weszliśmy tylnymi drzwiami, ale najważniejsze, że się udało. Optymizm w kadrze i narodzie wzrósł po sparingach z Ukrainą i Turcją. W meczu z Holandią nie oczekiwano zwycięstwa, co najwyżej marzyliśmy o tym. Jak na nasze możliwości zagraliśmy dobrze. Prowadziliśmy i szkoda, że nie udało się zremisować. To był na pewno mecz bez negatywnej presji. Trener Michał Probierz nie bał się wystawić ofensywnego składu. Od początku zagrał na przykład Kacper Urbański. Jednak po porażce presja zaczęła rosnąć. Pojawiły się oczekiwania, że skoro tak w miarę dobrze spisaliśmy się z Holandią, to Austrię na pewno pokonamy. Tymczasem okazało się zupełnie inaczej. A porażka oznaczała, że żegnamy się z Euro. - Ja jeszcze przed turniejem mówiłem, że łatwiej nam będzie zagrać z Holandią i Francją niż właśnie z Austrią. To niedoceniany rywal, a po przyjściu trenera Ralfa Rangnicka zrobił ogromny postęp. Według mniej jest w europejskiej czołówce. A my z Austrią zupełnie sobie nie poradziliśmy. Pierwsze 20 minut było fatalne. Wyglądaliśmy na przerażonych. Nie chcieliśmy wziąć piłki, a jak ją mieliśmy, to nie widzieliśmy co zrobić. Potem gra się poprawiła. Strzeliliśmy gola i mieliśmy kolejne sytuacje. Druga połowa znów jednak była słaba. To jaka jest ta reprezentacja? Taka jak w meczu z Holandią, mimo porażki, obiecująca, czy jak w Austrią, z którą sobie nie poradziliśmy? - Po sparingach było widać euforię, ale z Holandią zabrakło nam instynktu kilera. Być może była myśl w głowie, że skoro mimo wszystko dobrze zagraliśmy, to z Austrią bez problemu wygramy? Ten mecz rozegrał się w głowach i nie poradziliśmy sobie. W spotkaniach, w których możemy być uważani za faworyta, nie potrafimy tego udźwignąć. Nie mamy słabszych zawodników niż Austriacy, ale mamy gorszy zespół. Mentalnie byliśmy na niższym poziomie. To oni mogli czuć się drużyną na fali. Z Francją zdobyć punkt będzie też bardzo trudno. - Gdybyśmy zremisowali z Holandią, z Austrią zagralibyśmy inaczej. Po raz kolejny okazuje się, jak ważne jest przygotowanie mentalne. Po zjeździe za trenera Fernando Santosa i właściwie przegranych eliminacjach w łatwej grupie, nowy selekcjoner dał nadzieję. Poprawił wyniki, otworzył drużynę ma media. Wydawało się, że idziemy w dobrą stronę. Na Euro nie udźwignęliśmy tego mentalnie i sportowo, choć trzeba pamiętać, że trafiliśmy do piekielnie trudnej grupy. To trzy topowe drużyny w Europie, a my jesteśmy za nimi.