Mistrzyni Europy błysnęła w środku nocy. Profesorski występ Polki w stawce gwiazd
Rok temu w Glasgow w biegu eliminacyjnym halowych mistrzostw świata Anna Wielgosz pobiła rekord życiowy, pobiegła o dwie sekundy szybciej niż w piątek nad ranem polskiego czasu w kolejnym czempionacie w Chinach. Tyle ze wtedy nie awansowała do półfinału zmagań na 800 metrów, a teraz uczyniła to bardzo pewnie. Miała bowiem wszystko pod swoją kontrolą. Mistrzyni Europy z Apeldoorn zapowiedziała też, że to nie jest jej ostatnie słowo.

Złoty medal w Apeldoorn rozbudził apetyty na kolejny sukces Anny Wielgosz w rywalizacji na 800 metrów, ale było jasne, że w Nankinie o sukces będzie dużo trudniej niż w Holandii. Do gry wkroczyły najlepsze biegaczki z Afryki i USA, a do tego reprezentacja Polski dość późno wybrała się do Chin, musiała wystarczyć niespełna trzydniowa aklimatyzacja.
Udało się też przetestować halę w Nankinie, w swoich mediach społecznościowych zawodniczka Resovii napisała, że jest bieżnia inna niż w Apeldoorn. Ma dłuższe proste i łagodniej nachylone łuki. Ale też betonowe podłoże na łukach. - Noga mi się uginała na wirażach - powiedziała Polka już po swoim występie.
Dużą sztuką wydawało się już zakwalifikowanie do półfinału w Nankinie - z każdego z czterech biegów promocję wywalczyć miały po trzy najlepsze zawodniczki. Czasy nie były ważne, liczyły się miejsca, co od razu zapowiadało możliwość taktycznego rozgrywania biegów.
Tyle że akurat w ostatniej serii, z Polką, taki sposób wydawał się mocno ryzykowny. Tu w stawce były co najmniej cztery mocne zawodniczki, Wielgosz zaś wkraczała tu ze słabszymi czasami niż Amerykanka Nia Akins czy Shafiqua Maloney z karaibskiego kraju Saint Vincent i Grenadyny. A jeszcze była finalistka HME Szwajcarka Rachel Pellaud.
Halowe mistrzostwa świata. Anna Wielgosz już w półfinale rywalizacji na 800 metrów. Świetny bieg mistrzyni Europy
Polka ustawiła się po pierwszym okrążeniu na drugim miejscu, za Maloney, a na równi ze Szwajcarką. Akins została z tyłu, ale skontrowała już po drugim okrążeniu. Wielgosz nie zamierzała wdawać się w jakieś przepychanki, na końcu trzeciego okrążenia zaatakowała pozycję Maloney, a jednocześnie odparła też kontrę Akins. I spokojnie wyszła na prowadzeniu na ostatnią prostą, choć na niej straciła pierwszą pozycję na rzecz Amerykanki. - Kątem oka widziałam telebim i że moja pozycja nie jest zagrożona. A czas nie był tu ważny - mówiła po biegu w rozmowie z red. Aleksandrem Dzięciołowskim w TVP Sport.
To była właśnie ta różnica w stosunku do rywalizacji w Holandii - tam trzeba było biegać na poziomie 2:01.00 - 2:02.00. Tu Polka uzyskała 2:03.40, co zresztą było drugim czasem całych eliminacji, w najszybszej serii. Akins miała bowiem 2:03.29. Trzecią pozycję rzutem na taśmę wywalczyła zaś Maloney (2:03.56), atakująca z piątego miejsca. Z kolei Australijka Sarah Billings (2:03.60) i Austriaczka Caroline Bredlinger (2:03.78) odpadły, mimo że miały lepsze wyniki od wszystkich uczestniczek pozostałych trzech biegów eliminacyjnych. Takie tu były jednak reguły.
- Byłam zestresowana, trochę się jednak tu nie wyspałam. Ciężko się walczy ze zmianą czasu. Skupiałam się tylko na tym biegu, wiedziałam, ile mam sił. I mam zapas na kolejny. Myślę, że jestem w stanie rywalizować z czołówką - powiedziała Anna Wielgosz.
Już na tym etapie były niespodzianki, w pierwszej serii dopiero piąta była Ugandyjka Halimah Naakayi - mistrzyni świata ze stadionu z Dohy (2019) i brązowa medalistka z hali z Belgradu (2022). Drżała zaś o awans Etiopka Habitam Alemu, która zawaliła finisz, ale o dwie setne "wślizgnęła" się do półfinału.
Odpadła z kolei Noelie Yarigo z Beninu, która rok temu w Glasgow okazała się lepsza od Polki w eliminacjach - i zabrała jej awans. A później wywalczyła brązowy medal.