W tym gronie powinien być też Marek Plawgo, ale decyzja o zakończeniu przez niego kariery zapadła niemal w ostatniej chwili. Jeszcze w piątek wystartował w eliminacyjnym biegu na 400 m i to był jego ostatni występ. "Chcemy uhonorować tego zawodnika w sposób, na jaki zasłużył, dlatego pożegnamy Marka w późniejszym terminie. Musimy się do tego przygotować. To nie może być wręczenie plakietki i odfajkowanie uroczystości" - powiedział PAP prezes PZLA Jerzy Skucha. A trwająca prawie pół godziny sobotnia ceremonia na Stadionie Miejskim im. Grzegorza Duneckiego wzruszyła nie tylko kończących kariery, ale także ich trenerów oraz widzów. Rekordzista Polski w rzucie oszczepem (81,31 w 2002 roku) Dariusz Trafas, tym razem jako sponsor, zaprosił wspomnianą piątkę wraz z osobami towarzyszącymi na tygodniowy wypoczynek do Kołobrzegu. 32-letni Plawgo po raz pierwszy pokazał swój wielki talent w mistrzostwach świata juniorów w Santiago de Chile. Było to 13 lat temu, a wychowanek trenera Jana Widery zdobył złoto. W tej samej imprezie Jędrusiński sięgnął po srebro na 200 m. Nadzieje wiązane z nimi były duże. Obaj mieli kogo ścigać - Plawgo konkurował wówczas z Pawłem Januszewskim, którego rekord Polski poprawił na 48,12. Niespełna 32-letni dziś Jędrusiński mierzył się z Marcinem Urbasiem, ale nie udało mu się nigdy zbliżyć do jego rezultatu 19,98. Obaj mogą mówić o pechu, bo tuż przed najważniejszymi imprezami często łapali kontuzje. "Gdyby nie one..." - westchnęła żona Jędrusińskiego, również była lekkoatletka, znana pod nazwiskiem Dorota Dydo, która do Torunia przyjechała z córeczką Leną. Specjalistką biegania pod dachem była Chojecka. Drobna, szczupła, ale za to bardzo waleczna lekkoatletka MKS Pogoń Siedlce dominowała na średnich dystansach, głównie na 1500 i 3000 m. Z halowych MŚ przywiozła trzy brązowe medale. Najlepszy w jej karierze był rok 2000. Po sukcesie w hali nadeszły też bardzo dobre wyniki na stadionie. Poprawiła rekord Polski na 1500 m - 3.59,22, który jest nadal aktualny. W igrzyskach w Sydney była piąta. Miała wtedy 23 lata. Jej główną rywalką w Polsce była trzy lata starsza, obecnie 40-letnia Anna Jakubczak, związana przez całą karierę z Zamościem. Była trochę w cieniu Chojeckiej, niemal zawsze za jej plecami. W igrzyskach w Sydney - szósta, a w Atenach - siódma. "Dziękuję tobie, Lidko, za minione lata w sporcie. Najbardziej się cieszę z tego, że nasza rywalizacja na bieżni nie zakłóciła koleżeńskich relacji" - powiedziała Jakubczak. Sukcesy odnosiła także Anna Jesień, znana również pod nazwiskiem Olichwierczuk, specjalistka biegu na 400 m ppł. Najbardziej udany był dla niej rok 2007, w którym sięgnęła po brąz MŚ w Osace, poprawiając rekord Polski na 53,86. Urodzona w grudniu 1978 roku w małej miejscowości Kostki pod Sokołowem Podlaskim związała się z Warszawą. Najpierw przez wiele lat trenowała z Edwardem Bugałą, później zaufała swojemu przyszłemu mężowi - Pawłowi Jesieniowi. W igrzyskach startowała trzy razy. W Pekinie zajęła piąte miejsce. W następnych latach walczyła z... kontuzjami. Nie dając rady ich pokonać postanowiła zakończyć wyczynową przygodę ze sportem. Osiadła z mężem na Mazurach.