Genialny dawny sprinter z USA Michael Johnson rzucił wyzwanie World Athletics i Diamentowej Lidze, bo tak można już chyba powiedzieć. Na razie stosunkowo nieśmiało, bo jego nowy projekt Grand Slam Track rozpocznie się jeszcze przed oficjalnym startem sezonu na świecie, a za taki można uznać rozgrywane w drugiej połowie kwietnia mityngi Diamentowej Ligi w Chinach. W Kingston na Jamajce lekkoatleci będą rywalizować już teraz, od piątku do niedzieli. Później jednak rywalizacja przeniesie się już do USA: zawody w Miami są planowane od 2 do 4 maja, w Filadelfii od 30 maja do 1 czerwca, wreszcie w Los Angeles - od 27 do 29 czerwca. A to już jednak może kolidować z zawodami, które do tej pory nie miały konkurencji. Lekkoatletyczne gwiazdy ruszają do boju na Jamajce. Wielkie nazwiska i wielkie pieniądze. Początek - już w sobotę polskiego czasu, po północy Johnson uznał, że do gry muszą wejść duże pieniądze - jak na ten sport, nawet bardzo duże. Budżet na same nagrody to ponad 12,5 mln dolarów. Zwycięzca bądź zwyciężczyni bloku w danym mityngu, a czym jest ów "blok", o tym za chwilę, ma zagwarantowane 100 tys. dolarów. Ósma osoba w stawce zaś 10 tys., czyli tyle, ile w poprzednim sezonie zarabiał zwycięzca zawodów w Diamentowej Lidze. Na razie rywalizacja odbywać się będzie tylko w biegach, a do tego - w tzw. blokach. Tak u kobiet, jak i u mężczyzn, jest ich sześć: sprinty krótkie (rywalizacja na 100 i 200 metrów)krótkie płotki (rywalizacja na 100/110 metrów przez płotki i 100 metrów płaskie)długie sprinty (rywalizacja na 200 i 400 metrów)długie płotki (rywalizacja na 400 metrów przez płotki i 400 metrów płaskie)krótsze dystansie (rywalizacja na 800 i 1500 metrów)dłuższe dystanse (rywalizacja na 3000 i 5000 metrów) Trzeba więc umieć odpowiednio połączyć bieganie w swojej koronnej konkurencji z inną, choć niektórym gwiazdom nie powinno to jakoś szczególnie przeszkadzać. Mało tego, startująca w bloku "krótkich płotków" Sydney McLaughlin-Levrone może uzyskać lepszy czas na płaskim dystansie 400 metrów niż np. Marileidy Paulino i Salwa Eid Naser. Emocji będzie sporo, zwłaszcza, że organizatorzy zadbali o to, by w każdej rywalizacji blokowej były gwiazdy. Nie wszystkie największe, bo wielu Europejczykom nie pasował takie termin (ale np. Grantowi Hollowayowi także), niemniej zapowiada się wielkie sportowe święto. Na co najlepiej zwrócić uwagę z perspektywy polskiego kibica? Oczywiście na rywalizacje pań, w której mogłyby spokojnie być Natalia Bukowiecka, Ewa Swoboda czy Pia Skrzyszowska. One jednak miały w planach sezon halowy (w przypadku Bukowieckiej zakończony przedwcześnie), na stadionie pojawią się więc dopiero za miesiąc. Rewanż za finał igrzysk olimpijskich, choć bez Natalii Bukowieckiej. Pobiegną jej największe rywalki W każdym bloku są bowiem zawodniczki, które mają status gwiazd i zapewniony udział we wszystkich czerech mityngach. W krótkich sprintach to: Melissa Jefferson czy Daryll Neita. W krótkich płotkach: Masai Russel, Cyrena Samba-Mayela, Ackera Nugent czy Jasmine Camacho-Quinn. Jamajka Nugent była w Nankinie, cudem weszła do finału po swoim potężnym błędzie w półfinale, ale później wywalczyła brązowy medal na 60 m przez płotki, o 0,003 sekundy wyprzedziła Skrzyszowską. Wreszcie w "sekcji" Bukowieckiej, czyli sprintów dłuższych, jest tak mistrzyni olimpijska Marileidy Paulino, niepokonana od półtora roku, jak i wicemistrzyni Salwa Eid Naser. Ta ostatnia kapitalnie rozpoczęła sezon, od biegu poniżej 49 sekund. I już eksperci zapowiadają, że jest gotowa nawet na złamanie bariery 48 sekund, jako trzecia w historii. Podobny plan ma Dominikanka, ale przecież w stawce są też choćby Nickisha Pryce czy Alexis Holmes, ale głównie - Gabby Thomas, trzykrotnie złota w Paryżu, dwa razy w sztafetach i raz w zmaganiach na 200 metrów. Ten dystans może być jej atutem, już dziś w nocy. Wielkie nazwiska są też w innych rywalizacjach, choć można żałować braku Karstena Warholma, Noaha Lylesa, Jakoba Ingebrigtsena czy Hollowaya. Pojawią się za to: Fred Kerley, Oblique Seville, Quincy Hall, Matthew Hudson-Smith, Grant Fisher, Sydney McLaughln-Levrone, Mary Moraa czy Diribe Welteji. Pasjonująco zapowiada się rywalizacja mężczyzn w bloku łączącym 800 i 1500 metrów - tu pojawią się: aktualny mistrz świata na 1500 m Josh Kerr, mistrz olimpijski na 1500 m Cole Hocker, świetny w hali Yared Nuguse, ale też piekielnie szybki na 800 metrów Marco Arop, mistrz świata z Budapesztu i wicemistrz olimpijski z Paryża. A będzie też i mistrz z Paryża, trzeci w historii dwóch okrążeń Emmanuel Wanyonyi. I aż szkoda, że to wszystko odbędzie się bez udziału Polaków.