Drugi czas w środku polskiej nocy. Błysk Ewy Swobody na finiszu w Nankinie
Ewa Swoboda wróciła bez medalu z halowych mistrzostw Europy, a wszystkie medalistki pojawiły się przecież w Nankinie, by walczyć o medale w mistrzostwach świata pod dachem. Dlaczego więc można wierzyć w to, że z Chin Polka jednak coś przywiezie? Choćby dlatego, że forma Polki szła ostatnio w górę. A w eliminacjach 60 metrów uzyskała drugi czas dnia, 7.16 s, po kiepskim starcie i bardzo dobrym finiszu. A tego ostatniego niedawno brakowało.

Nie udało się Ewie Swobodzie wywalczyć krążka w Apeldoorn, choć przecież było tego tak blisko, z rekordem sezonu 7.07 s. Lepsze, dość wyraźnie, okazały się Zaynab Dosso i Mujinga Kambundji, a minimalnie - Patrizia van der Weken.
Polka przyleciała więc do Chin z nadzieją na rewanż, a już nocne, wg naszego czasu, eliminacje pokazały, że jest to możliwe. Nie dlatego, że Polka biega nagle o kilka setnych szybciej, choć może w decydujących wyścigach tak będzie. Można jednak odnieść wrażenie, że jej rywalka z Luksemburga jest już trochę zmęczona sezonem. Van der Weken zaczęła bowiem zmagania o kilka tygodni szybciej niż Polka.
A dodatkowo z rywalizacji wycofała się mistrzyni USA - Celera Barnes.
Drugi czas Ewy Swobody w eliminacjach HMŚ w Nankinie. I satysfakcja na mecie
Te biegi eliminacyjne zaczęły się po godz. 4 polskiego czasu, w Chinach było wtedy po 11. Zaimponowała jedynie Dosso, która mimo kiepskiej reakcji startowej (0.174 s) i luzu na końcu uzyskała na mecie 7.09 s. Kambundji miała 7.20 s, ale pobiegła tak jak w eliminacjach w Holandii, bardzo spokojnie, kontrolując sytuację.
Van der Weken zaś biegła jakby na całość, zresztą w jej drugiej serii wszystko było na styk. Jodean Williams z Jamajki uzyskała 7.20 s, a van der Weken i Amerykanka Destiny Sith-Barnett - po 7.21 s. Kolejna zaś Bahamka Camille Rutherford - 7.25 s. Pewny awans miały uzyska tylko trzy pierwsze, reszta zaś musiała czekać. Rutherford też jednak ostatecznie znalazła się w półfinale.
Swoboda zaś pobiegła w piątej serii, przedostatniej. Sama reakcja na strzał nie była zła (0.152 s), ale na wyjściu z bloków dużo straciła. Na tyle, że znalazła się wyraźnie za Chinką Xiaojiang Liang. I wyprzedziła rywalkę o jedną setną na samej kresce, świetnie fiiszując. I to właśnie daje duży optymizm, bo wcześniej ego przyspieszenia na końcu brakowało.
Polka uzyskała 7.16 s, Chinka 7.17 s,, co jest wyrównaniem jej rekordu życiowego. - Jak wyszedł start? Nie będę mówiła, bo był dramat. No ale nie potrafiłam się skupić - powiedziała w TVP Sport. - Chcę wrócić do hotelu, odpocząć, przespać się. I będzie dobrze - mówiła.
A później optymistycznie dodała: - Lepiej mi. Wcześniej po takim 7.16 s bym płakała, a teraz cieszę się, że jest dobrze. Było ciężko, ale sobie poradziłam. Tylko nie wiem, co za debil wyrzucił gumę przy moim bloku.
Biegi półfinałowe i finał w wieczornej sesji w sobotę. Czyli w Polsce - po godz. 13 i 14.