Lewandowski "przechytrzony" przez kibica, podpisał umowę. Prawnik reaguje
Wideo z Robertem Lewandowskim stało się hitem internetu. Na filmiku znany tiktoker "Łatwogang" wkręcił kapitana piłkarskiej reprezentacji Polski i sprawił, że ten podpisał dość nietypową umowę. Zobowiązał się bowiem do pojawienia się na ślubie influencera w roli świadka. Głos na temat dokumentu podpisanego przez 36-latka zabrał teraz prawnik Marcin Kruszewski. Ujawnił on, czy za złamanie umowy "Lewemu" grozi jakakolwiek kara.

Czołowi polscy piłkarze zlecieli się do kraju na zgrupowanie przed marcowymi meczami reprezentacji. Za nami piątkowy mecz eliminacji mistrzostw świata przeciwko Litwie, który podopieczni Michała Probierza wygrali 1:0. Wszystko dzięki Robertowi Lewandowskiemu, który w 81. minucie zdołał przechytrzyć golkipera rywali i wpisał się na listę strzelców. Tym samym pomógł "Biało-Czerwonym" uplasować się na pozycji lidera w grupie G wraz z Finlandią.
Podczas wizyty w ojczyźnie Robert Lewandowski miał okazję spełnić marzenia wielu fanów. Przed meczem z Litwą głośno zrobiło się o filmiku z udziałem młodego kibica, który chciał zebrać autografy od polskich piłkarzy, jednak został zatrzymany przez ochroniarzy. Wówczas do akcji wkroczył “Lewy", który przywitał się z chłopcem i dał mu autograf. Swoim gestem doprowadził dziecko do łez. Były to oczywiście łzy szczęścia.
Kolejny raz Lewandowski poruszył kibiców po meczu z Litwą. Będąc jeszcze na murawie snajper zauważył kibica, który na PGE Narodowy przybył z wyjątkowym transparentem. "Bobek, chcę spać w twojej koszulce!" - brzmiał napis na plakacie. Robert od razu ruszył w kierunku chłopca i podarował mu swoją koszulkę meczową.
Robert Lewandowski "sprankowany" przez znanego tiktokera. Prawnik reaguje
Robert Lewandowski jeszcze przed meczem z Maltą spełnił marzenie kolejnego z kibiców. Tak przynajmniej mu się wydawało. Wkrótce potem okazało się, że piłkarz został wkręcony przez tiktokera “Łatwoganga", który namówił niczego nie podejrzewającego “Lewego" do... podpisania umowy. Zgodnie z jej treścią kapitan piłkarskiej reprezentacji Polski zobowiązał się do przybycia na ślub influencera w roli świadka. Robert był jednak przekonany, że daje autograf młodszemu bratu tiktokera.
"Robert, ja nie mam brata. To, co podpisałeś to umowa" - oznajmił już po fakcie influencer i przeczytał treść umowy: "Ja, Robert Lewandowski, podpisując się na tej kartce, oficjalnie oświadczam, jak i zobowiązuję się na przyjście na ślub Łatwoganga oraz zostanie jego świadkiem".
Wideo stało się hitem w mediach społecznościowych i nie umknęło uwadze Marcina Kruszewskiego, prawnika znanego w sieci jako "Prawo Marcina". Mężczyzna rozwiał wszelkie wątpliwości i przekazał, że umowa, którą miał zawrzeć Lewandowski, nie jest wiążąca. "Taka umowa nie jest zbyt wiele warta. Cały trik Łatwoganga polegał na tym, że poprosił Lewego o autograf. No tylko na drugiej części kartki, na której Lewy się podpisał, było zobowiązanie do pojawienia się na ślubie, czyli pseudo umowa. W takiej sytuacji choćby Lewandowski został zobowiązany do jakichś innych świadczeń, nie miałoby to żadnego znaczenia. Autor podpisu bowiem bez problemu może uchylić się od takiej czynności prawnej. (...) No więc Lewemu nic nie grozi za pójście na ślub, ale Łatwogangowi też nic nie grozi, bo żadne oszustwo to nie było. To prawo cywilne, a nie karne" - przekazał prawnik.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje