Red Bull dysponuje czterema bolidami w stawce już od prawie dwudziestu lat. Juniorska stajnia obecnych mistrzów świata konstruktorów zadebiutowała w Formule 1 w sezonie 2006 i miała na celu znajdowanie perełek, które w kolejnych latach dostawałyby szansę w zdecydowanie lepiej radzącej sobie seniorskiej ekipie. Tak między innymi drogę od zera do bohatera przeszedł Max Verstappen. W Toro Rosso ścigali się w przeszłości między innymi Carlos Sainz czy Pierre Gasly. Wraz z biegiem czasu zespół stawał się coraz mniej opłacalny. Od 2020 roku postanowiono zmienić nazwę i promować markę odzieżową AlphaTauri, by choć w ten sposób wykorzystać obecność drugiej stajni w stawce królowej sportów motorowych. Spokój potrwał do śmierci Dietricha Mateschitza, czyli twórcy potęgi Red Bulla. Nowy zarząd podobno rozmyślał nawet o sprzedaży teamu. Ostatecznie skończyło się tylko na słowach i do niczego takiego przynajmniej w najbliższej przyszłości nie dojdzie. Pomimo tego, mała rewolucja i tak będzie miała miejsce. W środowe popołudnie świat oficjalnie dowiedział się od Helmuta Marko, że biało-granatowe bolidy najprawdopodobniej zmienią kolor i w sezonie 2024 wystąpią pod inną nazwą. Czeka ich kilka zmian. Nyck de Vries może nie dokończyć sezonu W tegorocznych zmaganiach barwy AlphaTauri reprezentują Nyck de Vries oraz Yuki Tsunoda. O ile drugi z nich spisuje się całkiem przyzwoicie, o tyle kompletnie nie potrafi odnaleźć się Holender. W środowisku spekuluje się zresztą, że może on nie dokończyć sezonu 2023. W kolejce rzekomo czeka Daniel Ricciardo, który stracił miejsce w stawce po rozczarowującym minionym roku. Poza potencjalną zmianą zawodników, już niebawem zespół będzie miał nowego szefa. Odejście zapowiedział coraz starszy Franz Tost. Austriaka zastąpi Laurent Mekies.