Do walki z Eddiem Hallem w ramach gali KSW 105 Mariusz Pudzianowski przystępował w roli faworyta. Brytyjczyk dopiero debiutował w MMA, więc doświadczeniem trudno było mu się równać z występującym w klatce od lat Polakiem. "Pudzian" był dość pewny siebie, ale nie wykluczał zaskakującego biegu zdarzeń. "Wiadomo, zawsze może mnie ustrzelić jednym ciosem. To wielkie chłopisko i walka może potoczyć się różnie. Może on wygrać, mogę wygrać ja" - mówił przed starciem. I zobaczyliśmy jego, bądź co bądź, sensacyjną porażkę. Co więcej, Pudzianowski przegrał w pierwszej rundzie, po 30 sekundach i po nokaucie. Boleśniej chyba się nie dało. Po wszystkim głos zabrał jego brat, który zgłosił poważne uwagi i niejako złamanie zasad. "Widziałem dużo pomyłek, ale takiej nie. Minimum 5 ciosów w tył głowy i sędzia nie reaguje. Panie sędzio, może czas założyć okulary albo zmienić dyscyplinę. Proponuję obejrzeć powtórkę i się do tego odnieść, bo to słabe jest" - irytował się w mediach społecznościowych. To nie jednorazowe podniesienie sprawy. Komentarza udzielają również sami zainteresowani: Mariusz Pudzianowski oraz Eddie Hall. Hall oficjalnie przeprasza Pudzianowskiego po walce. Sam przyznaje Po walce Pudzianowski zasygnalizował, że istotnie został trafiony w tył głowy, ale nie miał żadnych pretensji i uznał wyższość rywala. "Eddie był lepszy i wygrał. Gdzieś tam oberwałem w tył głowy, poczułem kilka ciosów. Ale to jest walka, zdarzają się takie sytuacje. Spodziewałem się, że to silny i wielki chłop. W końcu waży ponad 150 kg. Niestety chwila nieuwagi i oberwałem. Bardzo boli mnie głowa z tyłu, od razu mnie lekko przykołowało. Nie ma co się jednak tłumaczyć, był lepszy, więc wygrał" - ocenił. W koncyliacyjnym tonie o rzekomym "oszustwie" i złamaniu zasad wypowiedział się również Hall. Uderzył się w pierś i przyznał, że zachował się nie do końca fair. Zdobył się nawet na przeprosiny. Jak odnotowuje portal mma.pl, chwilę po walce Eddie zwrócił się do kamery z ważnym komunikatem. Tymczasem kolejny cios spada na "Pudziana" z innej strony. Dyrektor KSW Wojsław Rysiewski przypomina moment, w którym Mariusz odklepał w matę po szarży Eddiego. Nawiązuje do nagrania sprzed walki, w którym mogliśmy zobaczyć byłego strongmana, który rezygnuje z wyzwania. "To jest trochę jak z tą zabawą, którą wrzucaliśmy na Instagrama. Mariusz robił ten challenge na refleks i w momencie, jak pierwszego nie złapał, to właściwie już się poddał. Mógłby tam odklepać i byłoby to samo co w walce. Czy widziałeś, żeby, nie wiem, Mamed kiedyś klepał ciosy albo Michał Materla? Albo Adrian Bartosiński? Prawdziwi fighterzy nie klepią ciosów, taka jest prawda" - podsumowuje dla kanału MMA - bądź na bieżąco.