Już w połowie pierwszej rundy pięściarz z Jamajki wystrzelił bezpośrednim prawym, po którym Filipińczyk wylądował na deskach. Raul Caiz junior nie liczył jednak Donaire'a, a powtórki pokazały, że miał rację. Cios nie doszedł do celu. Widać natomiast było, że Walters będzie polował na prawy sierp, zaś jego przeciwnik na lewy. Obaj nie szczędzili sobie mocnych bomb i nokaut wisiał praktycznie cały czas w powietrzu. W drugiej odsłonie Donaire nie cofał się już i starał na środku ringu wciągnąć oponenta w wymiany straszliwych ciosów. Przeważał w nich Walters, lecz niemal równo z gongiem kończącym drugie starcie Nonito będąc plecami do lin wystrzelił lewym sierpowym na szczękę. Pod Waltersem ugięły się nogi, "zatańczył", ale ustał i zachował punkt. Po przerwie Donaire uruchomił też prawy krzyżowy. Kilka razy skarcił rywala i gdy wydawało się, że przełamuje go, nagle Walters huknął prawym podbródkowym i to Filipińczyk wylądował na deskach. Powstał na osiem, a po kilku sekundach zabrzmiał zbawienny gong. Nieoczekiwanie w czwartej rundzie Walters zupełnie zneutralizował oponenta długim lewym prostym z dystansu. Spięć było mało, ponieważ lewy "dyszel" był w tym okresie zaporą nie do przejścia dla jednego z najlepszych zawodników rankingów P4P. Ku uciesze kibiców w piątym starciu znów zaczęło się obustronne bombardowanie w bliskim półdystansie i wojna na przełamanie. Nieznacznie lepszy był jeszcze Nicholas, ale Nonito miał już chyba gorszy okres za sobą i bardzo groźnie "strzelał" swoimi sierpami. W szóstej rundzie znów przewagę zyskał Jamajczyk. Ustawiał oponenta lewą ręką, zamykając mu praktycznie całkowicie prawe oko. Kiedy Donaire usłyszał sygnał, który głosił dziesięć sekund do gongu, ruszył by zmazać złe wrażenie. Zamachnął się obszernym lewym sierpowym. Walters odchylił się, przepuścił te uderzenie i natychmiast skontrował błyskawicznym prawym w okolice skroni. Ten cios tak wstrząsnął rywalem, że nie był w stanie podnieść się zanim sędzia doliczył do dziesięciu.