Anglik ustawił się bocznie, utrudniając mistrzowi zadanie. Rosjanin boksował lewym prostym, ale widać było, że ma respekt dla siły challengera. Yarde być może przez brak aktywności przegrał pierwszą rundę, lecz w pierwszych trzech minutach pokazał, że ma dużo szybsze ręce. Lepszy boksersko był "Krusher", jednak pretendent napierał jak czołg i nic nie robił sobie z ciosów miejscowego bohatera. Większość rund było równych, ale na półmetku to Yarde gorzej znosił trudy tego pojedynku kondycyjnie. Anglik zerwał się do szturmu w ósmym starciu. Złapał championa przy linach serią mocnych sierpów i sala zamilkła. "Krusher" był zraniony, a w narożniku "Buddy" McGirt straszył, że jeśli powtórzy się tak słaba runda, to podda swojego zawodnika. To podziałało na psychikę mistrza i od dziewiątej rundy przejął kontrolę nad pojedynkiem. Pomimo zmęczenia uruchomił nogi, bił jeszcze więcej lewym prostym, czym coraz częściej robił sobie miejsce na prawy sierp. W dziesiątej odsłonie Anglik stanął praktycznie w miejscu, zaś Kowaliow podkręcił tempo i wstrząsnął nim prawym sierpowym w okolice ucha. Koniec nastąpił w jedenastej rundzie. Totalnie wyczerpany Yarde "wszedł" Kowaliowowi na cios prosty. To był lewy prosty, ale szybki, mocny i na szczękę... Zmęczony Brytyjczyk padł na matę i został wyliczony do dziesięciu. Widać w nim wielki potencjał, ale po kilkunastu walkach amatorskich i kolejnych kilkunastu zawodowych nie mógł przeciwstawić się takiemu mistrzowi jak "Krusher".