Iga Świątek zameldowała się po raz czwarty w karierze w półfinale turnieju WTA 1000 w Indian Wells. W ćwierćfinale odprawiła z kwitkiem Qinwen Zheng 6:3, 6:3. Spotkała się z nią pierwszy raz od pamiętnej, bolesnej porażki w półfinale zeszłorocznego turnieju olimpijskiego rozgrywanego na ulubionych przez Polkę kortach Rolanda Garrosa. Poprawiła bilans konfrontacji przeciwko Chince na 7:1, ale ta "jedynka" pozostaje w jej pamięci. Nawiązała do wydarzeń z 1 sierpnia w rozmowie z Klaudią Jans-Ignacik na antenie Canal+ Sport. Indian Wells: Iga Świątek walczyła z Qinwen Zheng i wiatrem. "Było wymagająco" Prowadząca zastanawiała się, jak chińscy dziennikarze określą Świątek, proponowała określenie "Wielki Mur Chiński", bo bardzo trudno Zheng jest ją "przejść". Raszynianka szybko odpowiedziała z uśmiechem. - Po igrzyskach nie powiedziałabym tak, ale cieszę się, że się zrewanżowałam, wyciągnęłam wnioski. Od początku byłam skoncentrowana, starałam się nie wpuszczać mojej przeciwniczki do gry. Zaczęłyśmy się "breakować" (przełamywać - red.), było wietrznie, wymagająco - podsumowała. 10 minuta i koniec dyplomacji. Iga Świątek odarta ze złudzeń. "Na litość Boga" Jans-Ignacik przypomniała, że podczas tego meczu kilkukrotnie zmieniały się warunki. Było i symboliczne dla Kalifornii słońce, ale i ciemne chmury z których kropiło, a także dość mocny wiatr. Zapytała wiceliderkę rankingu WTA, który z czynników pogodowych najbardziej przeszkadza w grze. - Dla każdego tenisisty wiatr jest najbardziej wymagający. Dobrze, że tu przynajmniej był w jedną stronę. Są korty, gdzie on robi takie mini tornadka, takie wiry powietrzne. Tutaj zaczęło wiać pod koniec i to było trudne, ale na szczęście się dostosowałam. Grałyśmy czasem auty dosłownie na centymetry, właściwie wydaje mi się, że przez to. Na koniec chciałam być solidna i dokończyć ten mecz, nie popełniając zbyt dużo błędów - zakończyła. Dawid Celt zdecydował, oto skład Polek na BJK Cup w Radomiu. Wiadomo, co z Igą Świątek