Artur Gac, Interia: Potwierdza pan obecność Andrzeja Gołoty na sobotniej inauguracji Polskiej Ligi Boksu? Grzegorz Nowaczek, prezes PZB: - Andrzej już jest w Polsce, więc nie ma żadnego ryzyka. I będzie na sobotnim meczu Legia Warszawa - Imperium Boxing Wałbrzych (godz. 20, hala sportowa OSIR Bemowo, transmisja w TVP Sport - przyp.). Andrzej najpierw w piątek pojawi się w Mielcu na gali Suzuki Boxing Night, następnie w Warszawie, a w niedzielę zagości w Kielcach (na meczu KKB Rushh Kielce - Golden Team Nowy Sącz, godz. 11, transmisja na Youtube - przyp.). Czyli przygotowaliście mu całe tournee. - Andrzej został naszym ambasadorem ligi. I do kiedy zostaje w Polsce? - Powrotny bilet do Stanów Zjednoczonych ma kupiony na 20 marca. Dla Andrzeja to pewnie szczególna sprawa, bo sam jeszcze boksował w rozgrywkach ligowych, które w dawnych czasach były motorem napędowym tego sportu w naszym kraju. - Od samego początku, gdy tylko objąłem funkcję prezesa, złapaliśmy z Andrzejem kontakt. I cały czas u nas gości, można powiedzieć, że pozytywnie odpowiada na każde zaproszenie i wspiera nas swoją osobą we wszystkich działaniach. Mamy bardzo dobre relacje. On sam jest bardzo zadowolony z naszej współpracy, a przecież jest to ikona polskiego boksu, więc sama jego obecność na danych wydarzeniach bardzo nam pomaga. Sport i boks olimpijski zawsze się obroni, a przy lidze mamy bardzo duże zainteresowanie. Naprawdę? - Tak, jestem bardzo zadowolony, napędza się koniunktura. Na galę w Mielcu mamy już zapełnionych 1500 miejsc plus stoliki VIP-owskie. Na Legii 250 miejsc przy stolikach plus ponad 1000 osób na trybunach. Z kolei w Kielcach można powiedzieć, że cała hala jest zapełniona, tak kibicami, jak również zaproszonymi gośćmi. Nie ma już miejsc, a jeszcze więcej osób chciałoby się pojawić na żywo. Zapotrzebowanie na boks znów jest bardzo duże i najbliższe dni pokażą, że znów wracamy na wysokie miejsce. A dodam jeszcze startujące w piątek mistrzostwa Śląska, gdzie już zgłosiło się 280 zawodników. Ruszyło to wszystko z kopyta, tak więc pół żartem pół serio powiem, że nikt nie będzie musiał szukać "freakowych" sensacji, bo sam boks będzie przemawiał. "Potężna kwota od Nitrasa". Odkrywamy kulisy wielkiego powrotu, "nowy Usyk" w Polsce Niechby tak się stało, że reaktywowane po przeszło 21 latach rozgrywki ligowe znów mocno popchną do przodu cały boks krajowy. I wejdzie on do innej ligi pod względem popularności. - Moim zdaniem to nie jest czcze gadanie. Proszę zobaczyć, do ligi mamy zgłoszonych 300 zawodników. Mamy osiem klubów, a już w tym momencie są trzy kolejne, które chcą przystąpić do rozgrywek. Czyli jesienią będziemy jeszcze organizować mecze o awans i spadek, więc od początku wiadomo, że wszyscy będą walczyć o stawkę. Nikt do końca nie wierzył, że jesteśmy w stanie to wszystko zorganizować, a to już się dzieje. W każdym mieście jest olbrzymie zainteresowanie, każdy jest zadowolony. Jeśli w ten, inauguracyjny weekend, wszystko wypali, a jestem przekonany, że nie ma innej możliwości, to będzie po prostu hit. Rzecz w tym, by w boksie kibice na nowo się zakochali. Aby wyszedł poza wąskie środowiska i znów wszedł na salony. Liga absolutnie powinna temu sprzyjać, zakładając, iż zaraz nie okaże się, że walki będą oddawane walkowerem, bo to byłby początek katastrofy. - Absolutnie nie dopuszczam takiego scenariusza. Nieprzypadkowo wyselekcjonowaliśmy na starcie tylko osiem zespołów do ligi. Aplikowały przecież inne kluby, sam pan dobrze wie, że z Małopolski Wisła Kraków i Hutnik Kraków, ale niestety. Wybraliśmy te kluby, które były największym gwarantem stabilności, kluby z zapleczem osobowym i znające biznesowe mechanizmy. Wiedzą, że gdyby coś poszło nie tak, to będą z tego wyciągane konsekwencje. Naprawdę myślę, że wszystko będzie w porządku, ja na tę chwilę jestem spokojny. Cały czas mam kontakt z wszystkimi klubami, jedni drugim chcą pomagać. W ringu się konfrontujmy i sprawdzajmy, a poza nim grajmy do jednej bramki. W interesie wszystkich zainteresowanych powinno być to, żeby rozgrywki były wolne od wpadek, a rywalizacja możliwie jak najbardziej wyrównana. Ważne też, by mecze było zacięte, oby nie okazało się, że kilka ekip będzie dostarczycielami punktów. - Nie zakładam takiego scenariusza. Widział pan zgłoszone składy i mamy czarno na białym, że w każdej ekipie są mocne nazwiska. A pikanterii dodadzą obcokrajowcy, bo nie będzie też wiadomo do końca, kto w danym meczu będzie boksował, więc każdy musi być przygotowany na nieoczywiste konfrontacje. Pan "rozbił bank" w Kielcach, gdzie zakontraktowany został mistrz i wicemistrz olimpijski, Ukrainiec Aleksander Chyżniak. - No tak. Udało się go przekonać, podobnie jak szefów federacji ukraińskiej, żeby zgodzili się na jego boksowanie. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że nie wystąpi w każdym meczu, ale wystarczy, że przyjedzie na jeden mecz w pierwszej połówce sezonu i na drugi w rundzie rewanżowej. To już mocno podbije nam marketingowo całą ligę. Niedawno czytałem, że Chyżniak zapewne będzie przenosił karierę na ring zawodowy. - Nie, nie. Zostaje w boksie olimpijskim do następnych igrzysk. Cały czas mam dobry kontakt z prezesem ukraińskiej federacji, który notabene ma też firmę w Krakowie. Uważam, że tu nie ma innego scenariusza. Rozmawiał: Artur Gac Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: artur.gac@firma.interia.pl