Norwegowie kilka lat temu stworzyli cykl Raw Air, który miał konkurować z Turniejem Czterech Skoczni. Wielkie nagrody i niesamowicie napięty program imprezy, miały sprawić, że ci, którzy zatriumfują, będą traktowani jak herosi. Nie ma bowiem bardziej wyczerpującej formuły rywalizacji, niż ta, jaką zaproponowali Norwegowie w Raw Air. Kobayashi górą w Oslo. Rollercoaster Polaków, awans o 12 miejsc i spadek o 16 Koszmarne obrazki w Oslo Niestety pod względem frekwencji na trybunach norweska impreza nawet do pięt nie dorasta Turniejowi Czterech Skoczni. W czwartek ponure obrazki z Oslo zobaczył cały świat. W kwalifikacjach, które były pierwszym etapem Raw Air, bo punkty z nich zaliczają się do końcowego wyniku, na trybunach zasiadła garstka widzów. Sytuacja niewiele się zmieniła w czasie konkursu w Oslo-Holmenkollen. Mekka norweskich skoczków narciarskich niestety świeciła pustkami. Te obrazki nie przystoją tak dużej imprezie w skokach narciarskich. Wygląda na to, że jesteśmy świadkami upadku Raw Air. Jeśli do tego dodamy jeszcze fakt, że tuż przed nim i już w jego trakcie wycofywano kolejnych norweskich skoczków w związku z oskarżeniami o doping technologiczny, mamy pełen obraz. Wygląda na to, że czara goryczy się przelała. Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) tak obrzydziła skoki kibicom, że ci w końcu postanowili się wypiąć na tę dyscyplinę sportu. Przynajmniej w Norwegii, bo w czasie Turnieju Czterech Skoczni pełne trybuny były od pierwszego do ostatniego konkursu. To czas, by FIS zaczęła myśleć poważnie o tym, jak wyciągnąć skoki z kryzysu, bo o tym niewątpliwie można mówić. Widownia skoków kurczy się z roku na rok w zastraszającym tempie, o czym zresztą pisaliśmy na łamach Interia Sport.