Sebastian Zwiewka, Interia.pl: Kilka dni temu Orzeł Łódź potwierdził, że zostaje pan na następny sezon. Zmiana klubu w ogóle wchodziła w rachubę, czy jednak od razu stwierdził pan, że nie ma sensu zmieniać otoczenia, jeśli w obecnym wszystko gra? Marcin Nowak, żużlowiec Orła Łódź: Pojawiło się kilka ofert, lecz od razu mówiłem, że pierwszeństwo w rozmowach ma Orzeł Łódź. Tak się po prostu stało. Nie widzę powodów do zmiany klubu, skoro w obecnym wszystko prawidłowo funkcjonuje. Głównie otrzymywałem telefony z eWinner 1. Ligi. Za panem naprawdę udany sezon (średnia biegowa 1,807). Nie korciło pana, żeby poznać propozycje innych działaczy? Powiem tak. Pan Witold Skrzydlewski jest wobec mnie uczciwy, dlatego ja odwdzięczam się tym samym. Nie zamierzałem niczego knuć za plecami naszego głównego sponsora. Miał pierwszeństwo i tyle. Udało się nam porozumieć, z czego oczywiście bardzo się cieszę. Sprawiliście dużą niespodziankę kończąc sezon na trzeciej pozycji. Co wpłynęło na tak dobrą postawę Orła w sezonie 2020? Przede wszystkim mieliśmy atut własnego toru. Nie przegraliśmy meczu u siebie - wszystko wygraliśmy, tylko na zakończenie zremisowaliśmy po wyrównanym pojedynku z Abramczyk Polonią Bydgoszcz. Domowy tor był naszym handicapem, który wykorzystywaliśmy. Dochodziła jeszcze fajna atmosfera, wszyscy dobrze się dogadywaliśmy. W dodatku trener potrafił załagodzić każdą sytuację i wspierał nas w każdym momencie. Tak jak pan wspomniał - byliście nie do powstrzymania na własnym torze. Stworzyliście prawdziwą twierdzę w Łodzi. Ciężko będzie utrzymać to w następnym sezonie, jednak pewnie taki macie cel. Mamy nadzieję, że tor w dalszym ciągu będzie naszym atutem. Wierzę, że nic się nie zmieni, bo nasz trener ma głowę na karku i wie, co zrobić, żeby tor był naszym handicapem. Sprawiliście niespodziankę m.in. w meczu z eWinner Apatorem Toruń. Żużlowcy z Grodu Kopernika przegrali tylko trzy spotkania, wydawało się, że nie mają słabych punktów, a w Łodzi polegli 43:47. Fajnie, że tak ten mecz potoczył się z naszej perspektywy. W tamtym momencie byliśmy drugim zespołem, który pokonał faworyta. Później torunianie przegrali jeszcze w Gnieźnie. Jesteśmy zatem jedną z trzech drużyn, która wygrała z eWinner Apatorem. To fajne i motywujące. Sam zdobyłem tylko 5 punktów, więc nie był to najlepszy występ w moim wykonaniu, jednak zawsze powtarzam, że wygrywamy i przegrywamy razem. Nieważne są indywidualne zdobycze, tylko liczy się zespół. Jak podchodzicie do głosów, że w następnym sezonie będziecie słabsi? Inne ekipy zostały wzmocnione zawodnikami z PGE Ekstraligi, a w Orle Łódź utrzymano tylko - i aż - tegoroczny skład. Tor wielokrotnie weryfikował takie opinie. W tym sporcie nazwiska nie jadą. Szczerze? Nawet fajnie, że ludzie tak mówią. Pojedziemy bez presji, damy z siebie wszystko i pokażemy, że wcale nie byliśmy na straconej pozycji. My - zawodnicy - a także nasi najwierniejsi fani wiemy, o co jedziemy. Koncentrujemy się na naszych celach, dewagacje innych nas nie interesują. Tworzycie zgraną ekipę, więc to chyba też jest pewnego rodzaju atut. W większości drużyn zostały poczynione duże roszady. Chłopaki będą musieli się od nowa poznawać, u nas natomiast trzon zespołu został zachowany. Będzie nam zdecydowanie łatwiej. Pochodzi pan z Leszna, podobnie jak trener Skórnicki czy też Norbert Kościuch. Brady Kurtz z kolei startował w Fogo Unii. Szczerze mówiąc to nawet nie patrzyłem na to w ten sposób. A faktycznie prawie połowa drużyny jest związana z Lesznem, bądź z Fogo Unią. Miałem z chłopakami styczność już wcześniej. Jak pojechaliśmy na pierwsze tegoroczne treningi, to pierwsze lody były już przełamane i bez problemu dyskutowaliśmy, jak pracują nasze silniki. Fajna sprawa. Trener Skórnicki jest osobą, która potrafi rozładować napięcie? Zdecydowanie tak. Aczkolwiek, jeżeli podchodzimy do pracy zbyt luźno, to szybko potrafi nas zmobilizować. To człowiek orkiestra - bardzo dobrze zna się na przygotowaniu toru, również na sprzęcie, bo sam jeszcze niedawno ścigał się z nami w lidze. Mogę tylko postawić same plusy przy nazwisku trenera. Już w tym roku eWinner 1. Liga była bardzo wyrównana. A w następnym sezonie powinno być jeszcze ciekawiej. Nie będzie żadnego łatwego meczu. Już w tym roku tak było. Musieliśmy mocno się napracować w każdym spotkaniu. eWinner 1. Liga to już nie są przelewki, poziom naprawdę jest bardzo wysoki. Wszyscy zawodnicy muszą po prostu się skupiać na osiąganiu jak najlepszych wyników i żeby ich drużyny zdobywały przynajmniej 46 punktów w meczu (śmiech). Ustabilizował już pan swoją formę na zapleczu PGE Ekstraligi? Mam nadzieję, że tak. Postaram się potwierdzić te słowa w 2021 roku. Mogę zapewnić, że bardzo ciężko pracuję, chcę cieszyć kibiców swoją jazdą. Sezon 2020 był dla mnie udany, aczkolwiek zdarzały mi się potknięcia. Okres przygotowawczy nie będzie się zbyt dużo różnił od poprzedniego. Myślimy tylko nad tym, co poprawić, by wyeliminować wpadki. Mówi pan o tych potknięciach. Mimo kilku słabszych spotkań, cieszył się pan zaufaniem trenera. Nie pojechałem tylko w meczu w Toruniu, choć na pozycjach seniorskich było zakontraktowanych znacznie więcej zawodników. Cieszę się, że trener mi zaufał. Mam nadzieję, że go nie zawiodłem. W szczególności po mojej myśli nie poszły dwa spotkania - w Bydgoszczy i w Gdańsku. Kilka meczów jednak zaliczam jak najbardziej na plus, nawet jestem z nich mega zadowolony. Tak jak życiu - miałem wzloty i upadki. Upadki nie są miłym doświadczeniem, więc chciałbym doznawać ich jak najmniej. A co powie pan o przepisie w regulaminie dotyczącym zawodnika do lat 24? Jest smutek, że pan się nie załapał do tego grona? Za rok będę miał 26 lat, więc dla mnie za późno został wprowadzony ten przepis (śmiech). Ciężko mi wypowiedzieć się na ten temat. Gdybym był młodszy, to byłbym mega zadowolony. Teraz to już na mnie praktycznie nie wpływa, zatem za bardzo o tym nie myślę. Trochę szkoda, że zagraniczni zawodnicy mogą być wystawiani na tych pozycjach kosztem Polaków. Chociaż nie wiadomo, czy tylu by się uzbierało. Już pan wie jak będą wyglądały składy eWinner 1. Ligi. Czy ten przepis nie osłabił poziomu rozgrywek? Wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że z tego powodu rozgrywki pierwszoligowe staną się mocniejsze, dla kilku zawodników przecież zabrakło zatrudnienia w PGE Ekstralidze. eWinner 1. Liga rośnie w siłę. Takie jest przynajmniej moje zdanie. Dla takich zawodników jak pan, ten przepis raczej nie jest korzystny. Trudniej będzie panu dostać się do klubu startującego w PGE Ekstralidze. Każdy zawodnik chciałby jeździć z najlepszymi, więc ponowne występy w elicie są pana marzeniem? Do tego dążę, taki jest mój cel. Z roku na rok chciałbym stawać się coraz lepszym żużlowcem, liczę że będę podnosił swój poziom sportowy. Mam nadzieję, że kiedyś wywalczymy awans z Orłem Łódź. Dla kilku starszych zawodników zabrakło miejsca w PGE Ekstralidze. Dobrym przykładem jest Rohan Tungate, który chciał zaatakować najwyższą klasę rozgrywkową, a ten przepis trochę go skrzywdził. Niektórzy są przeciwni temu przepisowi, niektórym się on podoba. Ja natomiast nie mam jeszcze wyrobionego zdania. Jak już rozmawiamy o PGE Ekstralidze, to w 2016 roku startował tam pan z MrGarden GKM-em Grudziądz. Zdobywał pan doświadczenie m.in. u boku Tomasza Golloba, Rafała Okoniewskiego czy Antonio Lindbecka. Ta trójka jednak skończyła już swoje kariery. Jazda z tymi zawodnikami wpłynęła korzystnie na moje występy. Największy progres zrobiłem właśnie w 2016 roku, kiedy pan Tomek Gollob jeździł ze mną w drużynie, do tego jeszcze Krzysiu Buczkowski. Naprawdę wiele się od nich nauczyłem. W tamtym sezonie korzystałem również z jednostek napędowych pana Ryszarda Kowalskiego, co też miało ogromny wpływ na rozwój mojej kariery. A jakie mecze wspomina pan najlepiej w trakcie swojej kariery w PGE Ekstralidze? To trudne pytanie. Mam takie dwa spotkania. Jeden w 2016 roku w Tarnowie, a drugi w domowym meczu ze Stalą Gorzów. Najszybciej do głowy wpadły mi akurat te dwa mecze. Liczy pan na poprawę średniej biegowej w 2021 roku? Już teraz mogę zdradzić, że jednym z moich celów na sezon 2020 była średnia 1,800, co rzutem na taśmę udało mi się zrealizować. Jestem z tego bardzo zadowolony. Jednak oczekuję od siebie więcej, bo kto nie robi postępów, ten stoi w miejscu. Chcę się dalej rozwijać, choć jeszcze nie wiem, jakie wyznaczę sobie cele. Muszę na spokojnie porozmawiać z moim trenerem mentalnym Leszkiem Furmannem. W najbliższym czasie rozpiszemy sobie cały plan. Na koniec zapytam o przygotowania do sezonu 2021. Wraz z początkiem listopada rozpocząłem przygotowania. Jak co roku chodzę do GATE 2 Athletics w Lesznie, gdzie trenuję pod okiem Marcina Giernasa. Plan działania nigdy mnie nie zawiódł, nigdy pod względem fizycznym nie odstawałem od reszty chłopaków. Dlatego nie widzę powodów do zmian, skoro wszystko działa jak należy.