Zrobili z niego złotówę. Wyjaśnia, jak było
Transfer Jasona Doyle’a z Wilków Krosno to była prawdziwa bomba transferowa last minute. Choć Australijczyk był dogadany w Lesznie na starty w sezonie 2023, w ostatniej chwili zmienił zdanie. Teraz wyjaśnia, jak z jego perspektywy wyglądała sytuacja, choć i tak „zeznania” Australijczyka nie są do końca spójne. Z perspektywy czasu w Lesznie cieszą się z takiego obrotu spraw, bo zaoszczędzą ponad milion złotych.

Jeszcze w czerwcu zeszłego roku Fogo Unia Leszno ogłosiła zawarcie porozumienia z Doyle’m na starty w sezonie 2023. Chwilę później to samo ogłosił Jason Doyle za pośrednictwem mediów społecznościowych. - Jest dosyć wcześnie, ale chyba lepiej będzie ogłosić to w tym samym czasie, co klub. W 2023 roku znów będę bykiem. Cieszę się, że podjąłem tę decyzję tak wcześnie - napisał na Facebooku Doyle.
Rzucił nowe światło na sprawę
Telewizja Canal+ przygotowała program dokumentalny "Czarny charakter: Wilczy apetyt" o beniaminku PGE Ekstraligi, Wilkach Krosno. Tam Jason Doyle rzucił nowe światło na sprawę.
— Kibice myślą, że chodzi nam tylko o pieniądze, ale jeśli nie masz płacone na czas, jeśli cały sezon upominasz się o swoje pieniądze i tracisz na to energię, nie jest to fair. Mam nadzieję, że nie będę miał już takich problemów i skoncentruję się wyłącznie na ściganiu. Wiem, że kibice z Leszna czują złość po moim odejściu z Unii, ale nie wiedzą, jaka kryje się za tym prawda - wyznał Jason Doyle, po czym stwierdził, że jednak nie chodziło o pieniądze.
— Moja kariera nie zmierzała we właściwym kierunku. Nie byłem zadowolony z dwóch ostatnich sezonów. Głównym powodem zmiany klubu było nowe, świeże otwarcie, a nie pieniądze - dodał.
Spójność wyznań Doyle’a budzi zastrzeżenia. Prawdą jest, że w Lesznie były zaległości, ale te zdarzają się w niemalże każdym klubie, a płynność finansowa Unii nie jest na tyle zła, by martwić się o pieniądze. Ponadto czy aż tak duże zaległości pojawiły się tak późno, skoro jeszcze w czerwcu wszystko było w porządku, kiedy Doyle ogłaszał pozostanie w zespole?
W listopadzie nie mówił o kasie
Jeszcze w listopadzie, podczas prezentacji zespołu Wilków Krosno Jason Doyle nie wspominał o zaległościach. Wymieniał inne powody zmiany zespołu. Faktem jest natomiast, iż dostał 1,3 mln za podpis pod kontraktem i 13 tysięcy złotych za każdy zdobyty punkt, a na taką kasę nie mógł w Lesznie liczyć.
— Było wiele powodów mojego przejścia do Krosna. Decyzję podjąłem późno. Propozycja pojawiła się w październiku. Dużo czasu mi zajęło, aby się upewnić w 100%, że jest to odpowiedni klub dla mnie. Teraz jednak wiem, że podjąłem dobrą decyzję dla rozwoju mojej kariery. Myślę, że to dobry ruch zarówno dla mnie, jak i dla tego klubu — stwierdził Doyle w rozmowie dla oficjalnej strony PGE Ekstraligi.
Szykują dla niego niespodziankę
Leszczyńscy kibice nie zapomnieli Doyle’owi nieeleganckiego odejścia z klubu. Wolontariusze ze Stowarzyszenia Sympatyków Klubu Unia Leszno podczas spotkań sparingowych oraz podczas 73. Memoriału Alfreda Smoczyka zbierali fundusze na wykonanie opraw meczowych w trakcie sezonu. Tajemnicą poliszynela jest, że oprawa na inauguracyjną kolejkę PGE Ekstraligi ma być skierowana właśnie w Jasona Doyle’a.
Zresztą w Lesznie Doyle od października nosi nowy przydomek. To Jason Dolar, więc istnieje prawdopodobieństwo, że oprawa leszczyńskich kibiców będzie właśnie zmierzała w kierunku dolara.
Zaoszczędzą ponad milion
Z perspektywy czasu działacze leszczyńskiego zespołu cieszą się z tego, że Jason Doyle opuścił Unię, a w jego miejsce do zespołu dołączył Grzegorz Zengota. Faktem jest, że sportowo Unia straciła wiele, ale z obecnym kształtem drużyny leszczynianie liczą na spokojne utrzymanie ligowego bytu.
Co więcej, w kasie drużyny pozostaną duże pieniądze. Leszczynianie na stracie Doyle’a zaoszczędzą ponad milion złotych.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje