To jego ostatnia szansa. Nie ma już miejsca na wpadkę
Maciej Janowski zajmuje obecnie szóste miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu Grand Prix – ostatnie gwarantujące pozostanie w mistrzostwach świata na kolejny sezon. Normalnie nie musiałby się przesadnie martwić o jazdę w IMŚ, bo w praktyce w Grand Prix na kolejny rok pozostaje czołowa dziesiątka zawodników. Problem jednak w tym, że kandydatów do stałych dzikich kart może być zbyt wielu by starczyło ich jeszcze dla Janowskiego.

Obecna sytuacja żużlowca Betard Sparty Wrocław jest jeszcze nie najgorsza. Janowski zajmuje szóste miejsce i ma cztery punkty przewagi nad siódmym Taiem Woffindenem, jego drużynowym kolegą z Wrocławia. Ponadto, przez żużlowcami jeszcze cztery rundy: we Wrocławiu, w duńskim Vojens, szwedzkiej Malilli i na zakończenie w Toruniu.
Trzy ze wspomnianych czterech rund można śmiało nazwać mianem domowych rund Janowskiego. Z Wrocławia pochodzi, w barwach Sparty zdobywał licencję i od wielu lat jeździ w barwach tamtejszej Betard Sparty. Malilla to również jego domowy obiekt, bo w Bauhaus-Ligan, czyli w szwedzkim odpowiedniku PGE Ekstraligi, Janowski jeździ w barwach Dackarny Malilla. Toruń, jak wielu polskich zawodników, zna jak własną kieszeń, bo jeździł tam wielokrotnie czy to w PGE Ekstralidze, czy w Grand Prix, czy w różnych innych turniejach, których na Motoarenie organizuje się sporo.
Kandydatów do dzikich kart jest dużo
Utrzymanie się Janowskiego w cyklu Grand Prix nie będzie żadnym zaskoczeniem. To wciąż jeden z czołowych polskich zawodników, a lokalizacje czterech ostatnich rund sprzyjają mu. Wychowanek wrocławskiej Sparty nie może jednak pozostawiać niczego w nieswoich rękach, bo w tym roku może się okazać, że poważnych kandydatów do dzikiej karty jest więcej, niż samych przepustek.
Wszystko przez ewentualny powrót Rosjan do cyklu. Jeśli zostaliby oni dopuszczeni do jazdy w Polsce, dzięki wydaniu im przez PZM polskich licencji, oznaczałoby to, że raczej pojadą też w imprezach międzynarodowych. Trudno sobie wyobrazić sytuację, w której w cyklu Grand Prix zabrakłoby Artioma Łaguty, mistrza świata z 2021 roku, czy Emila Sajfutdinowa, trzykrotnego brązowego medalisty IMŚ.
Rosjanie zajęliby dwa z pięciu miejsc. Do grona kandydatów trzeba też dorzucić Martina Vaculika, który może wypaść z cyklu Grand Prix przez kontuzję. Zostają nam w tym momencie dwie dzikie karty. Chętni? Tych może być wielu. Wśród nich m.in. mistrzowie świata Tai Woffinden i Jason Doyle. Poza nimi Mikkel Michelsen, który byłby dopiero drugim Duńczykiem w obsadzie mistrzostw świata. Dla Janowskiego, który na pewno też chciałby skorzystać z dzikiej karty może wówczas zabraknąć miejsc.
Zobacz także:
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje