Określenie tamtego turnieju mianem najlepszych zawodów ostatnich lat nie jest żadnym nadużyciem. Od momentu prowadzenia tego typu statystyk przez GuruStats, czyli od sezonu 2016, nie było turnieju Grand Prix, który dostarczyłby większej dawki emocji i większej liczby mijanek. Dotychczasowy rekord został pobity aż o 34%. Wcześniej największą liczbę manewrów wyprzedzania odnotowano w duńskim Horsens w 2016 roku, gdzie doszło do 59 akcji na dystansie. Liczba 79 może nie wyglądać przesadnie imponująco, szczególnie jeśli podzielimy ją na 23 odbyte tamtego wieczoru wyścigi. Dużo lepiej wygląda ona jeśli porównamy ją do innych zawodów. Jak wskazano na gurustats.com, żeby uzyskać 79 mijanek, musielibyśmy odjechać turniej Grand Prix w Krsko z 2018 roku aż... 13 razy! W przypadku sezonu 2019, 79 mijanek uzyskalibyśmy, gdybyśmy odjechali (średnio) 6 meczów PGE Ekstraligi lub nawet 12, jeśli miałyby się odbywać tylko w Gorzowie Wielkopolskim. Przy takich przykładach widać, dlaczego wrocławski turniej jest dalej wspominany. Zawodnicy we Wrocławiu poszaleli Co ciekawe, w 2019 roku podczas rundy Grand Prix we Wrocławiu, każdy z żużlowców rywalizujących w turnieju poczuł co to znaczy wyprzedzić rywala. Najlepszy jeśli chodzi o liczbę przeprowadzonych manewrów wyprzedzania okazał się Polak, Janusz Kołodziej, który mijał rywali dziesięciokrotnie, jednak pięciokrotnie sam został minięty. Nie przeszkodziło mu to jednak w uzyskaniu najlepszego bilansu spośród wszystkich zawodników startujących w zawodach, bo wyniósł on +5. Turniej we Wrocławiu był pełen emocji od początku do końca. Spośród dwudziestu trzech biegów tylko w trzech (sic!) GuruStats nie odnotowało żadnej akcji na dystansie. Zdarzały się za to szalone biegi, gdzie w trakcie wyścigu działo się mnóstwo. Tak było, np. w wyścigu osiemnastym, w którym odnotowano aż 10 mijanek. Miejmy nadzieję, że jutro również będziemy świadkami tak emocjonujących zawodów! Zobacz także: Kiedy oni coś z tym zrobią? To kompromitacja! Kibice przestaną ziewać z nudów? Szykuje się rewolucja! Walka o sześć milionów znowu na uboczu