Apator do biegu numer 15 meczu u siebie z GKM-em chciał nominować swojego tegorocznego zdecydowanego lidera, Emila Sajfutdinowa. Ten z kolei chciał pokazać swoją klasę i oddać bieg juniorowi. Sajfutdinow robi wszystko, by ocieplić wizerunek i trzeba przyznać, że dobrze mu to wychodzi. A do tego sportowo prezentuje się kapitalnie. Fakty są jednak takie, że finalnie w tamtym biegu nie pojechał. Zastąpił go Krzysztof Lewandowski, który przyjechał ostatni, a defekt miał Lambert. Goście wygrali 5:1. Czyj to był błąd, że mimo chęci oddania biegu, Sajfutdinow nie pojechał i przez to Apator niemal na pewno stracił kilka punktów zaliczki? Roberta Sawiny. Menedżer powinien był zdecydowanie postawić na swoim i dać szansę dodatkowego biegu juniorowi tylko w momencie, w którym coś jest już rozstrzygnięte. Pytanie, czy Sawina myślał że bonus jest w kieszeni czy po prostu nie umiał postawić na swoim. Obie opcje są realne. Apator cudem to wybronił Niedzielny rewanż w Grudziądzu w zasadzie od samego początku przebiegał pod całkowite dyktando miejscowych. Był taki moment, że chyba już nawet w Apatorze nie wierzyli, że ten bonus da radę zabrać do domu. GKM świetnie startował, a goście wyglądali jak dzieci we mgle. Ostatecznie na koniec role się lekko odwróciły i jeden punkt pojechał do Torunia. Gdyby nie fatalna decyzja z pierwszego meczu, pewnie do myślenia o bonusie byłoby w GKM-ie jeszcze daleko, nawet przy wysokiej przewadze. Tak czy inaczej mecz pokazał dwie rzeczy. GKM-u absolutnie nie można jeszcze skreślać, bo ten zespół podniósł się niczym Feniks z popiołów. A Apator? Apator wygląda bardzo źle. Jedzie tylko Sajfutdinow, swoje powiedzmy robi Lambert. Przedpełski i Lampart szału nie robią. Dudek przeżywa prawdopodobnie najgorszy okres w całej swojej karierze. Apator wcale nie może być jeszcze pewien utrzymania w PGE Ekstralidze.