Rukatunturi to skocznia, która bywa niezwykle "kapryśna". Niestety, panująca w Laponii aura wdaje się we znaki organizatorom Pucharu Świata w Ruce oraz samym zawodnikom od początku tego weekendu. Już w piątek z powodu porywisty wiatr uniemożliwił przeprowadzenie choćby jednego treningu. W efekcie wszelkie zaplanowane aktywności musiały zostać przełożone na sobotę. Dopiero dziś skoczkowie mogli zapoznać się z warunkami panującymi w Finlandii - najpierw podczas treningu, a później kwalifikacji. Te jednak także zostały zakłócone przez niesprzyjające warunki atmosferyczne. Nie dość, że w harmonogramie dnia ponownie doszło do przesunięć, to jeszcze sama sesja kwalifikacyjna raz po raz była przerywana przez czerwone światło, zapalane przez jury z powodu zbyt mocnych podmuchów wiatru. A i to nie pozwoliło na w pełni sprawiedliwą, sportową rywalizację. PŚ w skokach. Adam Małysz w niecenzuralnych słowach opisał warunki w Ruce. Pokazał zdjęcie Skoki narciarskie: PŚ w Ruce. Granerud i Johansson krytykują organizatorów po sobotnich zmaganiach Boleśnie przekonał się o tym Halvor Egner Granerud, który otrzymał mocny podmuch i po skoku na odległość 70 metrów został sklasyfikowany na samym dnie całej stawki. A po zawodach przyznał wprost, że jury nie powinno dopuszczać do skoku zawodników w tak trudnych warunkach. Zaznaczył przy tym, że przy jego próbie przekroczona została granica bezpieczeństwa. Pochodzący z Oslo 28-latek zaznaczył przy tym, że po wylądowaniu po prostu cieszył się z tego, że może już stać na własnych nogach. A sam skok był dla niego "straszny". Wszystko z powodu bocznego wiatru wiejącego nad bulą. Jeszcze ostrzej organizatorów Pucharu Świata w Ruce zaatakował rodak Graneruda - Robert Johansson, który także przepadł w kwalifikacjach, zajmując dopiero 52. miejsce. Dziennikarzom NRK udało się nawet skontaktować w tej sprawie z dyrektorem Pucharu Świata w skokach narciarskich - Sandro Pertile. Ten jednak nie chciał komentować słów norweskich skoczków przed zakończeniem rywalizacji.