Michał Probierz zaprzecza sam sobie. O tej decyzji selekcjonera mówią wszyscy
Wielu ekspertów na początku kadencji Michała Probierza wymagało od selekcjonera, aby ten wykreował sobie "swojego Mączyńskiego", a więc piłkarza nieoczywistego, który stanie się filarem reprezentacji Polski na całą kadencję trenera. Takim piłkarzem stał się niespodziewanie nastoletni wówczas Kacper Urbański, który zdawał się wręcz tworzyć szkielet tej kadry. W marcowych meczach eliminacyjnych sensacyjnie nie dostał ani minuty na boisku.

Gdy kadra Adama Nawałki odnosiła swoje największe sukcesy, niezwykle ważną jej częścią był Krzysztof Mączyński, którego w tej reprezentacji się nie spodziewał, bo były reprezentant Polski wówczas grał w chińskiej lidze. Mączyńskiego śmiało można było więc nazwać "wynalazkiem Nawałki". Ten pomysł byłego selekcjonera naszej kadry sprawdził się wybitnie. Mączyński wspólnie z Grzegorzem Krychowiakiem stworzyli duet, którym zachwycali się kibice.
Gdy Michał Probierz przejmował stery w rozbitej reprezentacji Polski po kilku miesiącach z Fernando Santosem, wobec Probierza również pojawiło się oczekiwanie, że on także wykreuje "swojego Mączyńskiego", który będzie nieoczekiwanym filarem kadry. Trudno takim mianem określić Nicolę Zalewskiego, który u Probierza rozwinął skrzydła, ale z pewnością na takie słowa można zdecydować się, opowiadając o osobie Kacpra Urbańskiego, który dostał szansę na debiut właśnie u Probierza.
Ostracyzm Probierza. Co stało się z Urbańskim?
Wówczas nastoletni środkowy pomocnik zbierał już pierwsze szlify we włoskiej Serie A, ale nie był to oczywisty wybór pośród powołanych. Trzeba jednak przyznać, że ten ruch Probierzowi się opłacił, w przeciwieństwie do kilku innych pomysłów selekcjonera. Urbański już w swoim debiucie skradł show i zanotował asystę przy jednym z dwóch goli, które Polska strzeliła Ukrainie trzy gole na PGE Narodowym w Warszawie. Swoim występem zapracował na wyjazd na mistrzostwa Europy w Niemczech.
Tam nikt nie miał wątpliwości, że Urbański musi być filarem reprezentacji Polski prowadzonej przez Michała Probierza. Wówczas nastolatek kolejny raz udowodnił trenerowi i kibicom, że jest bardzo ważnym elementem kadry zespołu Probierza. Z każdym kolejnym występem Urbańskiego w koszulce z orzełkiem na piersi rzesza jego fanów zdecydowanie się zwiększała. Po tym, co 20-latek pokazał w reprezentacji Polski, nie może dziwić, że określany jest mianem "diamentu", który wynalazł Probierz.
Nie mogło dziwić także, że mimo małej liczby minut w klubie, dostał powołanie na marcowe zgrupowanie reprezentacji Polski, bo Probierz już w przeszłości udowadniał, że daje szansę tym, którzy w swoich zespołach nie grają. Wystarczy wspomnieć tu, chociażby o Jakubie Moderze czy Nicoli Zalewskim. Wydawało się więc oczywiste, że tak samo będzie w tym przypadku i Urbański zachowa swój status bardzo ważnego piłkarza w filozofii selekcjonera kadry.
Stało się jednak zupełnie inaczej. 20-latek w meczach z Litwą i Maltą nie dostał nawet minuty na murawie, co doprowadziło do naprawdę sporej debaty społecznej. - Po meczach na EURO, jak i tych wcześniejszych, powiedziałem Kacprowi Urbańskiemu, że teraz czeka go zdecydowanie trudniejszy sezon niż wcześniej, bo żeby grać, musi już zacząć udowadniać. Wierzę, że zacznie występować w Monzie, co ułatwi mu sytuację - tak tłumaczył to Probierz na konferencji prasowej po starciu z Maltą.
Eksperci nie rozumieją jednak takiego posunięcia ze strony selekcjonera i trudno im się dziwić. "Nie będzie lepszej okazji, by dać szansę pograć Urbańskiemu w dłuższym wymiarze czasowym. Pograć, a nie przebimbać czas na murawie. Zaliczył zgrupowanie bez minuty. Nie rozumiem. Jak ma się u nas cokolwiek zmienić? Co miała wnieść zmiana i 58. występ Bereszyńskiego?" - zastanawia się Filip Macuda z redakcji "Sport.pl".
"Od debiutu nie rozegrał w kadrze słabego meczu. Teraz kompletnie odstrzelony. Nie wiem, nie rozumiem, ubolewam. Ale to nie jedyna decyzja selekcjonera, która dziwi. Jak i próba jej tłumaczenia" - wtóruje mu Tomasz Brożek z "Interii". "Nie mam pojęcia, czym podpadł Urbański, że Probierz przyspawał go do ławki. Opowieści o "braku gry w klubie" można włożyć między bajki" - skwitował Maciej Łanczkowski z tygodnika "Piłka Nożna". Naprawdę trudno się tym wszystkim głosom dziwić, ale to nie pierwszy raz, gdy selekcjoner poniekąd zaprzecza sam sobie i nieco gubi się w kreowanej przez siebie narracji.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje