Dziekanowski: Niech Holandia i Hiszpania nas inspirują, a nie straszą
Ruszają eliminacje mistrzostw świata 2026, przed nami dwa mecze reprezentacji Polski, ale wydaje się, że kibice piłki z równą uwagą, jak spotkania Biało-Czerwonych z Litwą i Maltą śledzą rywalizację Holandii z Hiszpanią w ćwierćfinale Ligi Narodów. Jest to dla nas istotne, bowiem jedna z tych drużyn dołączy do naszej grupy eliminacyjnej. I jednocześnie będzie uznawana za faworyta tejże grupy. Mecze z Litwą czy Maltą będą tylko tłem tych rozgrywek. Ważnym, ale jednak tylko tłem. Trudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, że gubimy punkty z którymś z tych rywali. To automatycznie pozbawiałoby nas złudzeń co do możliwości sprostania Holandii czy Hiszpanii.

Po pierwszym meczu tych drużyn (w Rotterdamie) jest remis 2:2, ale poziom tego spotkania wbił w fotel. Na razie taki futbol, jaki prezentują oba zespoły, pozostaje dla nas w sferze marzeń. Rozgrywanie piłki, technika, szybkość, zmiana tempa - zarówno styl Hiszpanów, jak i Holendrów jest dla nas ideałem, do którego powinniśmy dążyć. Nie załamywać rąk, a właśnie dążyć. To jak obaj selekcjonerzy, czyli Ronald Koeman i Luis de la Fuente budują swoje ekipy, jak wprowadzają do nich nowe elementy, jak wykorzystują zawodników będących na dalszym planie, powinno być dla nas wzorem do naśladowania, punktem odniesienia, a nie straszakiem. Odganiajmy złe myśli, że w rywalizacji z nimi nie mamy szans.
Przeciwko Litwie i Malcie zabraknie w naszej drużynie dwóch ostatnio wyróżniających się w kadrze zawodników: Piotra Zielińskiego i Nicoli Zalewskiego. To spora strata, bo jeśli można powiedzieć, że jakieś tryby zaczęły się ze sobą zazębiać, to wymienilibyśmy z pewnością te dwa nazwiska. I oczekiwalibyśmy, by do tego poziomu zaczęli dopasowywać się inni. Dziś trzeba znaleźć ich zastępców. Ale nie powinno być to problemem, mamy będącego w dobrej formie po zmianie klubu Jakuba Modera, jest Kacper Urbański, wraca do drużyny Robert Lewandowski, nieźle prezentuje się Krzysztof Piątek. Najbliższe dwa spotkania są okazją dla wielu, by pokazać, że chcą odgrywać w tej reprezentacji znaczącą rolę.
Podczas obecnego zgrupowania drużyna udała się na wspólny posiłek poza hotel. I bardzo dobrze, bo zespół buduję się nie tylko na boisku, ale też poza nim. Taka integracja jest również niezbędna, żeby uzyskać pewien komfort mentalny - poczucie wspólnego celu, poczucie, że się wzajemnie wspieramy. Mam nadzieję, że doświadczy tego Matty Cash, który wraca do kadry po długiej przerwie. Selekcjoner Michał Probierz przekonuje, że między nim a Anglikiem z polskimi korzeniami nie było żadnych animozji. Chciałbym w to wierzyć. Chciałbym, żeby wokół reprezentacji znowu zrobiła się dobra atmosfera.
Przed zgrupowaniem pojawiały się w mediach pytania, czy w trudnym meczu Barcelony z Atletico Madryt Lewy nie złapie przypadkiem jakiejś "kontuzji" i nie odwoła przyjazdu. Na szczęście obawy okazały się bezzasadne. To ważne. Marzy mi się sytuacja, że za kilka miesięcy za reprezentacją zatęskni Wojciech Szczęsny. Nie mówię o nadziejach na jego powrót, ale tak po ludzku zrobi mu się żal, że nie jest już częścią tej drużyny. To będzie świadczyło, że coś się ruszyło, że kadra znowu staje się dla wszystkich polskich piłkarzy - tych młodych i starych - inspiracją, marzeniem.
Michał Probierz w końcu to potwierdził. Skorupski numerem jeden
Po półtora roku pracy selekcjoner ogłosił, że numerem 1 jest Łukasz Skorupski. Trochę to jak, jakby ujawnić, że kapitanem pozostaje Lewandowski - wydawało się to oczywiste i trochę nie rozumiem nad czym Probierz tak długo się zastanawiał. Ale lepiej zrobić coś dobrego później, niż wcale.
Co do obaw, jeszcze nie za bardzo widzę jakąś koncepcję na zbudowanie linii obrony. Są wątpliwości co do zdrowia Jana Bednarka, czy formy rzadko grającego w Arsenalu Jakuba Kiwiora. Szkoda, że selekcjoner nie znalazł jakiegoś oryginalnego rozwiązania w tej formacji. Podejrzewam, że w najbliższych meczach zagadka kto powinien grać nie zostanie rozwiązana (rywale są po prostu) zbyt słabi, ale tej formacji przyglądam się z uwagą od dłuższego czasu i widzę niestety, że nie wygląda to zbyt obiecująco.
Mam tylko nadzieję, że udało się odgonić duchy meczów z Mołdawią w poprzednich eliminacjach. Wspominam o nich, bo w tym ("im się udało, to i nam też może") szansy na sukces upatruje trener Litwinów, Edgaras Jankauskas. Liczę, że z jego strony będą to tylko pobożne życzenia, a nie mające jakieś uzasadnienie oczekiwania...
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje