Gra nie toczy się tylko o puchar i złote medale. Dodatkową stawką finału Polskiej Hokej Ligi jest w tym sezonie miejsce w Lidze Mistrzów. Tyski Stadion Zimowy okazał się za mały! Trybuny pękały w szwach. Pierwszą groźną okazję wypracowali tyszanie, ale to Cracovia objęła prowadzenie. W 6. minucie Artiom Bożko sprytnym strzałem zaskoczył Żigardy'ego. Bramkarz GKS-u był zasłonięty, a krążek wpadł do bramki tuż przy słupku. Kolejną dobrą okazję miał Patrik Svitana, ale Żigardy obronił. Dwa niepotrzebne faule tyszan sprawiły, że w połowie pierwszej tercji przez prawie minutę musieli bronić się w trzech. "Pasy" mocno przycisnęły. Po strzałach Patryka Noworyty, Svitany i Macieja Kruczka powinny paść kolejne gole, jednak tyszan utrzymywał w grze kapitalnie dysponowany bramkarz. Idealnej okazji do wyrównania nie wykorzystał Martin Vozdecky. Jego strzał w sytuacji sam na sam obronił Rafał Radziszewski (17. minuta). Po chwili GKS po raz pierwszy stanął przed szansą gry w przewadze liczebnej, ale Damian Kapica wykorzystał nieporozumienie pomiędzy Marcinem Koluszem a Vozdeckym, przechwycił krążek i w sytuacji sam na sam podwyższył na 2-0. Gospodarze zdołali złapać kontakt bramkowy jeszcze przed pierwszą przerwą. Jakub Witecki podał spod bandy na niebieską linię do Bartosza Ciury, a ten bez przyjmowania krążka wypalił pod poprzeczkę. Krótko po powrocie hokeistów na lód, Cracovię uratowała poprzeczka! Goście jednak wciąż mieli przewagę i atakowali. Tyszanie nie przypominali drużyny nie tylko z trzech poprzednich zwycięskich meczów. Tak słabo nie grali jeszcze w żadnym z finałowych spotkań. W drugiej tercji zmarnowali też dwa okresy gry z przewagą jednego zawodnika. W ciągu czterech minut nie potrafili wypracować ani jednej groźnej sytuacji strzeleckiej. W ich grze brakowało agresji, czego kolejnym przykładem były okoliczności, w jakich stracili trzeciego gola. Gdy zablokowany krążek wyleciał wysoko w powietrze, tyski hokeista stał i czekał, aż spadnie, a zawodnik Cracovii wyskoczył, trącił rękawicą i rozpoczął kontrę. Tym razem nie popisał się też Żigardy - nie zdążył złączyć parkanów i Petr Szinagl wpakował mu krążek do bramki z dość ostrego kąta. Gdy hokeiści GKS-u wychodzili na lód przed trzecią tercją, nie mieli nic do stracenia. Huraganowych ataków jednak nie było, a czas uciekał. Gospodarzom wciąż szło jak po grudzie i coraz częściej decydowali się na indywidualne akcje. Pierwszą dobrą okazję wypracował sobie Kolusz dopiero w 46. minucie ("Radzik" obronił). Gdy trzy minuty później na rajd zdecydował się Jakub Witecki, trzech krakowskich hokeistów zlekceważyło go, a ten strzelając z bulika bekhendem pokonał Radziszewskiego! Tyszanie odzyskali wiarę i zaczęli żwawiej atakować, a krakowianie głęboko się cofnęli i Radziszewski przeżywał ciężkie chwile. Przetrzymał tyski ostrzał, gdy na ławkę kar pojechał Marek Wróbel. Cztery minuty przed końcem niepotrzebną karę w tercji ataku zarobił Maciej Urbanowicz. Trener Jirzi Szejba nie zdecydował się jednak wycofać bramkarza, a jego zespół słabo rozgrywał przewagę. Marzenia GKS-u o wyrównującym golu prysły, gdy w końcówce kary złapali Vozdecky i Bryk. Mirosław Ząbkiewicz Szósty mecz finałowy: GKS Tychy - Comarch Cracovia 2-3 (1-2, 0-1, 1-0) Bramki: 0-1 Artiom Bożko (Filip Drzewiecki 5.38), 0-2 Damian Kapica (17.40 w osłabieniu), 1-2 Bartosz Ciura (Jakub Witecki 19.31), 1-3 Petr Szinagl (37.14), 2-3 Jakub Witecki (48.27). GKS: Sztefan Żigardy - Bartosz Ciura, Michael Kolarz; Michał Woźnica, Jarosław Rzeszutko, Adam Bagiński - Bartłomiej Pociecha, Marcin Kolusz; Martin Vozdecky, Filip Komorski, Josef Vitek - Michał Kotlorz, Mateusz Bryk; Mateusz Bepierszcz, Radosław Galant, Patryk Kogut - Jaroslav Hertl, Remigiusz Gazda, Bartłomiej Jeziorski, Jakub Witecki, Mikołaj Łopuski. Cracovia: Rafał Radziszewski - Peter Novajovsky, Patryk Noworyta; Maciej Urbanowicz, Patrik Svitana, Petr Szinagl - Dawid Maciejewski, Maciej Kruczek; Krystian Dziubiński, Damian Słaboń, Damian Kapica - Patryk Wajda, Rafał Dutka - Filip Drzewiecki, Paweł Kucewicz, Artiom Bożko - Bartosz Dąbkowski, David Turoń; Adam Domogała, Marek Wróbel, Karol Kisielewski. Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 3-3. Decydujący mecz w sobotę w Krakowie o godz. 14.30. Kary: GKS - 18 (w tym 10 min dla Bepierszcza), Cracovia - 12 minut. Widzów: 3300. Po meczu powiedzieli: Rudolf Rohaczek (trener Cracovii): - Wiedzieliśmy, że jeśli przegramy, to będzie dla nas koniec sezonu. Dlatego zawodnicy zagrali bardzo zmobilizowani, skoncentrowani. To był - jeśli dobrze liczę - nasz 13. mecz w ciągu 22 dni. Jestem pełen podziwu dla chłopaków. Zrealizowali zadanie, wygrali mecz. Teraz wracamy do Krakowa i tam już wszystko się rozstrzygnie na pewno. Co można zrobić w ciągu niecałych 48 godzin? Bardzo dużo. Oczywiście nie w treningu, tylko w sferze mentalnej. Chłodna głowa może zaprocentować. Krzysztof Majkowski (drugi trener GKS Tychy): - Źle nam się ten mecz ułożył. Szybko straciliśmy bramkę, potem przytrafił się nam +wielbłąd+ i było 0-2. Bardzo szkoda tego gola (stracony w czasie gry w przewadze). Próbowaliśmy odwrócić losy spotkania, niestety się nam nie udało i kto wygra w sobotę, będzie mistrzem. Dobrze wiedzieliśmy, że dla Cracovii to mecz ostatniej szansy. Zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie bardzo ciężko. Może gdybyśmy to my pierwsi zdobyli gola, wszystko potoczyłoby się inaczej.