Demolka w Rotterdamie i ostrzeżenie dla Polski. Tuż przed meczem o wszystko
Wygrywając 28:25 z Argentyną polskie piłkarki ręczne praktycznie zapewniły sobie w czwartek miejsce wśród najlepszych 16 ekip świata. Do czołowej ósemki droga jest jednak daleka, a podstawowy problem dotyczy tego, że wiedzie przez starcie z Holandią. Niby drużynę spoza ścisłej światowej czołówki, ale jednak napędzaną przez pełną Ahoy Arenę w Rotterdamie. I w czwartek późnym wieczorem "Pomarańczowe" wyraźnie pogroziły Polsce. Jest już reakcja z naszego obozu.

W pierwszej części mistrzostw świata planem reprezentacji Polski było wygranie dwóch spotkań, bo trudno było zakładać, że zespół Arne Senstada pokusi się o megasensację w starciu z Francją. Choć akurat z obrończyniami tytułu jego podopieczne zagrały najlepsze pół godziny w tym roku. A może nawet w kilku ostatnich latach. Polska długo prowadziła z Francją, pierwszą połowę przegrała jedną bramką. A w ostatnim kwadransie już nie istniała, mecz skończył się wynikiem 28:42.
Wcześniej były jednak zwycięstwa z Chinami (36:20, świetny ostatnie kwadrans) i Tunezją (29:26, potworne męki przez 55 minut). To one sprawiły, że do drugiej fazy nasz zespół awansował z drugiej pozycji w grupie F, zabierając ze sobą wyniki spotkań z Francją i Tunezją.
Czwartkowe starcie z Argentyną prawdopodobnie zdecydowało o tym, że Biało-Czerwone zapewniły sobie miejsce wśród 16 najlepszych ekip na świecie. Czyli powtórzyły osiągnięcie z 2021 i 2023 roku, gdy też plasowały się w przedziale 13-16. Szansa, że stanie się inaczej, są pewnie liczone w promilach. Wiązałyby się z dwoma zwycięstwami Tunezji, w tym dość wysokim z Austrią.

Przed ekipą Senstada jeszcze co najmniej dwie potyczki: w sobotę z Holandią, w poniedziałek z Austrią. To pierwsze może dać całkiem niespodziewaną możliwość awansu do ćwierćfinału - warunkiem jest pokonanie gospodarza mundialu, ale też dodatkowo zwycięstwo w poniedziałek i porażka Holandii z Francją.
Jest tylko w tym wszystkim jeden problem: "Pomarańczowe" znów straszą swoimi wynikami. A wiosną z Polską uporały się... drugim składem.
Dwa mecze prawdy dla reprezentacji Polski. W sobotę kluczowy bój o ćwierćfinał. Rywal z najwyższej półki
Polki w czwartek już dawno były w hotelu, gdy Holandia ruszyła do starcia z Tunezją, która przecież niemal do samego końca grała o zwycięstwo z naszym zespołem. W "Kraju Tulipanów" po cichu liczy się na to, że wrócą czasy, gdy Holenderki były wśród najlepszych ekip świata. A to przecież działo się całkiem niedawno, pod koniec poprzedniej dekady. Złoto mistrzostw świata w Japonii (2019), srebro w Danii (2015), brąz w Niemczech (2017) - to podkreślało wielkość drużyny z Estavaną Polman, Lois Abbingh, Merek Freriks czy Laurą van der Heijden w składzie.
Trzy pierwsze wciąż grają, dodają tej drużynie doświadczenia, ale coraz większą rolę odgrywają 20- czy 25-latki. Za sprawą zatrudnionego rok temu szwedzkiego trenera Henrika Signella teraz mają wrócić do strefy medalowej. Zwłaszcza, że kiepskimi wynikami wypisały się z niej Szwedki.

W starciu z Tunezją Holandia błyszczała od początku. Świetna obrona i kontry, które kończyły obie skrzydłowe (Bo van Wetering i Angela Melestein) robiły swoje. W 21. minucie było już 17:6, po pierwszej połowie - 22:9.
Nic więc dziwnego, że Signell mógł rotować składem, jedynie Malestein grała dłużej niż reszta. Skończyło się na 39:21, mniej liczna niż w pierwszej rundzie publiczność w Ahoy Rotterdam mogła świętować.
W sobotę po godz. 20.30 można spodziewać się kompletu kibiców. Holandia też chce mieć spokój przed starciem z Francją, gdy decydować się będzie pierwsze miejsce w grupie. A to istotne, bo zapewne triumfator uniknie konfrontacji o półfinał z Danią, jeśli ta poradzi sobie z Węgrami.
Podejmiemy rękawicę, choć zdajemy sobie sprawę, że one są gospodarzami i grają u siebie. Atmosfera, pełna hala: to nas też motywuje
- Chcemy walczyć o swoje marzenia, wszystko jest możliwe - dodaje nasza skrzydłowa.
Na początku marca Polska zagrała z Holandią w Golden League w 's-Hertogenbosch. I przegrała 22:26 (10:12), co mogłoby świadczyć o zaciętości spotkania. Takie było w pierwszej połowie, później nasz gonił rywala. Tyle że Senstad miał wtedy najmocniejszy skład, niemal ten sam, który ma do dyspozycji obecnie. A Signell dał szansę zapleczu, które wspomagały jedynie: Alieke van Maurik, Judith van der Helm, Romee Maarschelkerweerd i Kelly Vollebregt. Największe gwiazdy Szwed zostawił na starcia z Danią i Norwegią. A teraz Polman, Zoe Sprengers, Abbingh, Kelly Dulfer czy Malestein wyjdą na boisko już od początku.

Tabela grupy III (Rotterdam):
- 1. Francja 6 pkt - 116:63
- 2. Holandia 6 pkt - 105:68
- 3. Polska 4 pkt - 85:93
- 4. Austria 2 pkt - 66:86
- 5. Argentyna 0 pkt - 73:87
- 6. Tunezja 0 pkt - 65:111
Mecze do rozegrania:
- Sobota: Austria - Tunezja (15.30), Francja - Argentyna (18.00), Holandia - Polska (20.30).
- Poniedziałek: Tunezja - Argentyna (15.30), Polska - Austria (18.00), Francja - Holandia (20.30).











