Zamieszanie wokół Polskiego Związku Piłki Nożnej trwa od dobrych kilkudziesięciu godzin. Wszystko rozpoczęło się od wieści przekazanych przez "Meczyki.pl". Według wiedzy dziennikarzy wspomnianego portalu, po wielu latach udanej współpracy z PGE Narodowym, PZPN miał zdecydować się na organizację wiodących międzypaństwowych spotkań na Stadionie Śląskim. Informacja nie została oficjalnie potwierdzona. Pomimo tego, wywołała niemałe poruszenie w całym kraju. Sytuacja co chwilę zmienia się jak w kalejdoskopie. We wtorek Tomasz Włodarczyk ujawnił, że w sprawę zaangażowali się premier Donald Tusk oraz minister Sławomir Nitras. Rzekomo chcieli oni pozostania kadry w stolicy. Chwilę później oficjalne oświadczenie wydał Polski Związek Piłki Nożnej. "Negocjacje z potencjalnymi gospodarzami meczów są na bardzo zaawansowanym etapie, który umożliwi - w najbliższym czasie - podjęcie ostatecznej decyzji" - mogliśmy przeczytać w jego najważniejszej części. O godzinie 17:00 rozpoczął się natomiast briefing z udziałem Łukasza Wachowskiego, sekretarza generalnego federacji. Premier oraz minister sportu nie wywierają wpływu na PZPN. Plotki ukrócone Działacz podczas spotkania został między innymi skonfrontowany z powyższymi plotkami, czyli rzekomym wpływem Donalda Tuska oraz Sławomira Nitrasa w proces negocjacji. "Ja takiego kontaktu nie miałem i nie sądzę, żeby ktokolwiek z naszych decydentów taki kontakt miał. PZPN w tym obszarze jest organizacją apolityczną. Nie staramy się komuś zrobić lepiej, żeby komuś zaszkodzić. Ja nie jestem do końca specjalistą od spraw polityki globalnej, ale z tego co się orientuję w Chorzowie oraz w Warszawie rządzą zbliżone do siebie osoby jeśli chodzi o ugrupowania polityczne. Nie patrzyliśmy na barwy polityczne kogokolwiek. Żadnej interwencji nie było. Na końcu jest chłodna kalkulacja biznesowa, która musi z naszej perspektywy się spinać, a na końcu kibic musi dostać dobry produkt" - stwierdził. Kwestia domu reprezentacji rozstrzygnie się w najbliższych dniach. "Termin, w którym musimy ogłosić, gdzie zagramy marcowe mecze praktycznie upływa do końca tygodnia. Jest on umowny, a w przeszłości zdarzało się nam go wydłużać" - przekazał Łukasz Wachowski.