Eksperci oraz kibice przed sobotnim finałem Ligi Mistrzów nie mieli wątpliwości, która z drużyn jest faworytem do zdobycia najcenniejszego klubowego pucharu w Europie. Borussia Dortmund może i zachwyciła w półfinale z Paris Saint-Germain, kiedy to idealnie wykorzystywała każdą nadarzającą się okazję, ale to Real miał o wiele większe doświadczenie w starciach o wysoką stawkę. "Królewscy" moc w trudnych momentach pokazali w potyczce z Bayernem Monachium. Po stracie bramki na Estadio Santiago Bernabeu byli już jedną nogą za burtą tych prestiżowych rozgrywek. Do końca zachowali jednak spokój i po dwóch trafieniach Joselu wrócili z piekła do nieba. Dortmundczycy nie zamierzali być tłem dla rywali. Ba, to właśnie Niemcy w pierwszej połowie kilkukrotnie poważnie zagrozili bramce strzeżonej przez Thibauta Courtois. Momentami do wyjścia na prowadzenie brakowało im zaledwie paru centymetrów. Kibice "Królewskich" dopingowali swoich piłkarzy z przerażeniem w oczach. Ich ulubieńcy utrzymali do przerwy remis i na drugie czterdzieści pięć minut wyszli totalnie odmienieni. Popis Realu w drugiej połowie. Wystarczyło dziesięć minut Im bliżej było końca pojedynku, tym dominacja Realu stawała się coraz większa. Gol otwierający wynik meczu wisiał w powietrzu. Wielki moment dla zawodników Carlo Ancelottiego nadszedł tuż przed rozpoczęciem ostatniego kwadransa gry. Na listę strzelców wpisał się Dani Carvajal. Madrytczycy nie zamierzali się zatrzymywać. Niecałe dziesięć minut później nadzieję Niemcom na dogrywkę odebrał Vinicius Jr. Borussia co prawda zdobyła kontaktową bramkę, lecz sędzia od razu odgwizdał spalonego. Ta sytuacja totalnie podłamała przedstawicieli naszych zachodnich sąsiadów. Rezultat potyczki nie uległ już zmianie. Świętowanie rozpoczęło się nie tylko w Madrycie. Powody do radości ma całe hiszpańskie środowisko piłkarskie. Dzięki Realowi wciąż trwa imponująca seria zwycięstw klubów z Primera Division w finałach najważniejszego europejskiego pucharu. Imponującą statystyką podzielił się Mateusz Święcicki z Eleven Sports. "Od 2001 roku są niepokonani. Co za hegemonia" - napisał na platformie X.