"Tu wchodzą piłkarze, a schodzą legendy" - głosi tabliczka, wywieszona tuż obok murawy słynnego Wembley - areny zmagań w tegorocznym finale Ligi Mistrzów. I to krótkie hasło najlepiej odzwierciedla stawkę, o jaką rozgrywał się niemiecko-hiszpański pojedynek Borusii Dortmund z Realem Madryt. Dla dwóch legend światowego futbolu miał być to mecz wyjątkowy. Toni Kroos żegnał się bowiem z profesjonalnym futbolem - na arenie klubowej - marząc o ostatnim wielkim triumfie z Realem Madryt. Taki sam plan miał jednak i odchodzący z Borussii Dortmund Marco Reus, który jednak w przeciwieństwie do swojego rodaka, usiadł na ławce rezerwowych. Wielki finał Ligi Mistrzów rozpoczął się od... skandalu. Już w pierwszej minucie na murawę wbiegło bowiem kilku "kibiców", doprowadzając do przerwania spotkania. Po wznowieniu gry Real Madryt starał się opanować sytuację. I przez pewien czas podopieczni trenera Carlo Ancelottiego mieli optyczną przewagę. Ale potem piłkarze BVB włączyli wyższy bieg... Serię szalonych ataków BVB rozpoczął Julian Brandt, który w 14. minucie niecelnie uderzał z pola karnego. Kilka minut później Mats Hummels popisał się genialnym, prostopadłym podaniem, którego adresatem był Karim Adeyemi. 22-latek popędził w stronę bramki i minął Thibaut Courtois. "Wygonił" się jednak ze światła bramki i później zablokował go Dani Carvajal. Najpierw wpis Donalda Tuska, a teraz wielkie poruszenie. Robert Lewandowski kompletnie zaskoczył Do przerwy bez goli. Real Madryt przetrwał napór Borussii Dortmund Jeszcze bliżej szczęścia był po chwili Niclas Fullkrug, który... obił słupek. W kolejnej akcji golkiper "Królewskich" zatrzymał strzał Karima Adeyemiego. Pod koniec pierwszej połowy czujność Belga sprawdził jeszcze Marcel Sabitzer, a ten spisał się bez zarzutów. Niemiecka ekipa mogła być srodze rozczarowana schodząc do szatni na przerwę przy remisie. Jej każdy szybki atak niósł ze sobą groźbę możliwej bramki. Real Madryt natomiast przed zmianą stron nie pokazał żadnego konkretu w ofensywie. Ten nadszedł na początku drugiej odsłony, gdy cudowny strzał z rzutu wolnego oddał Toni Kroos. Jeszcze lepsza była jednak interwencja Gregora Kobela, który sparował piłkę zmierzającą prosto w "okienko" jego bramki. Szwajcar spisał się bez zarzutu także później, gdy uderzał Dani Carvajal. W odpowiedzi Niclas Fullkrug celnie uderzył głową. Ale gola wciąż nie było. Nie zmienił tego i Jude Bellingham, który wbiegł za linię obrony po centrze Viniciusa Juniora i minął się z piłką, chcąc uderzyć ją głową. Wielka sensacja? Boniek stawia warunek. I nagle zaskoczył "polskim wątkiem" Finał Ligi Mistrzów. Dani Carvajal i Vinicus Junior bohaterami Realu Madryt W 72. minucie na murawę wszedł Marco Reus, zmieniając Karima Adeyemiego. Już dwie minuty później trybuny na Wembley eksplodowały, a przynajmniej ich "biała" część. Wybuch radości wśród fanów Realu Madryt wywołał Dani Carvajal, zdobywając bramkę głową po rzucie rożnym. Po chwili powinno być już 2:0, ale kapitalną okazję zmarnował Jude Bellingham, pudłując z kilku metrów. Real Madryt jednak wciąż próbował pójść za ciosem. Tylko Gregor Kobel utrzymywał swoją ekipę w grze, broniąc uderzenia Toniego Kroosa, Eduardo Camavingi oraz Nacho. 26-latek w końcu jednak musiał skapitulować przy takim naporze Realu Madryt. Pokonał go Vini, sprytnym strzałem wykorzystując podanie, jakie posłał w pole karne Jude Bellingham. W samej końcówce nadzieję BVB na odrobienie strat mógł dać jeszcze Niclas Fullkrug, który nawet trafił do siatki, ale wcześniej został złapany na spalonym. Jego gol nie uznał więc uznany. Chwilę wcześniej z boiska zszedł wyraźnie wzruszony Toni Kroos, którego zastąpił wieloletni partner z linii pomocy - Luka Modrić. Niemiec pożegnał się z Realem Madryt i profesjonalnym futbolem klubowym wygrywając Ligę Mistrzów. Wielki triumf "Królewskich" stał się faktem! Real Madryt po raz 15. w historii zostali najlepszym klubem w Europie.