Partner merytoryczny: Eleven Sports

Stąd do wieczności

71 - 62 - 54 - liczby opisujące strzeleckie dokonania Raula Gonzaleza, Leo Messiego i Cristiana Ronalda w Pucharze Europy wskazują, że nowy rekord może paść już w tym sezonie. Imponujące osiągnięcia współczesnych gwiazd w najważniejszych klubowych rozgrywkach wcale nie odbiegają jednak od tych z lat minionych.

Raul Gonzales - najlepszy, jak dotąd, strzelec Ligi Mistrzów
Raul Gonzales - najlepszy, jak dotąd, strzelec Ligi Mistrzów/AFP

Czwarty hat-trick Messiego w Champions League był jednym z nielicznych jasnych punktów pierwszej w historii konfrontacji Barcelony z Ajaksem Amsterdam. To aż nieprawdopodobne, że dwie firmy mające w kolekcji po cztery Puchary Europy nigdy dotąd na siebie nie wpadły. Jeśli jednak wczorajszy mecz pozostanie komukolwiek w pamięci, to wyłącznie ze względu na skuteczność Messiego i heroiczne parady Victora Valdesa.

Historię obu klubów łączy nierozerwalna pępowina zawiązana przez Johana Cruyffa i całą armię jego rodaków. Cruyff zapracował na status jednej z ikon światowej piłki: zdaniem FIFA, obok Pelego, Diega Maradony i Alfreda di Stefano należy do czwórki najwybitniejszych piłkarzy XX wieku. W latach 1971-73 trzy razy zdobywał z Ajaksem Puchar Europy, by przenieść się do Barcelony, gdzie osiągnął mniej, ale zdziałał więcej, jako piłkarz, trener i mentor. Nie ma sensu toczyć akademickiej dyskusji, kim byłby dziś Messi bez standardów zaszczepionych w "La Masia" przez Holendra. Znaczący wydaje się raczej fakt, iż sytuacja współczesnych gwiazd w najważniejszych klubowych rozgrywkach jest zdecydowanie bardziej uprzywilejowana.

Kibice nie stronią od karkołomnych debat na temat wyższości przeszłości nad teraźniejszością. Lub odwrotnie. Czy można jednak porównać Messiego z Cruyffem, lub Cristiana Ronalda z Alfredem di Stefano? Najprościej zrobić to za pomocą statystyk. Gdy spojrzymy na listę najlepszych strzelców Pucharu Europy, na czołowych miejscach znajdziemy niemal wyłącznie współczesne nazwiska. Lata temu gra w tych rozgrywkach była nawet dla wybitnych graczy przywilejem, dziś staje się czymś oczywistym i codziennym. Raul Gonzalez ustanawiał rekord 71 goli występując nieprzerwanie w Pucharze Europy przez 15 lat.

Wśród czołowych strzelców najważniejszych klubowych rozgrywek Cruyffa nie ma. Są za to jego znacznie mniej wybitni rodacy: Ruud van Nistelrooy (60 bramek) i Patrick Kluivert (30). Dzięki wczorajszemu hat-trickowi Messi wyprzedził van Nistelrooya, zajmując drugie miejsce w klasyfikacji wszech czasów. Do osiągnięcia Raula brakuje mu zaledwie 9 bramek. Wydaje się, że Argentyńczyk może pobić rekord już w tym sezonie, w kolejnym zrobi to Cristiano Ronaldo mający po hat-tricku w Stambule 54 gole.

Mimo tak nieludzkiej skuteczności piłkarskich ikon naszych czasów, wciąż można przy ich wyjątkowości postawić niewielki znak zapytania. Gerd Mueller wygrał Puchar Europy z Bayernem trzykrotnie, z 35 golami jest na liście najskuteczniejszych dopiero 14. Tyle, że on w najważniejszych klubowych rozgrywkach zaliczył zaledwie 35 meczów pozostając jedynym w historii, którego średnia goli na spotkanie sięga 1. Drugie miejsce pod względem efektywności zajmuje Ferenc Puskas (36 goli w 41 meczach), trzecie Alfredo di Stefano (49 bramek w 58 spotkaniach). A więc najefektywniejsze w rywalizacji pozostają gwiazdy z dawnych lat.

Zmiana formuły Pucharu Mistrzów polegająca na dopuszczeniu do rozgrywek po kilku czołowych drużyn z najsilniejszych piłkarsko krajów sprawiła, że najlepsi grają w nim bezustannie. Raul Gonzalez wychodził na boisko w Pucharze Europy aż 144 razy, Ryan Giggs 137, 26-letni Leo Messi już 80 razy, a dwa i pół roku starszy Ronaldo 96. Ich średnie goli to odpowiednio 0,49; 0,21; 0,78 i 0,56 wciąż są znacząco niższe niż Muellera (1,00), Puskasa (0,88) i Di Stefano (0,84). Zachłystując się hat-trickami obecnych gwiazd, możemy wziąć to pod uwagę.

Futbol się zmienił, regulaminy i formuły rozgrywek także. Coraz trudniej znaleźć wspólny mianownik dla tego co było i tego co jest. Rywalizacja w Champions League i pieniądze, jakie generuje, nie mają już absolutnie nic wspólnego z początkami, gdy do awansu do finału pierwszej edycji francuskiemu Stade Reims wystarczyło pokonanie duńskiego Aarhus, węgierskiego Voros Lobogo (dziś MTK Budapeszt) i szkockiego Hibernianu. Alferedo Di Stefano z Realu zdobył w tamtych rozgrywkach 5 bramek, na liście najskuteczniejszych był trzeci ex equo z dwoma innymi graczami.

Bywa, że przeszłość wygląda przy teraźniejszości śmiesznie, wręcz karykaturalnie. Liga Mistrzów UEFA to dziś najbardziej spektakularna i dochodowa rywalizacja w świecie sportu. Mimo wszystko dokonania Cruyffa, Gerda Muellera, czy Di Stefano, choć mogą wydawać się już nieznaczące, tworzyły legendę, z którą Messi i Ronaldo mają przywilej się mierzyć.

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem