Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań w Lidze Europy. Kim są rywale? Wielkie firmy po przejściach

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij

To nie było dla Lecha Poznań losowanie tak ekstremalnie trudne jak 10 lat temu, ale też nie tak nieciekawe jak pięć lat temu. "Kolejorz" zagra w fazie grupowej Ligi Europy z byłymi uczestnikami Ligi Mistrzów, wśród których numerem jeden jest oczywiście Benfica Lizbona.

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration 0:00
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time 0:00
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • captions and subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      Liga Europy. Lech Poznań poznał rywali (POLSAT SPORT). WIDEO/Polsat Sport

      W 2010 roku "Kolejorz" trafił do grupy z Manchesterem City, Juventusem Turyn i FC Salzburg. Była ona ekstremalnie trudna, ale Lech wykorzystał największy w tym wieku kryzys "Starej Damy", dwukrotnie ograł też Salzburg i nieoczekiwanie awansował do 1/16 finału. Pięć lat później losowanie było mniej atrakcyjne, bo choć trafiła się Fiorentina, to stawkę uzupełniały zespoły FC Basel i Belenenses Lizbona. Był więc choć jeden przedstawiciel pięciu najsilniejszych ligi w Europie. Teraz nie ma zaś żadnego. Nie znaczy to jednak, że rywale nie są atrakcyjni. Benfica, Standard i Rangers to czołówka w swoich krajach choćby pod względem kibicowskim.

      Najmocniejszym rywalem w tej stawce wydaje się być oczywiście Benfica. "Orły" po europejskie trofea sięgały wiele lat temu, ale faza grupowa Ligi Mistrzów była dla nich zwykle regułą. W niej Benfica potrafiła postawić się najmocniejszym drużynom Europy i wyeksponować swoje największe skarby - młodych piłkarzy sprzedawanych później za dziesiątki milionów euro. Pytanie, jak Benfica podejdzie do zmagań w fazie grupowej tego mniej ważnego z pucharów? W poprzednich 10 sezonach zawsze grała w Lidze Mistrzów, tylko dwukrotnie zajęła w grupie czwarte miejsce. Liga Europy była zaledwie "wiosennym dodatkiem". Teraz stało się inaczej, bo piłkarze z Lizbony przegrali walkę o Champions League z PAOK Saloniki.

      Sytuacji nie zdołał na czas opanować trener Jorge Jesus, wracający do "Orłów" po pięciu latach. Drużynę przejął w lipcu, po tym jak do dymisji podał się Bruno Lage. Były szkoleniowiec nie zdołał przygotować drużyny do gry po wznowieniu rozgrywek - choć Benfica początkowo miała tyle samo punktów co FC Porto, to później odwieczny rywal jej wyraźnie uciekł. Doszło do tego, że po kolejnej stracie punktów z zespołem z dołu tabeli fani Benfiki obrzucili autokar z piłkarzami kostką brukową. Tytuł ostatecznie pewnie wywalczyły "Smoki", a Jorge Jesus próbuje przywrócić w Benfice normalność. Na transfery wydał prawie 100 milionów euro, czyli tyle ile mniej więcej wynosi ośmioletni budżet Lecha, gdy ten nie gra w pucharach. Z drugiej strony - w tym tygodniu obrońca Ruben Dias został sprzedany do Manchesteru City za 68 milionów euro, a w ramach rozliczenia w drugą stronę powędrował Nicolas Otamendi.

      Co ciekawe, gdy Lech dwukrotnie awansował do fazy grupowej Ligi Europy, zawsze w tej edycji mierzył się z klubami portugalskimi. Najpierw z Bragą, którą w 1/16 finału pokonał w meczu na śniegu przy Bułgarskiej 1-0, by w rewanżu ulec tej drużynie 0-2 na pięknym stadionie zaprojektowanym przez genialnego Eduardo Souto de Mourę. W 2015 roku "Kolejorz" dwukrotnie zremisował 0-0 z Belenenses Lizbona po meczach, o których wszyscy szybko zapomnieli.

      Trudno powiedzieć, która z drużyn - Glasgow Rangers czy Standard Liege - będzie dla Lecha trudniejszym rywalem. Belgowie byli w drugim koszyku, a to zasługa regularnej gry w fazie grupowej Ligi Europy - czterokrotnie w ostatnich pięciu edycjach. Tyle że Standard ani razu nie zdołał w tym czasie awansować do wiosennych zmagań. Po raz ostatni dokonał tego w sezonie 2011/12, gdy zresztą z trudem, dzięki bramce na wyjeździe, wyeliminował w 1/16 finału krakowską Wisłę. O sile klubu z Walonii kibice Lecha będą mogli przekonać się już w weekend, gdy Standard zagra z Charleroi. To mecz derbowy, jeden z najważniejszych w Belgii, a fanów z Charleroi boli zapewne to, że rywal zarobi kilka milionów euro po awansie.

      Video Player is loading.
      Current Time 0:00
      Duration 0:00
      Loaded: 0%
      Stream Type LIVE
      Remaining Time 0:00
       
      1x
        • Chapters
        • descriptions off, selected
        • captions and subtitles off, selected
          reklama
          dzięki reklamie oglądasz za darmo
          Kowalski: Patrzcie na Lecha. Zobaczcie, jak to się robi (POLSAT SPORT). Wideo/Polsat Sport

          Dla Standardu to ważne, bo pandemiczna zawierucha omal nie doprowadziła tego klubu do... upadku! Jeszcze na początku maja Standard nie miał licencji na grę w ProJupiler League, formalnie był zdegradowany do czwartej ligi. Dostał kilka dni na zebranie 12 milionów euro, by móc marzyć o skutecznym odwołaniu się od tej decyzji w krajowym sportowym trybunale arbitrażowym. I to się udało, a największą pomoc zapewnił wychowanek Alex Witsel, który namówił też do pożyczenia pieniędzy Marouane Fellainiego. Standard zakończył poprzedni sezon, przerwany w marcu, dopiero na piątym miejscu, teraz po siedmiu kolejkach jest na czwartej pozycji.

          To, co udało się Belgom z Walonii, nie udało się Rangersom z Glasgow, legendarnemu jakby nie było klubowi. Legendarnemu, bo każde The Old Firm Derby, w których rywalem był Celtic, wzbudzały zainteresowanie całego piłkarskiego świata. Nie z uwagi na poziom, ale odwieczny konflikt o podłożu polityczno-religijnym. Jakby nie patrzeć, Rangers FC nie wygrało zbyt wiele w Europie - raz Puchar Zdobywców Pucharów pół wieku temu, kilka razy grali w finałach. Tyle że w 2012 roku zadłużony po uszy klub w końcu zbankrutował i został zesłany do czwartej ligi. Tam mecze ligowe, jak np. z klubem Berwick Rangers, na Ibrox Stadium oglądało ponad... 50 tys. widzów.

          Rangersi wrócili do elity, ale wciąż pozostają w cieniu odwiecznych rywali z Glasgow. Fani tej drużyny liczą, że zmieni się to za sprawą menedżera Stevena Gerrarda, który od ponad dwóch lat prowadzi zespół, a niedawno odebrał marzenia o fazie grupowej Ligi Europy Legii Warszawa. Lech po raz drugi trafia na zespół ze Szkocji - poprzednio mierzył się w 1982 roku w 1/8 finału Pucharu Zdobywców Pucharów z Aberdeen FC. Przegrał 0-1 i 0-2. Rywali prowadził wówczas Alex Ferguson - Aberdeen doszło do finału, a tam uporało się z Realem Madryt. Rangers z kolei odwiedzili podpoznańskie Wronki jesienią 2004 roku, gdy mierzyli się z Amicą w fazie grupowej Pucharu UEFA. Rozgromili wówczas tę drużynę aż 5-0.

          Andrzej Grupa

          Piłkarze Lecha świętują awans do fazy grupowej Ligi Europy/PAP/EPA

          INTERIA.PL

          Lubię to
          Lubię to
          0
          Super
          0
          Hahaha
          0
          Szok
          0
          Smutny
          0
          Zły
          0
          Udostępnij
          Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
          Dołącz do nas na:
          instagram
          • Polecane
          • Dziś w Interii
          • Rekomendacje