Tomasz Drwal trenował karate, kick-boxing i brazylijskie jiu-jitsu, aż wszystkie te dyscypliny połączył w całość i został wszechstylowym zawodnikiem MMA. Ze znakomitym efektem, bo w 2004 roku zadebiutował w oktagonie, a już trzy lata później "Gorilla" (taki nosił pseudonim) zapisał się w historii UFC - największej organizacji MMA na świecie. Dokładnie 8 września 2007 roku został pierwszym Polakiem, który stoczył walkę dla tej globalnej federacji. Po raz ostatni wszedł do klatki dla federacji KSW w grudniu 2020 roku. Artur Gac, Interia: Jak blisko MMA jesteś? Niedawno odbyła się głośna walka Tomasza Adamka z Mamedem Chalidowem. Tomasz Drwal, pierwszy Polak w UFC: - Nic na ten temat nie jestem w stanie powiedzieć, ponieważ nie śledzę tych wydarzeń. To mnie już nie dotyczy, wyszedłem z tej bańki. Dla mnie to wszystko niestety schodzi na psy, dlatego powiem prawdziwie - szkoda mojej uwagi. W głównej mierze dlaczego tego nie śledzisz? - Bo ci goście, z nazwiskami, już się kończą. A że nie mają innego pomysłu na swoje życie, to decydują się na kasowe starcia. Ale to tylko jedna strona medalu. Dużo bardziej przeraża mnie ta druga, czyli rozkwit freak fightów. Te imprezy niszczą wszelkie wartości w sporcie. Nie mówię tu tylko o dyscyplinach walki, ale sporcie w ogóle. Dlatego z uwagą zajmuję się moimi dziećmi, które dziś mają 10 lat, bo to jest pokolenie, które trzeba ustrzec przed tym zepsuciem. Tego, w co wsiąka jedno starsze pokolenie, już się nie odkręci. Rynek musi się tym wysycić i kiedyś wszystkim się znudzi, ale zanim... Słuchaj, jeśli ja siedzę ostatnio u fryzjera, a fryzjerki które są wokół rozmawiają o tym, czy jedna z nich była na tym całym "fejmie", to ręce mi opadają. Mnie też niedawno w ten sposób zaskoczył znajomy, który wykupuje PPV, by przy tej okazji spotkać się z kolegami i pośmiać. - Ja uważam, że na to powinna być ustawa. Przecież te "dzbany" nawet o tym nie myślą, a to jest nic innego, jak demoralizowanie młodzieży. I mało tego, jest już jeden przypadek śmiertelny, mam tutaj na myśli Murańskiego (Mateusza - przyp.), a to będzie postępować. Prawdopodobnie ten młody facet mógł nie dźwignąć psychicznie swoich czynów. Była chwila żałoby, ale nikt się nie zastanowił i nie pomyślał: "ludzie, przecież to was samych może zrujnować". Bo finalnie ci freakfighterzy zostają sami i muszą zmierzyć się z tym wszystkim. W normalnym świecie ludzie, którzy robią z siebie ordynarne pośmiewisko i deprawują innych, byliby minimum zepchnięci na margines społeczny. To jest też wina moja, twoja. Dlaczego? - Ano dlatego moja, że gdyby dawniej jeden z drugim gościu tego pokroju gdzieś się pojawił, to byłby poddany ostracyzmowi. Pana Najmana, od którego to sią zaczęło, uważam za pierwszego, z którym trzeba by było przeprowadzić taką rozmowę wychowawczą. A jeśli po tej rozmowie pan Najman poszedłby na policję poskarżyć się na Drwala, to również policja w czynie dobra społecznego też powinna przeprowadzić z nim taką rozmowę. Swoją drogą zastanawiam się, na ile on jest świadomy tego, z jakim ciężarem będzie musiało zmierzyć się jego dziecko i czy kiedyś po prostu nie będzie mu wstyd za to, co robi dziś. Zwykle refleksja przychodzi z wiekiem. A jeśli ja słyszę, że ten facet regularnie sprawdza, czy jest na jego temat jakaś wzmianka w mediach i to go nakręca, to o czym my mówimy? I teraz weź powiedz młodemu człowiekowi, który ma 16 lat, żeby wziął się do sumiennego treningu, bo trzeba się spocić, zmęczyć i czuć ból na sali. Przecież on ci odpowie: "ale po co ja mam się męczyć, skoro mogę, w przenośni, kogoś obsikać i będę miał z tego kasę?". Ci ludzie nie myślą tylko o jednym. Chodzi o efekt za "x" lat? - Dokładnie. Kiedyś się zestarzeją i tam pojawi się masowy problem natury psychicznej, z którym sobie nie poradzą. Przecież gdyby świat tak się nie wykoleił, to nikt za takie cyrki nie płaciłby im po 500 tysięcy czy milion złotych. Co oni zrobią, jak to kiedyś się skończy? Ale ich mi nie szkoda, boję się tylko o najmłodszych, którzy dziś są odbiorcami tej pseudorozrywki. Przy tym zepsuciu, takie walki, jak Adamek - Chalidow są skierowane do naszej grupy docelowej, bo ci młodzi już też nie wiedzą, kto to jest Mamed i Tomasz. Niemniej jest to dla mnie przykre, że Adamek, wielki pięściarz, w taki sposób kończy swoją karierę. No bo wyobraź sobie, co by było, gdyby Mamed w walce bokserskiej go sklepał? A teraz słyszę, że będzie jeszcze gorzej... Niedawno dzwonili do mnie ludzie od niektórych zawodników i pseudozawodników, żebym ich trenował, ale odmówiłem. Mam swoje życie i nie chcę być w tym sporcie, to już nie jest mój świat. Ja nie wchodziłem do MMA po to, żeby być wielkim fighterem. Zrobiłem to po to, aby umieć się bronić, to jest geneza moich początków. Takie podejście przydałoby się zwłaszcza dzisiaj, bo żyjemy w czasach, w których ciężko o odwagę. I dobrze ci się żyje w cieniu gal i tego typu widowisk? - Bardzo dobrze, skupiam się na swoim mikroświecie. Po prostu szkoda mi czasu na takie rzeczy, zamiast tego wolę się na przykład pouczyć języka obcego. Ale autentycznie boję się, co już zasygnalizowałem, że ten pseudosport zniszczy młodzież, odklejając nasze dzieci od rzeczywistości. Dlaczego nikt z tworzących prawo się za to nie weźmie? Przecież to nie ma żadnej wartości, a jeśli tego nie zatrzymamy w porę, to zanim się znudzi, cały czas będzie się rozpędzać i przekraczać kolejne granice. W zamian trzeba młodzieży coś zaproponować, a mam tutaj na myśli więcej zajęć dodatkowych, które kształciłyby kulturę fizycznego i kult wysiłku. Niestety problem pogłębia, i to w ogromnej skali, uzależnienie się od smartfonów. Młodzi dzisiaj nie potrafią bez nich żyć. To już my, nasze pokolenie, mamy kłopot, żeby z tego wyjść, ale jeszcze mamy świadomość, że to jest niedobre i trzeba spasować. Zastanawiam się jeszcze nad jednym - skąd wziął się fenomen tych wszystkich Youtuberów-idiotów, którzy robią bzdurne rzeczy? Z Youtube’a można się też nauczyć wielu przydatnych rzeczy. - Owszem, tego nie neguję, sam się niektórych rzeczy nauczyłem. Ale w tym wszystkim jest także zalew głupoty. Myślę sobie, że w odpowiedzi na zmiany, jakie zachodzą przy rozwoju technologii, w szkole powinien znaleźć się przedmiot nauczający o umiejętności filtrowania informacji. Czy najmłodsze dzieci, a także ich rodzice zdają sobie sprawę, że ich pociechy od razu są profilowane? Przecież wystarczy pozyskać jedną treść, czasem nawet niezamierzenie, a już mamy proponowane materiały wokół tego tematu. A dlaczego "obraziłeś się" na prawdziwe MMA? - Szczerze? Tylko szczerze. - Będąc na kilku ostatnich imprezach zobaczyłem, że na backstage’u (za kulisami - przyp.) kręci się masa takich, nazwijmy ich, poklepywaczy. Jak widzę dorosłych chłopaków w butach z cekinami ze śmiesznymi tatuażami, w mokasynach bez skarpetek, w cienkich spodniach z napompowaną klatą, a w tym wszystkim zero charakteru, to nie jest to dla mnie. Poznałem to środowisko nazywających siebie "braciszkami" oraz "ziomkami", deklarujących że można na nich polegać jak na Zawiszy, a w rzeczywistości to tylko deklaracje bez pokrycia. Ja nie chcę w tym być, też z obawy, że z kim przystajesz taki się stajesz. Pozerstwo to nie jest moja bajka. Gdy wchodziłem w ten sport, to był tam facet z krwi i kości. Dlatego, jak zawsze, po prostu wolę sobie pójść swoją ścieżką. Widzę, że ty poszedłeś w tematykę geopolityczną, prowadząc podcast wokół tych zagadnień. - I uważam, patrząc z mojej obecnej perspektywy, że wszyscy ci, którzy oglądają to szambo, nieświadomie przyczyniają się do pogłębiania tego, co ja nazywam rozwarstwianiem substancji narodu, na każdym poziomie. Dawnej każdy sportowiec to był przyszły, dobry żołnierz, bo przede wszystkim był sprawny fizycznie i w chwili zagrożenia można byłoby na nim polegać. Nauka strzelania zajmuje dużo mniej czasu, a wychowania fizycznego i wartościowych postaw już nie da się nadrobić w miesiąc czasu. Przy tej okazji polecam zapoznać się z książką Jurija Bezmienowa "Agentura wpływu", która wydaje się publikacją bardzo aktualną na temat zjawisk, o których rozmawiamy, ale także wielu innych. Lektura niektórych książek zmusza mnie do gorzkiej konstatacji: jeśli my dzisiaj nie skupimy się na naszych dzieciach, które funkcjonują w świecie metaverse’u, pochłonięte grami i smartfonami, to popełnimy nieodwracalny błąd. Czy ty wiesz, dlaczego dzieci tak lgną do gier komputerowych? Nie analizowałem tak dogłębnie tych motywacji. - Właśnie ostatnio miałem eksperta, z którym na ten temat rozmawiałem. One uzależniają się dlatego, że w grze robią co chcą, idą gdzie chcą, piszą co chcą, gadają z kim chcą i "starzy" im się nie wtrącają. Dlatego jest to jeden z tak uzależniających czynników. To może skończyć się w ten sposób, że jeśli nie zadbamy o to, aby zbudować z dziećmi relacje oraz wychowywać człowieka-humanistę sprawnego fizycznie, to konsekwencje przejściowe będą tragiczne, bo choroby psychiczne i obciążony do granic system opieki zdrowotnej, a konsekwencje ostateczne wręcz katastrofalne. Skończy się to tak, że gdy będziesz miał 80 lat i zaczniesz wymagać opieki, a dla dzieciaka staniesz się obciążeniem, podejdzie do ciebie bezradne i uzna, że zapyta się sztucznej inteligencji co tu zrobić. Od razu wejdę ci w słowo. Ostatnio miałem w szpitalu w jednym ze średnich wielkościowo naszych miast bliską osobę, a jej pobyt zbiegł się ze Świętami Wielkanocnymi. Z sal obok, a nie był to oddział dla ciężko chorych, dobiegały różne krzyki, słychać było że to starsi ludzie, więc mój bliski podczas obchodu zwrócił się do lekarzy ze współczuciem, że na co dzień trudno musi być im pracować w takich warunkach. I co usłyszał w odpowiedzi? Że najgorszy jest okres świąteczny, wtedy pojawiają się tzw. stali bywalcy. Dzieci zaniedbują podawanie lekarstw, żeby pogorszył się stan zdrowia, a następnie przywożą osoby starsze, najczęściej swoich rodziców, traktując szpital niczym noclegownię, a sami w tym czasie wyjeżdżają na święta. - Czyli to już zaczyna się dziać... I teraz wracając do mojej poprzedniej myśli. Za "x" lat ty będziesz leżał niedołężny, a twój dzieciak, któremu pozwoliłeś prowadzić próżniacze życie, już nawet nie pomyśli o tym, żeby zawieść cię do szpitala na święta. On weźmie smartfona i zapyta: "Google lub AI, co zrobić z ojcem 80-letnim, który robi w gacie, nie chce wychodzić z domu i generalnie jest dla nas obciążeniem?". A sztuczna inteligencja odpowie: "W Holandii jest takie legalne rozwiązanie, które nazywa się eutanazja. Jest to bardzo dobre rozwiązanie i dla twojego ojca, i dla reszty rodziny, która jest obciążona z tytułu opieki nad takim gościem". Może się to tak skończyć? Brzmi to brutalnie, ale... - Obawiam się, że w tym kierunku pójdziemy, jeśli nie zatrzymamy pewnych zjawisk, które przy naszej biernej postawie zalewają nasze społeczeństwo. Rozmawiał Artur Gac