Dla kibiców i piłkarzy Pogoni Szczecin ten sezon w Pucharze Polski jest wyjątkowy. Przed rokiem "Portowcy" dotarli do finału i byli o krok od sięgnięcia po pierwsze w historii klubu trofeum. W samej końcówce meczu stracili jednak prowadzenie na rzecz Wisły Kraków, która doprowadziła do dogrywki, a w niej przechyliła szalę na swoją korzyść. Dla drużyny z Pomorza Zachodniego ten dzień stał się najczarniejszą traumą. Kapitan Kamil Grosicki przysiągł sobie i szczecinianom, że zespół wróci na PGE Narodowy, aby naprawić to, co popsuł. Dotychczas realizacja obietnicy przebiegała dobrze. Pogoń awansowała do półfinału rozgrywek, w którym trafiła na walczącą o utrzymanie w Ekstraklasie Puszczę Niepołomice. Faworyt tej potyczki był więc jasny. Puszcza Niepołomice - Pogoń Szczecin. Szalony początek meczu Niewiele jednak brakowało, aby już w czwartej minucie to niepołomiczanie wyszli na prowadzenie. Świetnie urwał się lewym skrzydłem Mateusz Cholewiak i wyszedł sam na sam z Valentinem Cojocaru. Nie wykorzystał tej sytuacji - po pierwsze trafił w słupek, a po drugie był na pozycji spalonej. Pogoń nie zlekceważyła tego sygnału ostrzegawczego. W piątej minucie goście przeprowadzili świetną akcję ofensywną, którą wykończył Leonardo Koutris. "Portowcy" prowadzili od teraz 1:0. Jeśli ktoś jednak myślał, że to oznacza koniec emocji przynajmniej na jakiś czas, to był w dużym błędzie. Ledwie kilka minut później sędzia Bartosz Frankowski podyktował bowiem rzut karny dla gospodarzy za zagranie ręką Linusa Wahlqvista. Do jego wykonania podszedł Artur Craciun i... został zatrzymamy przez Cojocaru. Rumun obronił strzał Mołdawianina, a dobitka była bardzo niecelna. Piłkarze Pogoni, mając świadomość, jak blisko byli utraty prowadzenia, ponownie ruszyli do ataku. W słupek trafił Kamil Grosicki, groźnie przymierzył Joao Gamboa. W 36. minucie "Portowcy" dopięli swego. Kapitalne dośrodkowanie z rzutu wolnego posłał Rafał Kurzawa, a piłkę głową do siatki skierował Wahlqvist. Puchar Polski. Pogoń Szczecin wraca na PGE Narodowy Początek drugiej połowy nie przyniósł zmiany w obrazie gry. Pogoń kontynuowała napór i w 52. minucie znów zmusiła Michała Perchela do kapitulacji. Tym razem na listę strzelców wpisał się Efthymios Koulouris, który wykorzystał podanie Fredrika Ulvestada. Przy wyniku 3:0 szczecinianie skupiali się na odpowiedzialnej, bezpiecznej grze. Nie cofnęli się, natomiast ich ataki nie były już tak dynamiczne i częste. Bronili wyniku, jednocześnie oszczędzając siły na kolejne starcia. Taktyka zdała egzamin - Pogoń utrzymała prowadzenie i zameldowała się w finale Pucharu Polski. Na PGE Narodowym "Portowcy" zagrają albo z Legią Warszawa, albo z Ruchem Chorzów. Drugi półfinał rozpocznie się w środę o godzinie 18:00. Jakub Żelepień, Interia