Partner merytoryczny: Eleven Sports

Bez Kaczmarek, ale jaki kapitalny finał sezonu. Paulino z drugim czasem. A i tak się cieszyła

To miała być ozdoba finału Diamentowej Ligi w Paryżu: starcie mistrzyni olimpijskiej na 400 m z Paryża Marileidy Paulino z mistrzynią i rekordzistką świata na 400 m przez płotki Sydney McLaghlin-Levrone. Do bezpośredniej walki na bieżni jednak nie doszło, Amerykanka nie mogła pobiec po diamenty, ale dla niej zorganizowano bieg dodatkowy, chwilę wcześniej. I dobiegła do mety w 49.11 s, choć nie miała się z kim na dobrą sprawę ścigać. A później ruszyła do boju Paulino, niepokonana od 14 miesięcy.

Marileidy Paulino i Sydney McLaughlin-Levrone
Marileidy Paulino i Sydney McLaughlin-Levrone/Jewel Samad&Tom Goyvaerts/BELGA MAG/Belga via AFP/AFP

Sydney McLaughlin-Levrone to chyba największa gwiazda w kobiecych sprintach, też jest niepokonana od wielu miesięcy. I nieważne, czy biegła w tym roku na 200 m, 400 m, czy też na 400 m przez płotki. W Paryżu jej finałowy bieg przeszedł wszelkie wyobrażenia, pobiła rekord świata na 400 m przez płotki, była w nieziemskiej formie. Potwierdziła to później w sztafecie 4x400 m, gdy w finale pokonała jedno okrążenie, ze startu lotnego (na drugiej zmianie), poniżej 48 sekund.

Dlatego jej ewentualny bój z niepokonaną od zeszłorocznego Memoriału Kamili Skolimowskiej Marileidy Paulino mógł być tak ciekawy. Tyle że Amerykanka nie wystąpiła w tym roku ani razu w Diamentowej Lidze, nie mogła więc pobiec ostatecznie w finale. Tak orzekli organizatorzy, szef organizacji Petr Statsny przyznał, że nie pozwala na to regulamin, nie mogą jej dać dzikiej karty.

Specjalnie dla McLaughlin-Levrone zorganizowano jednak bieg dodatkowy, 11 minut przed wielkim finałem całego sezonu na 400 metrów.

49.11 Sydney McLaughlin-Levrone w finale Diamentowej Ligi. A później pobiegła Paulino

Amerykanka nie miała więc obok siebie godnych rywalek, wygrała pewnie - w znakomitym czasie 49.11 s. O niespełna sekundę gorszym niż Paulino w finale igrzysk, ale pamiętajmy - dziś w Brukseli było 13 stopni Celsjusza, przez większą część dnia padało. A do tego dla Amerykanki był to pierwszy występ od czasu igrzysk. Coś niesamowitego.

A później w blokach pojawiła się Paulino i niemal wszystkie najlepsze zawodniczki biegające jedno okrążenie. Niemal, bo zabrakło Natalii Kaczmarek - nasza medalistka olimpijska, choć miała kwalifikację, zakończyła już sezon, odpoczywa. A za chwilę ma też ślub. Zapewne jednak z ciekawością obserwowała, jak rozstrzyga się to korespondencyjne starcie mistrzyń olimpijskich.

Paulino zaś swój bieg wygrała, szybko dogoniła wicemistrzynię olimpijską Salwę Eid Naser. Przez 300 metrów świetnie biegła Lieke Klaver, ale zabrakło jej sił. Naser do końca broniła swojej drugiej pozycji, obroniła ją, ale ostatecznie i tak została zdyskwalifikowana za przekroczenie toru. Druga skończyła więc Alexis Holmes z USA (50.32 s), a trzecia - Irlandka Rhasidat Adeleke (50.96 s).

Daleko przed nimi finiszowała zaś Paulino. Będzie miała mniej niż 49.11 s? Czy jednak nie? 

Po 300 metrach zmierzono jej czas 35.88 s, czyli o 27 setnych była wolniejsza od McLaughlin-Levrone. Dominikanka potrafi znakomicie finiszować, ale ostatnią setkę pokonały niemal w tym samym czasie. Paulino ostatecznie uzyskała 49.45 s. 

Wygrała Diamentową Ligę, cieszyła się, pewnie do wiosny będzie niepokonana. Ale jednak... w tym prestiżowym starciu okazała się gorsza.

Natalia Kaczmarek: Nie wiedziałam czego się spodziewać. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport
Marileidy Paulino/ANNE-CHRISTINE POUJOULAT
Sydney McLaughlin-Levrone/ANNE-CHRISTINE POUJOULAT
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem