Największą gwiazdą wśród polskich lekkoatletów startujących w mityngu CMCM Indoor Meeting 2025 w Luksemburgu miała być Natalia Bukowiecka. I jeszcze zanim wystartowała na dystansie 200 metrów, w którym się przecież nie specjalizuje, cały splendor zebrał Jakub Szymański. Mistrz Polski z hali i ze stadionu, zarazem i rekordzista kraju na 60 m i 110 m przez płotki najpierw wyrównał swoje życiowe osiągnięcie (7.46 s), a później je poprawił (7.41 s). Gdyby w takim stylu pobiegł 10 miesięcy temu w finale mistrzostw świata w Glasgow, miałby srebrny medal. A przed nim przecież wkrótce mistrzostwa kontynentu w Apeldoorn oraz globu w Nankinie. Fenomenalny występ Jakuba Szymańskiego. A to przecież jego pierwszy start w całym sezonie! Szymański już w eliminacyjnym biegu w hali w Luksemburgu pokazał, że jest mocny. Wygrał z łatwością, biegł lekko, nie rzucił się nawet jakoś specjalnie mocno na finiszu. A i tak uzyskał 7.46 s, tyle co w swoim najlepszym występie w karierze. A był to wspomniany już występ w Glasgow, ale nie w finale, a w półfinale. Teraz Polak zapowiedział, że w decydującym biegu jeszcze się poprawi. I słowa dotrzymał. To był pokaz mocy! Gdy wpadł na metę, stopery pokazały czas 7.45 s. To już był rekord Polski i został o tym poinformowany. Za chwilę przyszła jednak korekta - 7.41 s, nowy rekord mityngu w Luksemburgu, ale także i najlepszy wynik w 2025 roku na świecie. Fakt, że to początek rywalizacji, ale niewielu jest w tej chwili zawodników na świecie, którzy będą w stanie to osiągnięcie poprawić. A wygląda na to, że to nie koniec możliwości 22-latka z SKLA Sopot. W finale pobiegło jeszcze dwóch innych naszych reprezentantów. Damian Czykier wpadł na metę trzeci, za Belgiem Elie Bacarim (7.55 s). Uzyskał 7.60 s - to zaś oznacza wypełnienie minimum na halowe mistrzostwa Europy. Krzysztof Kiljan był tym razem ostatni, ósmy. Z czasem gorszym niż ten w eliminacjach - 7.73 s. Jak wyliczył Tomasz Spodenkiewicz, prowadzący na platformie X profil Athletics News, lepszy czas w całej historii europejskiej lekkoatletyki uzyskał tylko 30 lat temu fenomenalny Brytyjczyk Colin Jackson.