Mityngi: Sparkassen Indoor Meeting w Dortmundzie oraz Starpeche w Bordeaux oficjalnie zapoczątkowały nowy sezon w lekkiej atletyce, przynajmniej w zawodach z cyklu World Athletics. Oba mają niższą rangę Bronze Level, ale ten w Niemczech ściągnął ośmioro reprezentantów Polski. Najlepiej z tego grona spisał się Patryk Sieradzki, w biegu na 800 metrów stoczył na finiszu kapitalny pojedynek z byłym wicemistrzem świata z Belgradu w tej konkurencji Noahem Kibetem z Kenii. I wygrał na finiszu o dwie setne sekundy. O ile jednak o sukcesie Polaka głośno może być głównie w naszym kraju, to o tym, co stało się w zmaganiach na 1500 metrów, głośno jest w całym lekkoatletycznym świecie. A trzeba przyznać, że sytuacja była wyjątkowo komiczna. Choć może nie dla dwóch głównych aktorów. Niezwykłe zakończenie biegu na 1500 metrów podczas mityngu w Dortmundzie. Dwaj faworyci... zapomnieli o liczbie okrążeń W hali dystans 1500 metrów jest o tyle specyficzny, że zawodnicy muszą pokonać aż 7,5 okrążenia. Z liczeniem nie powinno być jednak problemu, do tego przecież z boku są zegary pokazujące czas biegu, a co okrążenie - przy linii mety - na wyświetlaczu pojawiała się liczba pozostałych kółek do pokonania. Standard w zawodach tej klasy. Kapitalny start sezonu Bukowieckiego, tak długo czekał. Dogrywka już po konkursie Rywalizację prowadził reprezentant Niemiec Kefyalew Kifle, był zającem, ale na 600 metrów przed metą zakończył swoją pracę. Na czele stawki został 20-letni Ugandyjczyk Domenic Krop, w ślad za nim podążał zaś Abdulkerim Teki z Etiopii. Gdy do końca zostało 400 metrów, a na wyświetlaczu pojawiła się cyfra 2, Teki zaatakował pozycję rywala i wyraźnie przyspieszył. Zaczęli powiększać dystans nad resztą stawki, ich rywalizacja na finiszowej prostej przerodziła się w sprint. A gdy Teki przekroczył linię mety, wyrzucił ręce w górę - był pierwszy. Cały sęk w tym, że... formalnie pozostało im jeszcze jedno okrążenie. A czas, ok. 3:10.00, któy w tym momencie mieli, byłby niewyobrażalnym rekordem świata. "Zgłupiał" nawet sędzia, który miał dzwonkiem dać znak, ze to finiszowe 200 metrów. Krop i Teki stanęli, gdy w tym czasie zaczęli mijać ich inni zawodnicy, w tym i nasz Michał Rozmys. Byli zdezorientowani, ruszyli jednak na kolejne okrążenie. Tyle że o walce o podium nie było mowy, musieli się jeszcze rozpędzić. Skorzystał więc Niemiec Marius Probst, wygrał w czasie 3:38.77. Takie stracił do niego blisko pięć sekund, zajął szóste miejsce . A Krop - dziewiąte, tuż za Rozmysem. Probst to były młodzieżowy mistrz Europy z 2017 roku (do lat 23) na 1500 metrów - na stadionie w Bydgoszczy popisał się wtedy fantastycznym finiszem, wyprzedził prowadzącego wtedy Rozmysa, który ostatecznie musiał zadowolić się brązem.