Kręciły ją kryminały, a teraz jest w finale mistrzostw świata. Szalony debiut Polki
Pięknie przedstawiła się światu Małgorzata Maślak-Glugla, która debiutuje w lekkoatletycznych mistrzostwach świata. Polska oszczepniczka weszła do rywalizacji bez kompleksów, zostawiając za sobą mistrzynię olimpijską i mistrzynię świata Japonkę Haruki Kitaguchi. Jakby tego było mało, to 24-latka ustanowiła rekord życiowy - 61,79 m. Wprawdzie do minimum kwalifikacyjnego, które wynosiło 62,50 m, zabrakło, ale ten wynik powinien jej dać miejsce w sobotnim finale (20 września, godz. 14.05).

W skrócie
- Małgorzata Maślak-Glugla zadebiutowała na lekkoatletycznych mistrzostwach świata, ustanawiając rekord życiowy 61,79 m i wyprzedzając mistrzynię olimpijską Haruki Kitaguchi.
- Polka wielokrotnie w tym sezonie poprawiała swoje osiągnięcia, po raz czwarty bijąc życiówkę właśnie podczas zawodów w Tokio.
- Maślak-Glugla opowiada o swoim spokojnym podejściu do debiutu, przełamaniu dawnych problemów zdrowotnych i inspiracji czerpanej z treningów z Marią Andrejczyk.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Małgorzata Maślak-Glugla w tym sezonie błysnęła formą. Dość niespodziewanie została mistrzynią Polski w Bydgoszczy. Trzy razy w tym roku biła rekord życiowy, a teraz w lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Tokio, zrobiła to po raz czwarty.
Jeszcze w ubiegłym roku jej najlepszy wynik w karierze wynosił 57,39 m. Teraz jest on o prawie cztery i pół metra lepszy. To gigantyczny przeskok.
Wielka chwila dla Małgorzaty Maślak-Glugli. Niesamowita pewność Polki
To dla mnie wielka chwila. Tyle że jak nie zakładałam tego, że nie wejdę do finału. Nie było innej opcji, dlatego ten drugi rzut mi wyszedł. Myślę, że właśnie pomogło mi moje podejście
Rzeczywiście na stadionie widać było wielki spokój Polki, choć to jest przecież dla niej debiut w globalnej imprezie. Do tego biła od niej pewność. W tej drugiej próbie już miała rzucać, ale w ostatniej chwili sędziowie zatrzymali ją, bo trwała prezentacja eliminacyjnego biegu mężczyzn na 5000 metrów, co wcale nie przeszkadzało w rzucaniu. Ubrała zatem bluzę i spokojnie czekała na swój rzut, a potem wypaliła 61,79 m.
- Kompletnie się nie denerwowałam w czasie zawodów. Myślałam, że ten tłum ludzi na stadionie będzie mi bardziej przeszkadzał, ale bardziej to było jak puszczenie oklasków w sitcomie. Totalnie mi to nie przeszkadzało. Przez cały dzień byłam bardzo zestresowana, ale na stadionie byłam już spokojna i opanowana - opowiadała.
Zapytana o to, czy w sobotnim finale oszczep może latać dalej, odparła: - Nie wiem. W tym sezonie już tyle razy poprawiałam życiówkę, że nie wiem, gdzie są moje granice. Jestem zdziwiona, że właśnie w Tokio rzuciłam najdalej w karierze po raz kolejny.
Objawienie polskiej lekkoatletyki, przezwyciężyła kłopoty zdrowotne
Bez dwóch zdań Maślak-Glugla jest tegorocznym objawieniem w polskiej lekkoatletyce. Przed laty mocno postawiła na studia, ale potem przyszła pandemia i znowu postawiła na sport. Dwa lata temu była czwarta w młodzieżowych mistrzostwach Europy w Espoo. Teraz jest finalistką mistrzostw świata.
- To wszystko to zasługa naprawdę ciężkiej pracy. Jej się nigdy nie bałam, ale miałam przez lata różne perypetie zdrowotne. Były kontuzje i leczyłam anemię. Ten sezon jednak przepracowałam w pełnym zdrowiu i to na pewno mi pomogło - przyznała.
Za Polką znalazły się wielkie nazwiska. Na starcie nie czułam respektu przed Haruki Kitaguchi, która jest mistrzynią olimpijską i świata.
- Było fajnie wystąpić razem z Kitaguchi, z którą jeszcze nigdy razem nie występowałam. To przyjemne, kiedy wygrywa się z legendą oszczepu - mówiła Maślak-Glugla, która nie mogła się doczekać swojego startu.
Na co dzień trenuje ona z Józefem Grabarczykiem. Jego nie ma w Tokio. W Japonii nasza oszczepniczka jest pod opieką trenera Leszka Walczaka.
- Brakuje mi mojego trenera. Szczególnie na treningu. Sama musiałam na nim korygować założenia. Trener jest też moim przyjacielem i jest dla mnie mentalnym wsparciem. Bardzo by mi się przydał i bardzo za nim tęsknię - powiedziała Polka.
Studiowała kryminologię, a jej idolką była Maria Andrejczyk
Glugla-Maślak przez jakiś czas studiowała kryminologię, ale obecnie uczy się na pedagogice na... politechnice.
- Kręciły mnie kryminały, dlatego wybrałam kryminologię. Nie pomyliłam się. To był fajny kierunek. Psychologia i profilowanie seryjnych zabojców - to wciągało - przyznała.
Sama jest wielką fanką lekkoatletyki i gdyby mogła, to godzinami siedziałaby na stadionie i oglądała Królową Sportu. Co ciekawe jej idolką była Maria Andrejczyk. To dzięki od niej wiele się nauczyła, kiedy razem trenowały w kadrze. Tu wicemistrzyni olimpijska z Tokio odpadła w eliminacjach.
Z Tokio - Tomasz Kalemba, Interia Sport
Zobacz również:














