Przezorność właścicieli Wisły Kraków okazała się być na wagę złota. Dosłownie, bo łatwo sobie wyobrazić, w jakie tarapaty klub ze stolicy Małopolski wpadłby w tej chwili. Gdyby nawet, jakimś cudem, wcześniej pojawił się chwilowy dopływ gotówki, to teraz "Biała Gwiazda" znalazłaby się nad przepaścią. Wszystko dlatego, że niemiecka firma meblarska Stechert Gruppe, która sposobiła się do przejęcia, nie została potraktowana przez zarząd Wisły, jako wiarygodny partner. Wiedza oraz intuicja prezes klubu, Marzeny Sarapaty, która z wykształcenia jest prawnikiem, okazała się nieprzeceniona. Wówczas wiele osób powątpiewało, czy "Biała-Gwiazda" dokonuje racjonalnego posunięcia, zarzucając zarządowi brak woli przekazania klubu w obce ręce. Warunki brzmiały atrakcyjnie, bo Stechert Gruppe oferował 40 mln zł za 100 procent akcji Wisły Kraków SA. Interia od początku podchodziła do sprawy ostrożnie, a pod koniec lipca ujawniliśmy: firma Stechert ma poważne kłopoty finansowe i nie stać jej na legalne wykupienie Wisły Kraków! Oferta Niemców była fikcją! Sprawa upadła 28 lipca, choć jeszcze kilka dni wcześniej losy Wisły Kraków istotnie wisiały na włosku, z powodu wątpliwej wiarygodności oferty Stechert Gruppe, którą dostarczył równie mało wierzytelny pełnomocnik Norbert Bernatzky. Przepustką do dokonania transakcji miała być klauzula, zapisana w poprzedniej umowie kupna-sprzedaży, zawarta pomiędzy Tele-Foniką oraz TS Wisłą. Kontrahent miał czas na złożenie oferty kupna do 23 lipca, która musiała opiewać na 40 mln zł plus jeden grosz. Epilog historii niedoszłego właściciela klubu jest ponury. Niemiecka firma ogłosiła bankructwo, zostawiając "na lodzie" 150 pracowników. AG