Mało który arbiter na świecie cieszy się obecnie taką estymą, co Szymon Marciniak. Polski sędzia zapracował sobie na miano jednego z największych fachowców, który poważne błędy popełnia rzadko. Nie znaczy, że ustrzega się ich całkowicie. Piłkarze Bayernu zapewne do dzisiaj pamiętają mu kontrowersyjną decyzję podjętą w półfinale z Realem Madryt. Marciniak stanął przed poważnym wyzwaniem. Polak wśród gwiazd na Parc des Princes Od wielu lat Marciniak wymieniany jest w gronie najlepszych międzynarodowych arbitrów na świecie, a dowodem tego są spotkania, które prowadzi. W środę miał okazję być rozjemcą niekwestionowanego hitu Ligi Mistrzów - Paris Saint-Germain podejmowało Manchester City. A że oba zespoły bardzo potrzebowały punktów, zapowiadało się na prawdziwą wymianę ciosów. Mecz nie zawiódł, choć widowisko rozpoczęło się dopiero wraz z gwizdkiem rozpoczynającym drugą połowę. Manchester City za sprawą bramek Jacka Grealisha i Erlinga Haalanda wyszedł na prowadzenie 2:0. Bardzo szybko do głosu doszli jednak gospodarze. Wystarczyło siedem minut i już zrobiło się 2:2, a Pep Guardiola wyglądał na mocno zmartwionego. Ostatecznie po golach w końcówce paryżanie triumfowali 4:2, a Marciniak niemal przez całe spotkanie całkowicie panował nad wydarzeniami boiskowymi. Nieco dłużej zajęła analiza czwartego trafienia dla PSG, przy którym odgwizdał spalonego. VAR pomógł jednak trafnie ocenić sytuację, a gol został uznany. Bayern ośmieszony w Lidze Mistrzów. Niemcy się nie hamowali, bezlitosne słowa Ekspert ocenił pracę Marciniaka w hicie Ligi Mistrzów. "Perfekcyjne zarządzenie" Adam Lyczmański w rozmowie z redakcją "WP Sportowe Fakty" ocenił pracę Szymona Marciniaka na Parc des Princes. W jego opinii cały zespół na czele z Polakiem spisał się niemal bez zarzutów. Jedyne obiekcje budziła sytuacja z nieuznanym pierwotnie golem Paris Saint-Germain w doliczonym czasie. Powtórki pokazały, że o spalonym przy trafieniu Goncalo Ramosa nie mogło być mowy, bo piłkę zagrywał Josko Gvardiol z Manchesteru City. - Zastanawiałem się, czy Szymon mógł to widzieć z boiska, ale po obejrzeniu powtórek zauważyłem, że zawodnik PSG był z przodu i trudno było to ocenić z murawy. Może Marciniak był już trochę zmęczony, chociaż nie było tego po nim widać. To był bardzo niefortunny splot okoliczności, że obaj sędziowie mieli zasłonięty widok, sytuacja jedna na tysiąc - dodał.