Trauma po sprincie, o której mówił trener Aleksander Wierietielny, może zablokować Justynę w biegu na 30 km? - Trener Wierietielny asekuruje się na wypadek, gdyby Justyna nie zdobyła medalu - tak to odbieram. Byłem zaskoczony, jak spokojnie Justyna wypowiadała się po biegu sprinterskim. Jest bardzo dobrze przygotowana i świetnie biega w tym sezonie. Tylko że Norweżki są jeszcze lepiej przygotowane. W dodatku aż cztery są bardzo silne i podczas biegu łączonego doskonale było widać, jak się rozprowadzały. Cały czas kontrolowały Justynę. W drugiej części osłabła, ale gdyby dobiegły do finiszu razem, to jestem przekonany, że dwie z Norweżek delikatnie zaczęłyby jej przeszkadzać, żeby rozprowadzić Bjoergen czy Johaug. Oczywiście, nie łamiąc przy tym przepisów. A wiem, co mówię, bo jestem delegatem technicznym, znam przepisy i wiem, że jest taka możliwość. Justyna w wielkim stylu wygrała w Davos, tuż przed mistrzostwami. Forma mogła uciec w ciągu tak krótkiego czasu? Czy według pana nadal jest w wysokiej dyspozycji, ale Norweżki po prostu przygotowały jeszcze lepszą? - Justyna bez wątpienia jest w bardzo dobrej dyspozycji. Fakt, że słabła w drugiej części biegu łączonego, wynika z tego, że na początku narzuciła bardzo mocne tempo, chcąc zgubić rywalki, ale okazało się, że Norweżki nie dały się zamęczyć. No i wtedy Justyna została ukarana, bo biegnąc stylem dowolnym rywalki narzuciły własne tempo, a Justyna miała już za mało sił. Jest w bardzo dobrej formie, ale cztery Norweżki są w jeszcze lepszej. Szkoda, że aż cztery. Cztery do jednego - to za dużo. Trener Daria Cologny, zresztą Norweg, powiedział, że Justyna jest teraz pod dużą presją, bo jak nie wygra, to sezon będzie dla niej stracony. - Nieprawda. Specjalnie ją wypuszczają. Zresztą Norwegowie często toczą takie psychologiczne wojny. Z jednej strony mają niesamowity szacunek do Justyny i uznanie, a z drugiej zastanawiają się nad źródłem jej fenomenu. Zastanawiają się, jak to możliwe, skoro to oni mają taki sztab, ogromne pieniądze i tyle zawodniczek. W Norwegii biega wyczynowo półtora tysiąca dziewczyn w wieku 16-30 lat, a u nas dwanaście-piętnaście. Nawiasem mówiąc, podczas olimpiady młodzieży Polski Związek Narciarski obniżył liczbę startujących zawodniczek z szesnastu do jedenastu, bo stwierdził, że pięć za słabo biega... - Jestem zawodowym trenerem od tylu lat, ale dobrze, że już na emeryturze, bo trudno mi ścierpieć, jak na to patrzę. Dobrze, że jest Justyna i niech biega jak najdłużej, ale będzie musiała zastanowić się nad kolejnymi sezonami, bo nie da się wygrywać wszystkiego. Justyna, która już prawie jest doktorem, i Wierietielny, który ma z tego doktorat, powinni wyciągnąć wnioski. Proszę spojrzeć na Marit Bjoergen. Wycofała się z zawodów Pucharu Świata, a teraz biega tak, że wszyscy się zachwycają. Jej przykład pokazuje, że przed sezonem olimpijskim potrzebna będzie nowa strategia. - To zadanie dla Justyny i trenera Wierietielnego, bo z tego, co wiem, nikt im specjalnie nie pomaga i nikt się nie wtrąca. Żadnego wielkiego aparatu naukowego tam nie ma. Pracują we dwójkę. Pan Tajner działa tak, jakby był nie prezesem Polskiego Związku Narciarskiego, ale prezesem tylko od naszych skoczków. Parę lat temu namawiałem ludzi z PZN, żeby zajęli się skokami kobiet, bo nie wierzę, że takie dziewczyny, jak nasze góralki, nie skakałyby na nartach. No i co? Teraz są mistrzostwa świata, a nas nie ma. - Wracając do Justyny, to główny szczyt formy będzie musiała przygotować na igrzyska i trzeba będzie się zastanowić, czy nie odpuścić części startów na początku sezonu, aby w tym czasie spokojnie trenować. Jeśli nie pójdą z trenerem w tym kierunku, to Justyna będzie wygrywać zawody Pucharu Świata, ale gdy przyjdzie olimpiada, to tak dobrze nie będzie. Zresztą, w Soczi konkurencja będzie większa. Rosjanki już pokazały, że ich forma rośnie. Na razie się czają, ale będą bardzo mocne. Jak ocenia pan Justynę podczas mistrzostw? Szansa na medal wciąż jest, choć przed mistrzostwami marzyliśmy o kilku. - Mam prośbę do pana i wszystkim oceniających starty Justyny: proszę zwrócić uwagę na to, że inaczej się odbiera informację, że Justyna Kowalczyk zajęła piąte na mistrzostwach świata, a inaczej, że była dopiero piąta. Na dodatek wyprzedziły ją same Norweżki! Poza tym, Justyna już tyle wygrała, że od czasu do czasu może zająć gorsze miejsce. Można przecież powiedzieć: w tym roku się nie udało, ale Polacy, nic się nie stało! - Za rok będzie olimpiada, trzeba to przemyśleć i przygotować się na igrzyska. A przecież w tym sezonie Justyna wygra jeszcze Puchar Świata. Czy Kryształową Kulę trzeba będzie rozbić, jeśli zaliczy słabszy start na mistrzostwach świata? Trzeba być obiektywnym i szanować zarówno jej poprzednie wyniki, jak i te, które jeszcze osiągnie. A na to, że czasem coś nie wyjdzie, wpływ ma bardzo wiele czynników... ...jak choćby zaplecze. Pod tym względem nie możemy równać się ze Skandynawami. - Nasze narciarstwo biegowe, i niech pan napisze to z wykrzyknikiem, to chałturnictwo przy norweskim! Jak miałem kilkanaście lat, to uczyłem się na pamięć ich książek z fizjologii, biochemii itd. Najlepszym przykładem jest porównanie liczby zawodniczek w Polsce i Norwegii, a już nie wspomnę o finansach. Ile swoich pieniędzy zdobytych za nagrody Justyna wkłada w utrzymanie teamu, bez którego trudno byłoby o wyniki? Martwię się, że pewnego dnia Justyna zdenerwuje się i powie: dziękuję i do widzenia. Na przykład po igrzyskach. Byłaby wielka szkoda, bo jeszcze kilka lat mogłaby pobiegać. Ale w najbliższą sobotę będziemy cieszyć się z medalu? - Przypuszczam, że Justyna zdobędzie medal. Jaki? Trudno powiedzieć. Życzę jej, aby wywalczyła złoty. Znając ją, a znam wiele lat, wiem, że będzie walczyć do upadłego. Rozmawiał: Mirosław Ząbkiewicz