Kobieca wioślarska czwórka podwójna przed trzema laty w Tokio zdobywała medal. Teraz naszej eksportowej osady zabraknie w Paryżu. Jej skład jednak mocno się zmienił. O kwalifikację olimpijską do samego końca walczyły: Dominika Baranowska, Anna Khlibenko, Marta Wieliczko i Barbara Jęchorek. Polki nie wywalczyły jednak przepustki, ale to obiecująca osada. Niesamowita i trudna historia Polki. Może być jeszcze piękne zakończenie Od koszykówki do wioślarstwa. Anna Khlibenko nadzieją polskiej kadry W jej składzie jest Khlibenko, która wraz z Baranowską ma na koncie już srebrny medal młodzieżowych mistrzostw Europy w tej konkurencji. Ta pierwsza była też wicemistrzynią Europy juniorek. Warto dodać, że dopiero w tym roku skończy ona 20 lat. Przed nią zatem wielka przyszłość. Co ciekawe, nasza wioślarka przygodę ze sportem zaczynała od koszykówki. Zakończyła się ona jednak przez nieporozumienia z trenerem. Później amatorsko ćwiczyła na siłowni, aż w końcu wsiadła do łodzi wioślarskiej. - Koszykówkę trenowałam na Rotmance niedaleko Gdańska. Do wioślarstwa trafiłam przez przypadek. To nie jest popularny sport i do tego jest bardzo niedoceniany - mówiła Khlibenko, która wiosłuje od zaledwie pięciu lat. - Przynosiłam akurat dokumenty do liceum w Gdańsku i na korytarzu spotkał mnie jeden z trenerów. Minęliśmy się kilka razy, aż w końcu zaproponował mi treningi. Zawsze byłam aktywnym dzieckiem, więc postanowiłam spróbować. I tak mi się spodobało - dodała. Wspomniany trener prowadził ją tylko chwilę, ale potem trafiła pod skrzydła braci Bartka i Patryka Pszczółkowskich. Od 2022 roku ma polskie obywatelstwo i wtedy też trafiła do polskiej kadry, bo dość szybko robiła postępy. - Ten sport zabiera nam bardzo dużo czasu. Ciągle jesteśmy na zgrupowaniach. Wymaga on naprawdę tylu wyrzeczeń, że trzeba mieć w nim ambitne cele. Tym jest medal olimpijski, który chciałabym wywalczyć już w kolejnych igrzyskach - przyznała. Do Polski przyjechała z Ukrainy. W naszym kraju mieszka od 2017 roku Khlibenko pochodzi z miejscowości Pryłuki w obwodzie czernichowskim w Ukrainie. Do Polski przyjechała w 2017 roku, a zatem pomiędzy aneksją Krymu a napaścią Rosji na Ukrainę w 2022 roku. - Mama chciała trochę zarobić i postanowiła wyjechać do Polski w 2016 roku. Ja z kolei zostałam w Ukrainie z babcią i ciocią. Po roku mama uznała, że jednak będzie dla mnie lepiej, jeśli przeprowadzimy się do Polski. I tak zrobiłyśmy - opowiadała nasza wioślarka. - Cała ta sytuacja była dla mnie bardzo trudna. Nie znałam w ogóle języka polskiego (dziś mówi świetnie po polsku - przyp. TK). Musiałam się go bardzo szybko uczyć, bo do Polski przyjechałam w sierpniu, a od września szłam już do drugiej klasy gimnazjum. Miałam też kłopoty z rówieśnikami. Nie wszyscy byli dla mnie mili. Dałam jednak radę. Nie poddałam się - dodała. Przez lata w Ukrainie mieszkały w Pryłukach niedaleko Kijowa. - Po agresji Rosji na Ukrainę na szczęście moje miasto jest całe, ale Rosjanie byli bardzo blisko, bo około dziesięć kilometrów od Pryłuków. Czernichów jednak, w przeciwieństwie do mojego miasta, bardzo ucierpiał. Byłam rok temu we wrześniu w Ukrainie, to przeżyłam kilka ciężkich nocy. Tego niestety nie da się zapomnieć - opowiadała Khlibenko, która jednak nie boi się wracać do Ukrainy. - To jest jedno z moich miejsc na Ziemi. Zawsze czekam, aż tam wrócę. Mam tam do kogo wracać i wiem, że na mnie tam czekają - dodała. Anna Khlibenko otwarcie o Rosjanach: mam do nich wstręt, nie mieli do tego żadnego prawa Okolice Czernichowa to pogranicze ukraińsko-białorusko-rosyjskie. Wiadomo, że nie wszyscy Rosjanie, czy Białorusini popierają agresję na Ukrainę. Zapytana o decyzje Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl), który - pod pewnymi warunkami - dopuścił do startu rosyjskich i białoruskich sportowców, odparła: - Jestem przeciwna startom Rosjan i Białorusinów i to nie tylko w igrzyskach, ale we wszystkich zawodach sportowych. Przecież te kraje zaatakowały inny kraj i rujnują go. Mordują niewinnych ludzi. Sport powinien być oddzielony od polityki, ale niestety jest to trudne. Przecież w Ukrainie zniszczono tysiące obiektów sportowych. Gdzie tu są równe szanse startu? Przecież sportowcy z Ukrainy nie mogą się przygotowywać we własnym kraju do igrzysk. Ukraina przeżywa bardzo trudne ostatnie lata. W 2014 roku Rosja zaanektowała Krym. Tak naprawdę wojna wtedy się zaczęła, ale przez wiele udawano, że niewiele się stało. - Tak naprawdę Ukraina została wtedy zdradzona przez swoich polityków. Krajem rządzili wówczas prorosyjscy politycy. Aneksja Krymu w 2014 roku było jednak nieco zatuszowana. Nie mówiono o tym na taką skalę, jak teraz, a przecież wtedy też Rosja zajęła nasz kraj. Wtedy chyba nikt nie przypuszczał, że osiem lat później wybuchnie wojna na taką skalę. Sama byłam wówczas dzieckiem i kompletnie nie myślałem o tym, że Ukrainę spotka taki los. Miałam bardzo fajne dzieciństwo i miło wspominam ten czas - zakończyła.