Martyna Radosz i Katarzyna Wełna wywalczyły rzutem na taśmę olimpijską kwalifikację w wioślarskiej dwójce podwójnej wagi lekkiej. To była najbardziej pechowa osada ostatnich lat. Historia Wełny może inspirować. Zawodniczka ze Stanisławic koło Krakowa po wielu latach dopięła swego i pojedzie na igrzyska. Dla Wełny to będzie nagroda za cierpliwość i poświęcenie. Spełni się jej marzenie. To wioślarka, która zmaga się z pewną kobiecą przypadłością. Po jednym z zabiegów doszło do powikłań, które wyhamowały jej karierę, a przecież w 2013 roku zdobywała brązowy medal mistrzostw Europy w deblu wagi lekkiej, pływając z Weroniką Deresz. Wicemistrzyni olimpijska nie zdążyła wrócić. "Jeszcze będziemy spijać śmietankę" Przez problemy zdrowotne omal nie rzuciła wioślarstwa. Teraz chce spełnić marzenie Wełna, po komplikacjach zdrowotnych, była już bliska porzucenia wioślarstwa. Chciała spróbować swoich sił w kolarstwie. Z sukcesami startowała w wyścigach amatorów, wygrywając nawet Klasyk Beskidzki. Zdecydowała się jednak na powrót do wioślarstwa, by powalczyć o igrzyska w Tokio. I znowu pojawiły się problemy zdrowotne. U Wełny stwierdzono aż pięć różnych chorób autoimmunologicznych. Można się było załamać, ale nasza wioślarka dzielnie stawiała czoła kolejnym przeciwnościom. Kilka lat temu zaufała trenerowi Łukaszowi Pawłowskiemu i teraz razem z nim może się cieszyć, bo spełniła swoje marzenie. To będzie ostatni start wagi lekkiej w igrzyskach, bowiem konkurencja ta znika z programu tej imprezy. W ostatnim starcie międzynarodowym przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu Wełna i Radosz stanęły na podium Pucharu Świata w Poznaniu. Polki zajęły trzecie miejsce, potwierdzając tym samym, że trzeba się będzie z nimi liczyć na torze olimpijskim. Tomasz Kalemba, Interia Sport: Olimpijski sen się spełni. Katarzyna Wełna: - Na razie w połowie zrealizowałam swoje marzenia. Teraz przede mną i Martyną druga połowa, czyli już sam występ w igrzyskach. Jak wiele było w tobie wiary w to, że pojedziecie na igrzyska. Przecież całą sportową karierę o nie walczyłaś? - Odkąd usiadłyśmy razem z Martyną do osady, to wiedziałam, że pojedziemy na igrzyska. To było gdzieś w nas. W środku. Czułyśmy, że trafiłyśmy na siebie idealnie. Dwie osoby, ale jedno ciało. O to właśnie w wioślarskim deblu chodzi? - Tak. Jest coś takiego, jak wioślarskie DNA. Czasem dwie osoby wsiądą do osady i od razu czuć, że to jest właśnie to. I tak właśnie było w naszym przypadku. Za tobą tyle perypetii. Twoja kariera sportowa to materiał na naprawdę ciekawą książkę? - W sumie tak. Cieszę się, że mimo tych wielkich problemów, wytrwałam. W żadnym trudnym momencie nie zrezygnowałam. Wróciłam i wystąpię w ostatnich zawodach w historii igrzysk, bo po Paryżu waga lekka wypada z programu tej imprezy. Walczyłam do samego końca i - jak widać - opłaciło się. Mam też nadzieję, że cała ta historia będzie miała jeszcze piękne zakończenie. Na co będzie was stać w Paryżu? W ostatnim Pucharze Świata wskoczyłyście na podium. - Mogę obiecać, że będziemy walczyć o medal i to złoty. Taki jest nasz cel. Doskonale wiemy, po co jedziemy na igrzyska. Mamy za sobą bagaż doświadczeń i czas teraz to wykorzystać. Mam za sobą około 20 lat treningów, a Martyna tylko kilka lat mniej. Jesteśmy zatem dojrzałe do tego, by odnieść sukces. Ile razy w ciągu kariery wysiadałaś z łodzi? - O matko, trudno byłoby to zliczyć. Myślę, że na przestrzeni ostatnich lato, to spokojnie z pięć-sześć razy. Tak naprawdę trzy razy kończyłam wioślarską karierę. Raz to były problemy ze zdrowiem, a raz z trenerem kadry? - Problemy z trenerem kadry to była sprawa, która ciągnęła się przez wiele lat. Poniekąd przez to pojawiły się też problemy zdrowotne. Odszedł stres i od razu zdrowie się też poukładało. Z powodu pandemii igrzyska w Tokio zostały przesunięte. Próbowałam wtedy przygotować się do nich na własny koszt z Joanną Dorociak. Kłopotów po drodze do tych igrzysk było tak wiele, że chyba warto to kiedyś spisać. I wtedy trafiłaś na trenera Łukasza Pawłowskiego? - Razem z Asią Dorociak poprosiłyśmy go o pomoc. Wtedy współpracowałam z nim pierwszy raz. Teraz jest trenerem kadry. Został nim w 2023 roku. Cieszyłam się z tego, bo przecież mnie znał, więc było mi łatwiej znaleźć wspólny język. Przez moment jeszcze prowadził nas Michał Kozłowski, który zrezygnował z pracy w Polskim Związku Towarzystw Wioślarskich i zastąpił go wówczas Łukasz Pawłowski. Problemy zdrowotne, z którymi borykałaś się przez lata, nie przeszkadzają już tak bardzo w życiu? - Nie. Cały czas jestem pod kontrolą swojego lekarza. Na tyle jednak wyprowadziliśmy te wszystkie moje dolegliwości, że nie wpływają już one na moją formę. Koniec wagi lekkiej i co dalej? Po Paryżu zostaniesz w wioślarstwie, czy zaczniesz karierę kolarską? - Coś mi się w głowie kształtuje. Na razie jednak skupiam się na igrzyskach. To są teraz najważniejsze tygodnie w mojej karierze. Nie chcę nic zaniedbać. Znacie tor regatowy, na którym przyjdzie wam rywalizować? - Nie. Nigdy tam nie startowałam. To będzie dla nas zatem nowość. Wiem jednak, że warunki potrafią być tam zmienne. To już jest jednak olimpijska tradycja, że na tych torach lubi wiać. Nie ma się co jednak tym przejmować. Na warunki atmosferyczne nie mamy wpływu. Musimy być zatem gotowe na każdą ewentualność. I na tym się skupiamy w naszych przygotowaniach. Mamy być gotowe nawet na to, gdyby kazali nam płynąć w środku nocy. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport