Na ten mecz czekali wszyscy. W poniedziałek, 3 stycznia kibice darta na całym świecie mieli poznać nowego mistrza świata. Do decydującej rywalizacji przystąpili Peter Wright (rozstawiony z numerem 2) i Michael Smith (rozstawiony z numerem 9). Wright to niewątpliwie większe nazwisko. Przede wszystkim mowa o mistrzu z 2020 roku. Szkot tego turnieju nie zaczął rewelacyjnie, ale z każdym kolejnym meczem się rozkręcał, a w półfinałowym starciu z Garym Andersonem dał już prawdziwy popis. Smith nie stał jednak na straconej pozycji. On mistrzostwa wprawdzie nie ma (w 2019 roku przegrał w finale). Anglik od początku turnieju prezentował się natomiast fenomenalnie. To on zamknął drogę Gerwynowi Price'owi do obrony tytułu. Fatalny początek, a potem wielki poziom Nic dziwnego, że kibice oczekiwali prawdziwego spektaklu. Wymieniało się rekordy, jakie zawodnicy mogą pobić. Pierwszy leg tylko rozbudził apetyty. Smith dwa razy trafił 180 punktów - najwyższe możliwe podejście, a i tak przegrał. Drugi leg przyniósł natomiast zapaść. Obaj zawodnicy całkowicie zacięli się na podwójnej wartości. Fatalną serię pudeł przerwał w końcu Wright, po chwili obejmując prowadzenie w starciu. W drugiej odsłonie darterzy się rozkręcili. Do dobrej gry wracał Smith, ale brakowało mu końcówek. Przez to zamiast remisu Wright dwoma zejściami powyżej stu punktów nieoczekiwanie wyszarpał drugą partię na swoje konto. Później do głosu doszedł 31-latek, również zamykając ponad 160-punktowy finisz. To go nakręciło, rzucał on wiele "maksów", co pomogło mu doprowadzić do wyrównania. Michael Smith miał przez chwilę prowadzenie Na kolejną przerwę z prowadzeniem schodził 51-latek, wygrywając piątego seta. Po powrocie do tarczy Szkot trochę się rozregulował, a to wykorzystał przeciwnik, zgarniając dwie partie z rzędu i po raz pierwszy wychodząc na prowadzenie w spotkaniu. Od tego momentu jakość pojedynku trochę spadła. Emocje wróciły, gdy Wright na własne życzenie przegrał dziewiątą odsłonę meczu, w piątym legu nie wykorzystując dogodnej okazji. Anglik szedł za ciosem i szybko objął prowadzenie 2:0 w kolejnym secie. Nagle Smith przestał trafiać potrójne wartości, dlatego zamiast powiększenia przewagi nad rywalem, znów był remis. Wydawało się, że w ostatnim fragmencie spotkania dojdzie do najbardziej wyrównanej walki. W końcówce wyszły jednak różnice między graczami. Wright czuł, że to jego moment, podczas gdy Smith całkowicie się rozregulował. Dzięki temu to Szkot doprowadził do lotek meczowych, wykorzystując pierwszą z nich. Oprócz miana mistrza świata 51-latek wzbogacił się o 500 tysięcy funtów. Anglik otrzymał natomiast nagrodę w wysokości 200 tysięcy funtów. Peter Wright - Michael Smith 7:5 (3:1, 3:1, 1:3, 2:3, 3:2, 1:3, 0:3, 3:1, 2:3, 3:2, 3:0, 3:1)