Zaledwie półtora tygodnia temu w Stuttgarcie Anastazja Potapowa przełamywała pewną traumę. Do turnieju dostała się w ostatniej chwili, nie musiała grać w kwalifikacjach - po wycofaniu się kilku zawodniczek. Dla niej były to pierwsze starcia na mączce od ubiegłorocznego Roland Garros. A wszyscy kibice tenisa w Polsce zapewne pamiętają, jak tamten turniej zakończył się dla Rosjanki. Porażką 0:6, 0:6 z Igą Świątek, w zaledwie 40 minut. Jej 10 zdobytych punktów w dwóch setach, do tego w starciu o ćwierćfinał, przejdzie zapewne do historii tego sportu. W Stuttgarcie 24-letnia zawodniczka po 163 minutach wali uporała się z Clarą Tauson, by dzień później poinformować, że nie przystąpi do starcia o ćwierćfinał z Aryną Sabalenką. "Ostatnie kilka dni były bardzo ciężkie i niestety odnowiła się stara kontuzja" - napisała wtedy w mediach społecznościowych i zaznaczyła, że chciałaby zdrowa przystąpić do rywalizacji w stolicy Hiszpanii. Za to Sabalenka turniej zaczęła... w sobotę, od ćwierćfinału. Zupełnie inaczej wyglądała za to sytuacja Qinwen Zheng. Chinka miała poprzedni rok przełomowy, jej ostatnie spotkania w 2024 roku na mączce były historyczne, bo mówimy tu o olimpijskiej rywalizacji w stolicy Francji. Zdobyła złoty medal dla swojego kraju, pokonała w półfinale Igę Świątek, a w finale Donnę Vekić. Teraz zaś wróciła do Europy po blisko dziewięciu miesiącach, choć przetarcie na kortach ziemnych już zaliczyła, doszła do ćwierćfinału na zielonej glinie w Charleston. Zachwyciła w starciu ze Świątek, szuka przełomu. Mecz z Paolini trwał 60 minut WTA 1000 Madryt. Qinwen Zheng - Anastazja Potapowa w meczu o trzecią rundę. Pierwsza zawodniczka z TOP 10 rankingu przegrała mecz w stolicy Hiszpanii Według wyliczeń bukmacherów, ale i sztucznej inteligencji, faworytką tego meczu była Qinwen Zheng. Chinka początkowo spisywała się fatalnie, popełniała całą masę banalnych błędów, ale już w trzecim gemie trochę opanowała sytuację. Obie nie kombinowały, uderzały bardzo mocno, Rosjanka szukała forhendu. Na początku obie się po raz przełamały, później jednak dość pewnie wygrywały swoje gemy serwisowe. I w końcówce pierwszej partii doszło do kilku zaskakujących sytuacji. Najpierw na 5:3 Potapowa przełamała Zheng, wygrała gema do zera. Zacisnęła pięść, cieszyła się z tego sukcesu, który przybliżał ją do prowadzenia w meczu. I za moment sama oddała kilka punktów, zrobiło się już tylko 5:4, znów serwowała mistrzyni olimpijska. To często było jej atutem, w niektórych spotkaniach potrafiła posyłać po kilkanaście asów, a teraz - ponownie straciła podanie. I przegrała seta - 4:6. Tyle że w drugiej partii nic nie zapowiadało szybkiego zakończenia tego spotkania. Chinka prowadziła 3:1, później 4:2, raczej nie czułą większego zagrożenia. Ograniczyła liczbę błędów własnych, bo w pierwszym secie miała ich aż 14. I nagle cała jej konstrukcja gry się posypała, Potapowa wciąż napierała, przestała się mylić. Wygrała cztery gemy z rzędu, zarazem i całe spotkanie - 6:4, 6:4. 30 niewymuszonych błędów Chinki zrobiło jednak swoje, Rosjanka miała tylko nieco ponad połowę tej liczby. W trzeciej rundzie Potapowa zagra z Sofią Kenin.