Śląsk Wrocław poprzedni sezon PKO Ekstraklasy skończył na drugim miejscu. Wówczas pewnie nie znalazłby się taki kibic, który byłby w stanie przewidzieć, że niespełna rok później zespół z Wrocławia będzie się modlił o utrzymanie, a tak się faktycznie dzieje. Ten sezon w wykonaniu wrocławian jest fatalny. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że utrzymanie w PKO Ekstraklasie jest misją absolutnie niemożliwą do zrealizowania. Tego tylko brakowało. Stan wrzenia przed El Clasico. Wiadomo co z finałem Po przyjściu do klubu Ante Simundzy wiele się jednak zmieniło. Słoweniec sprawił, że Śląsk zaczął grać zdecydowanie lepiej, przyjemniej dla oka, ale przede wszystkim, zaczął punktować. Dzięki temu wicemistrzowie Polski są już tylko dwa punkty od bezpiecznej strefy i wydaje się, że szanse na zakończenie sezonu w czołowej piętnastce są dość spore. Raków ucieka rywalom. Śląsk rozbity w domu Trudno było jednak oczekiwać poprawy sytuacji w tabeli w meczu 30. kolejki PKO Ekstraklasy. W piątkowy wieczór zespół Simundzy przyjechał do Częstochowy, gdzie czekało go oczywiście starcie z Rakowem, który zapomniał już o mniej udanym poprzednim sezonie i po powrocie do pracy Marka Papszuna znów przewodzi wyścigowi o mistrzostwo Polski, ale przewaga nad peletonem składającym się z Lecha Poznań oraz Jagiellonii Białystok jest mała. Z tego też względu mecz z wicemistrzami Polski dla Rakowa jawił się jako kluczowy. Lepiej rozpoczęli jednak goście, którzy w pierwszych minutach kilkukrotnie zaatakowali bramkę Kacpra Trelowskiego. Na nic się to jednak zdało. Pierwszy cios zadali gospodarze, a konkretnie Ariel Mosór, który wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego w 19. minucie meczu. W 32. minucie ten sam Mosór popełnił błąd przy akcji Ortiza, który wykorzystał podanie... Rafała Leszczyńskiego. Całkowita eskalacja. Skandal przed finałem Barcelony. Bojkot "El Clasico" na horyzoncie Po krótkiej analizie VAR sędziowie anulowali jednak trafienie Śląska z powodu spalonego, który wystąpił przy podaniu do Ortiza. Cztery minuty później było już 2:0 dla gospodarzy. Zamieszanie w polu karnym Śląska wykorzystał Diaz, który strzałem z woleja z bliska pokonał Leszczyńskiego. Śląsk w ostatnich minutach pierwszej części meczu miał jeszcze swoje okazje, ale albo znów skutecznie bronił Trelowski, albo uderzenia gości były niecelne. To sprawiło, że Raków schodził do szatni, prowadząc 2:0. W drugiej połowie to Śląsk wyglądał na zespół, który chce odrobić straty. Piłkarze Simundzy naprawdę często znajdowali się pod bramką Rakowa, ale doskonale zachowywał się między słupkami Trelowski, który zakończył ten mecz z sześcioma interwencjami oraz czystym kontem. Raków z kolei w drugiej połowie wykorzystał błąd na przedpolu w wykonaniu Leszczyńskiego i Brunes z bliska wpakował piłkę do siatki, w 72. minucie ustalając wynik meczu na 3:0. Dzięki temu zwycięstwu gospodarze wypracowali sobie przewagę trzech punktów nad drugim Lechem oraz siedmiu oczek nad Jagiellonią. Oba te kluby mają do rozegrania jeszcze swoje mecze w tej kolejce.