Już jutro reprezentacja Polski pod wodzą pary wyśmienitych rosyjskich szkoleniowców Igor Zacharkin - Wiaczesław Bykow rozpocznie batalię o udział w igrzyskach olimpijskich Soczi 2014. Na turnieju kwalifikacyjnym w Kijowie "Biało-czerwoni" zmierzą się najpierw z Estonią (czwartek, godz. 15), później z Hiszpanią (piątek, godz. 15) i na koniec z Ukrainą (niedziela, godz. 19). INTERIA.PL: Panie trenerze, gratulujemy nowej pracy. Jest pan trenerem-konsultantem reprezentacji Polski i wspólnie z Igorem Zacharkinem ją prowadzi. Wiaczesław Bykow: - Dziękuję za gratulacje. Pracę zaczęliśmy już na dobre. Na tym etapie przygotowywaliśmy drużynę do występu na turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk, jaki rozegramy w Kijowie. Mamy tam trzech rywali, wśród których jednym z najgroźniejszych jest reprezentacja Ukrainy. Ukraina wydaje się być poważnym, silnym kolektywem, ale dzięki pracy, jaką wykonaliśmy z hokeistami, Polska powinna stawić czoła takiemu rywalowi i postarać się osiągnąć dobry rezultat. Jest pan nadal członkiem rady nadzorczej wielkiego klubu CSKA Moskwa. Jak panu udało się uzyskać jego zgodę na pracę w Polsce? - Moja praca w CSKA nie kłóci się z obowiązkami, które mam jako konsultant w reprezentacji Polski, a dla mnie praca u was to nowe doświadczenie. Z umiejętności pogodzenia tych obowiązków wynikają same korzyści: stały kontakt z hokejem zarówno z tym na najwyższym poziomie, jak i ciut niższym. Można przekazywać doświadczenie niejako z góry na dół. Jaka była reakcja pańskiej rodziny i przyjaciół, gdy powiedział im pan, że będzie pracował z reprezentacją Polski? - Dla wszystkich była to spora niespodzianka, ale koniec końców decyzja należała do mnie. Nie żałuję jej, zamierzam wykonywać pracę jak najlepiej potrafię, odpowiedzialnie i profesjonalnie. Na pewno nie pieniądze, bo w polskim hokeju takich nie ma, co zatem było dla pana magnesem, żeby przyjąć ofertę polskiej federacji hokejowej? - Przede wszystkim był to entuzjazm prezesa Hałasika i całej federacji. Prezes, zatrudniając nas, chce dać impuls i właściwą dynamikę dla rozwoju hokeja w Polsce. Jako specjalista w dziedzinie hokeja stoję przed wyzwaniem, by przekazać swoją wiedzę i doświadczenie w pracy na innym, nieco niższym poziomie niż ten, z jakim spotykałem się podczas pracy w Rosji czy Szwajcarii. Dla mnie ważne jest, abym okazał się dla was pożytecznym specjalistą i moja praca przyniosła wam same korzyści. Praca z zawodnikami, którzy są dalecy od ideału, jakich mamy w Polsce, w odróżnieniu od pracy z tymi niemal doskonale wyszkolonymi, jakich miał pan w Rosji, to pewnie inne, daleko trudniejsze zadanie? - To inne wyzwanie, ale chcę powiedzieć, że w Polsce są dobrzy zawodnicy i wystarczająco wyszkoleni technicznie. Staramy się teraz poprawiać detale, które najczęściej robią różnice w hokeju. Będziemy się starali przekazywać doświadczenie i wiedzę, wpajać rozwiązania taktyczne. Taktyka będzie odgrywać ważną rolę w naszej pracy. Rosja prowadzi w światowym rankingu hokejowym, podczas gdy Polska jest dopiero 23. Czy jest w ogóle możliwe, aby zrobić postęp w kilka miesięcy waszej pracy? - To oczywiście skomplikowane zadanie. Ciężko by mi było obiecać, że od razu osiągniemy wspaniałe wyniki. Najważniejsze jest skuteczne i szybki przekazanie naszej wiedzy i naszych doświadczeń, by osiągnąć właściwą dynamikę rozwoju. Chcemy także - po przeanalizowaniu sytuacji w całym polskim hokeju - przygotować długoletni plan jego ewolucji. Zastanowimy się nad tym, jak należy go propagować, aby odzyskał popularność wśród wszystkich Polaków. Pragnę też powiedzieć, że warto inwestować w hokej młodzieżowy i specjalistów, którzy będą pracować z dziećmi, z młodzieżą. Dzięki temu otrzymamy "produkt", z którym będzie ciekawie i łatwiej ćwiczyć na znacznie wyższym poziomie. Ma pan rację, bo z tym szkoleniem u nas nie jest najlepiej. Najlepszym hokeistą w Polsce jest wciąż Leszek Laszkiewicz, który ma już 34 lata... Młodsi mogą się od niego uczyć. - Ja zakończyłem karierę mając 40 lat, więc Leszek może jeszcze grać i grać. On rzeczywiście jest bardzo ciekawym, utalentowanym zawodnikiem. Świetnie, że w Polsce są tacy jak on gracze, w oparciu o nich trzeba budować hokej i propagować go. Śledziliśmy z uwagą mecz Polski A z Polską B, więc mogę powiedzieć, że dostrzegłem kilku chłopców bardzo utalentowanych, perspektywicznych. Ważne, by teraz z nimi należycie pracować, rozwijać ich we właściwym kierunku. W Kontynentalnej Lidze Hokejowej gra już sześć drużyn spoza Rosji, a od nowego sezonu chce tam występować włoskie HC Milano. Czy liga ta może być zbawieniem dla europejskiego hokeja w dobie kryzysu ekonomicznego? - Nie sądzę, aby to było ucieczką od kryzysu. To bardziej okazja osiągnięcia wysokiego poziomu rozgrywek, pójścia w konkurencję z północnoamerykańską ligą NHL. Tylko poprzez taką ostrą konkurencję wiedzie droga do rozwoju, do ewolucji. KHL to odpowiedź na NHL, szansa na poprawę całego światowego hokeja. A jeśli idzie o kryzys ekonomiczny, to on akurat przeszkadza w znajdowaniu środków na grę w drogich ligach, jak KHL czy NHL. Ekonomia nie zawsze sprzyja sportowi, ale pamiętajmy, że społeczeństwa od zawsze potrzebowały nie tylko chleba, ale też igrzysk. Sport to jedna z lepszych dróg propagowania zdrowego stylu życia. Dlatego gdziekolwiek bym pracował, na jakim poziomie, zawsze będę propagował sport, a szczególnie hokej. Życzę powodzenia w Kijowie! Rozmawiał: Michał Białoński