Jeszcze przed kilkoma miesiącami pisaliśmy, że choć Bayern pod wodzą Niko Kovacza zawodził, to Lewandowski tak często nie strzelał u żadnego innego szkoleniowca. Jednak tamte dane koniecznie trzeba zaktualizować. Bayern Hansiego Flicka zachwyca, a Lewandowski strzela jeszcze częściej niż kiedykolwiek. Pod wodzą Flicka Lewandowskiemu udało się przebić szklany sufit każdego napastnika - zdobywa więcej bramek, niż rozgrywa meczów. Za kadencji obecnego trenera snajper zdobył już 29 bramek w 26 spotkaniach. Najbliżej podobnego wyniku był wcześniej właśnie za czasów Kovacza - gdy do zdobycia 60 bramek potrzebował 63 spotkań. Co najważniejsze, gdy spojrzymy przekrojowo na wyniki osiągane przez Lewandowskiego pod wodzą kolejnych szkoleniowców, łatwo zauważyć, że Polak systematycznie poprawia swoje osiągnięcia. Właściwie karierę kapitana polskiej kadry, zwłaszcza w perspektywie regularności trafiania do siatki, łatwo moglibyśmy podzielić na cztery etapy. Pierwszy - przed wyjazdem z Polski. Drugi to Lewandowski w wersji 2.0 - rozwijany przez dwóch prawdopodobnie najlepszych obecnie trenerów na świecie - Juergena Kloppa i Pepa Guardiolę. Pod ich wodzą Lewandowskiemu zdarzały się mecze wybitne - jak cztery bramki przeciwko Realowi Madryt w półfinale LM, czy pięć goli w dziewięć minut z VfL Wolfsburg. Jednak zaciemniają one faktyczne obraz - a ten wygląda tak, że za kadencji kolejnych szkoleniowców - Carlo Ancelottiego, Juppa Heynckesa i Niko Kovacza - Lewandowski zdobywał jeszcze więcej bramek. "Lewandowski 3.0" to Lewandowski świadomy swojego ciała, dojrzały psychicznie i strzelający z regularnością cyborga. U Hansiego Flicka aktualizacja maszyny przebiegła pomyślnie i obecnie kibice na całym świecie - trzymając się wcześniejszej analogii - oglądają już Lewandowskiego w wersji 4.0. Skutecznego jak nigdy wcześniej, głodnego sukcesu w Lidze Mistrzów i czującego, że wreszcie pojawiła się możliwość, by zaistnieć w plebiscycie Złotej Piłki lub wyśrubować swoje własne rekordy. Takie, na które po latach będziemy patrzeć tak, jak dziś na strzeleckie dokonania Gerda Muellera. Jeszcze u Juergena Kloppa Lewandowski do zdobycia bramki potrzebował średnio 140 minut, a u Guardioli - 123 min. W 2016 roku Bayern objął Carlo Ancelotti, a 28-letni Lewandowski wchodził w najlepszy wiek dla piłkarza. To znalazło odzwierciedlenie w wynikach - "Lewy" wskoczył na kosmiczny poziom zdobywania bramki średnio co 92,4 min. Ancelotti został przez Bayern zwolniony w sezonie 2017/18, a zastąpił go nieoceniony dla Bayernu Jupp Heynckes. U niego "Lewy" strzelał średnio co 97,5 min (wciąż rewelacyjny wynik), by za kadencji Kovacza ponownie wrócić do najwyższej dyspozycji (gol średnio co 93,4 min). Dokonania strzeleckie kapitana reprezentacji Polski u Ancelottiego (54 bramki w 57 meczach) i Kovacza (60 bramek w 63 meczach) wyglądają zresztą bardzo podobnie. U Chorwata minimalnie lepiej wygląda statystyka goli zdobywanych w przeliczeniu na jeden mecz (decyduje niespełna 0,005 gola), natomiast pod względem czasu potrzebnego do zdobycia bramki nieznacznie lepiej wygląda dorobek pod wodzą Włocha. Lewandowski strzelał u niego częściej dokładnie o... jedną minutę. Jeżeli zaś spojrzymy na średni udział przy akcji bramkowej (zdobyte bramki oraz zaliczone asysty), także zauważymy progres Lewandowskiego. U Ancelottiego miał udział przy akcji bramkowej średnio co 71,3 min, u Kovacza - co 74,7 min, podczas gdy u Kloppa i Guardioli były to wyniki na poziomie 96-99 minut potrzebnych do wykreowania akcji bramkowych. W Lechu Poznań Lewandowski u żadnego ze szkoleniowców nie zszedł poniżej bariery 100 minut potrzebnych do zapisania się w rubrykach strzeleckich. Wszystkie poprzednie wersje przebija jednak wersja "Lewandowski 4.0" by Hansi Flick. W tej odsłonie Polak nie tylko sam trafia do bramki rywala średnio co 79,9 min, ale jest gwarantem akcji bramkowej co każde 66,23 min. To wynik na poziomie Lionela Messiego (w tym sezonie udział przy akcji bramkowej co 65,74 min), sześciokrotnego zdobywcy Złotej Piłki. I być może najlepszego piłkarza w historii. U Flicka Lewandowski wreszcie poradził sobie także z systemem Expected Goals i zdobywa więcej bramek, niż zakładałyby to matematyczne modele oparte o rachunek prawdopodobieństwa. To jednak temat na inną opowieść. Na łamach Interii będzie można przeczytać ją niebawem... Wojciech Górski