Przed wznowieniem rozgrywek po zimowej przerwie Lewandowski miał na koncie 19 bramek, a Werner z 18 trafieniami był wiceliderem klasyfikacji strzelców. Jednak w sobotę 23-letni snajper reprezentacji Niemiec strzelił dwa gole w wygranym 3-1 meczu z Unionem Berlin, przedzierając się na prowadzenie w wyścigu po indywidualny tytuł. Z pozycji samodzielnego lidera zawodnik RB Lipsk cieszył się jednak tylko kilkanaście godzin. "Lewy" powrócił na boisko w swoim stylu. Gwiazdor Bayernu zaraz po ostatnim meczu w minionym roku poddał się zabiegowi kontuzjowanej przepukliny pachwinowej, ale krótka rekonwalescencja wystarczyła, by trener Hansi Flick od pierwszej minuty mógł ustawić Polaka na szpicy. Lewandowski zrewanżował się w swoim stylu, choć jeszcze przy pierwszej okazji bramkowej łapał się za głowę. Otóż w dogodnej sytuacji nieznacznie pomylił się i piłka o centymetry minęła słupek bramki. Polak był jednak bezbłędny, gdy sędzia podyktował rzut karny. "Lewy" opanował strzały z jedenastu metrów do perfekcji i znów, stosując swoje charakterystyczne zwolnienie tuz przed strzałem, kompletnie wyprowadził w pole Runego Jarsteina. Na tym etapie rozgrywek Bundesligi po raz pierwszy zdarza się, aby dwóch zawodników miało tak imponujący dorobek strzelecki. To znakomicie rokuje przed dalszymi meczami i batalią o miano najlepszego strzelca trwającego sezonu. AG