Promotor Filipińczyka Bob Arum podkreśla, że nie podpisze umowy, dopóki jego grupa Top Rank nie pojawi się na niej jako jeden z sygnatariuszy. - Ustaliliśmy, że na ostatecznym kontrakcie wszyscy, razem z MGM Grand i Mayweather Promotions, będziemy sygnatariuszami. W najnowszym projekcie, który otrzymaliśmy, nasza grupa nie została jednak uwzględniona - powiedział 83-latek. To oznacza, że Top Rank nie miałaby 2 maja kontroli nad produkcją gali. Zdaniem Leonarda Ellerbe, dyrektora generalnego Mayweather Promotions, Arum znowu przesadza. - To typowe zachowanie Boba. Właśnie dlatego pan Mayweather zakończył kiedyś z nim współpracę i postanowił, że sam zarobi setki milionów dolarów. Bob chce być zawsze w centrum uwagi i kreuje problemy, których nie ma - stwierdził. Pomimo różnicy zdań i braku kontraktu obaj promotorzy są przekonani, że walka stulecia odbędzie się zgodnie z planem. - MGM ma licencję od komisji gier. Nie może stosować takich podstępów i ją utrzymać. Jeżeli nie zareaguje, pojawi się gubernator i to on doprowadzi do walki - powiedział Arum. W ostatnich dniach poczyniono przynajmniej jeden postęp - wiadomo już, kto otrzyma jakie i ile biletów do dystrybucji. MGM Grand przypadnie 40 procent wejściówek, a obu grupom po 30 procent. Bilety mają trafić do sprzedaży zaraz po podpisaniu umowy.