Amerykanie oferowali Anglikowi aż 50 milionów dolarów, czyli 37 milionów funtów, za przylot na ich teren. Ale nawet taka perspektywa nie zachęca AJ-a. - Jestem winien tym wszystkim ludziom, którzy mnie wspierali, taką walkę w Wielkiej Brytanii. Poza tym w USA mogą czekać na mnie różne przykre niespodzianki, jak stronniczy sędziowie punktowi czy zły ringowy, który poprowadziłby pojedynek pod mojego rywala. Na szczęście mamy jeszcze sporo czasu na negocjacje - mówi mistrz świata wagi ciężkiej federacji IBF, WBA i WBO. Problem Wildera polega na tym, że AJ nawet boksując z innym pięściarzem zarobi niewiele mniej. Alternatywą jest wrześniowa potyczka z Aleksandrem Powietkinem (34-1, 24 KO), który pozostaje obowiązkowym pretendentem dla Anthony'ego z ramienia WBA i WBO. Pojawiają się nawet trzy konkretne obiekty - Wembley Stadium, Twickenham Stadium oraz Olympic Stadium. - Anthony bardzo che walczyć z Wilderem, ale na swoim terenie. I nie skusi go dziesięć milionów funtów więcej, by lecieć do Ameryki. On woli wystąpić przed swoimi kibicami. Nie będziemy mieli natomiast problemu z rewanżem w USA - deklaruje Eddie Hearn, promotor Joshuy. - Ilu kibiców Anthony'ego mogłoby obejrzeć jego walkę z Wilderem w Ameryce? Od pięciu do maksymalnie dziesięciu tysięcy. U nas na stadionie zgromadzimy aż 90 tysięcy ludzi i to jest główna różnica. Joshua jest gotów na mniejsze zarobki, byleby tylko zadowolić swoich oddanych fanów. Wciąż więc rozmawiamy i negocjujemy. Pamiętajcie, że jeszcze nigdy w historii nie było w Wielkiej Brytanii walki o tytuł bezdyskusyjnego mistrza świata wagi ciężkiej. Chcemy tworzyć historię - dodał szef stajni Matchroom.