Czempion zaczął źle. Zainkasował mocny prawy, a za moment po przypadkowym zderzeniu głowami pękł mu lewy łuk brwiowy. W połowie drugiej rundy opanował jednak sytuację i w swoim stylu ostro ruszył do ataku, spychając przeciwnika na liny. Pretendent radził sobie jednak opierając się o nie plecami bardzo dobrze. Do półmetku wszystko było bardzo równe. W drugiej połowie walki szala zaczęła przechylać się na stronę Fultona. W dziewiątym starciu uruchomił lewy prosty, wydłużył dystans i od tego momentu - pomimo ciągłej presji Leo, challenger dyktował warunki do samego końca. Po ostatnim gongu sędziowie jednogłośnie wskazali na Fultona - 118:110 i dwukrotnie 119:109. Chyba trochę za wysoko, ale na pewno był lepszy. Wcześniej Raeese Aleem (18-0, 12 KO) pokonał Vica Pasillasa (16-1, 9 KO), sięgając po pas federacji WBA w wersji tymczasowej w tym samym limicie. Aleem posłał przeciwnika na deski w drugiej rundzie prawym sierpowym na czubek brody. W szóstej powtórzył ten wyczyn, tym razem krótkim lewym sierpem w zwarciu. Na początku dziewiątego starcia Pasillas trafił, chciał pójść za ciosem, nadział się jednak na kontrę lewym sierpowy i po raz trzeci był liczony. Aleem dokończył dzieła zniszczenia w jedenastej rundzie. Stojąc plecami do lin huknął prawym sierpowym na szczękę i w zasadzie już wtedy było po wszystkim. Zdążył jednak poprawić błyskawicznym lewym sierpem i sędzia tym razem nawet nie liczył, tylko od razu ogłosił nokaut. W pierwszej transmitowanej walce Rolando Romero (13-0, 11 KO) pokonał przez TKO w siódmej rundzie Avery'ego Sparrowa (10-3, 3 KO). Romero rzucił rywala na deski w pierwszej odsłonie. W końcówce szóstej Sparrow przewrócił się bez ciosu, prawdopodobnie mając problemy z kolanem. Po przerwie i po kolejnych kilku mocnych ciosach narożnik pięściarza z Filadelfii poprosił o przerwanie potyczki.